~~10~~

189 9 4
                                    

- Witajcie przyjaciele - rozbrzmiał przyjemny i wesoły głos Chris'a.

Para agentów pojawiła się przy nas w mgnieniu oka. Tacy niewinni i nieświadomi, że za chwilę pomogą mi się wydostać z tego piekła. No może przesadzam -  w piekle jest cieplej.

- Gotowi na wycieczkę? - zagadnęła Amy uśmiechnięta.

- No pewnie - wykrzyknęłam podekscytowana.

Wszyscy obecni spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Może dlatego, że od początku mojego pobytu zrzędzę, jak mi źle i niedobrze. Jednak każde spotkanie z wolnością jest błogosławieństwem.

- Jak dziecko, które dostanie lizaka - zaśmiał się Theo i ruszył ku wejściu.

Aby potwierdzić jego porównanie mojej osoby do dziecka, wystawiłam język do jego pleców. Zaśmiali się ci, którzy to widzieli. Mój nastrój zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Już dawno niemiałam takiej woli walki o wolność, niczym powstaniec. Zdawałam sobie sprawę, że będą mnie pilnować, jak oka w głowie, a szczególnie Theo. W końcu od tego zależy jego dalsza kariera i w sumie wszystko. No cóż... Duży chłopczyk, poradzi sobie, bo niby dlaczego nie? Nie wywalą go z "domu" tylko dlatego, że mu się wymknęłam, prawda?

Theo odblokował wszystkie zabezpieczenia i wrota się otworzyły, ukazując piękną krainę zwaną światem. Od razu niemalże biegiem opuściłam budynek. Oblał mnie przyjemny dreszcz ciepła. Okazało się, że jest bardzo ciepło na zewnątrz, a słoneczko rozświetla nieboskłon. Dopiero teraz nabrałam ogromnego szacunku do rzeczywistości, która mnie otacza lub bardziej... otaczała.

Drzwi natychmiast zniknęły, ściana je zasłoniła. W ogóle nie można było poznać, że tu może być jakieś przejście. Taka technologia. Ale w sumie się nie dziwię. Bardzo dobre miejsce na bazę tajnych agentów. Budynek był z zewnątrz stary i zaniedbany. Do tego stał na jakimś odludziu. Nieopodal było widać domki i jakąś niewielką wieś. Ciekawe, czy jej mieszkańcy zdawali sobie sprawę z tego, że sąsiadują z siedzibą CIA.

- No dobra - zaczął Chris. - To ustalmy plan.

- Planuje jakaś kawiarnia, pizzeria - odparła Amy.

- Aha, czyli to tak wyglądają wasze zwiady? - zaśmiałam się.

Przyjaciele mi zawtórowali, oczywiście oprócz Theo'a. Boże, ja bym nie wytrzymała z takim człowiekiem. Wciąż niezadowolony i zły. Współczuje tej całej Kate.

- No troszeczkę inaczej, ale nie będziemy cię w to wprowadzać, przynajmniej na razie - wyjaśnił Chris.

- Dzisiaj mamy dzień wolny, dzień dla ciebie. Tak zarządził szef - dodała Amy.

Zauważyłam właśnie, że są w strojach luźnych, codziennych. Miło zobaczyć, jak ubierają się niczym normalni ludzie.

- Ej, ale to także dzień dla was  - odparłam.

- Dla nas, dla nas!

Amy wzięła mnie pod ramię i zaprowadziła w stronę pobliskiego lasku. A chłopcy ruszyli za nami. Zastanawiałam się, co oni kombinują. Może, jak spałam, dowiedzieli się informacji, więc już nie jestem im potrzebna i chcą mnie zabić, a potem zakopać w lesie?

- Tutaj mamy tajny garaż. Musimy sobie wybrać jakiś pojazd. Do miasta mamy parę mil - wyjaśniła Amy, rozwiewając moje czarne myśli.

Ciekawa jestem, do jakiego miasta? Gdzie ja w ogóle jestem? Może w całkiem innym stanie niż ten, w którym dotychczas mieszkałam.

Theo podszedł do starego dębu i nawet nie wiem, co on zrobił, ale momentalnie krzaki się rozsunęły i pojawił się wjazd na jakiś podziemny parking. Jejku, o ilu rzeczach my, prości ludzie, ne wiemy. Nigdy nie wiadomo po czym się stąpa.

CIA i kryminalne zagadki miłościWhere stories live. Discover now