Wysoki, siwowłosy mężczyzna wszedł razem z niższą od niego kobietą do sporego budynku. Żółta farba, którą był pomalowany, zdradzała, że nie był nowy, albo nie było funduszy, by go wyremontować.
Albo i jedno, i drugie.
Mężczyzna patrzył na to za smutkiem. Wiedział jednak, że nie jest w stanie nic z tym zrobić.
Sierociniec, który znajdował się w tym budynku, nie miał wystarczająco funduszy na nic, a on nie miał tyle pieniędzy, żeby naprawić to wszystko. Nie ważne, jak bardzo tego chciał.
Kobieta z włosami farbowanymi na wiśniowy kolor odwróciła się, zarzucając nimi. Uśmiechnęła się w stronę siwowłosego.
- Wybacz, że cię tu zaciągnęłam, Victor. To zajmie tylko chwilę. Sara powinna być w sekretariacie. Jeśli chcesz, przejdź się po budynku. Może chcesz zobaczyć dzieci? Są w sali po lewej, tam, w tamtym korytarzu. – Wskazała ręką miejsce, o którym mówiła, po czym pomachała mężczyźnie, żegnając go, nadal z uśmiechem na malinowych ustach.
Zdezorientowany Victor stał jeszcze chwilę w tym samym miejscu, póki dziewczyna nie zniknęła mu z oczu. Nigdy nie był zbytnio nieśmiały i nie przeszkadzało mu wchodzenie do pomieszczeń pełnych obcych ludzi, jednak to było trochę co innego. Osobiście lubił dzieci, chociaż one nie zawsze lubiły jego, jednak te nie były takie szczęśliwe, jak zazwyczaj. Większość z nich miała za sobą straszną przeszłość. Dla Victora było to zdecydowanie zbyt smutne miejsce.
Postanowił jednak, że je zobaczy. Chyba naprawdę był masochistą.
Skręcił tam, gdzie wskazała mu jego znajoma, i otworzył drzwi po lewej stronie. Nic szczególnego nie rzuciło mu się w oczy. Serce rozsadzało mu gardło.
Parę par oczu zwróciło się w jego stronę, a kilkoro dzieci czmychnęło do drugiego pokoju, połączonego łukiem z pomieszczeniem, w którym stał Victor.
Ściany zdobiły obdrapane tapety, na podłodze krzywo leżały dywany, a całą resztę drewnianych paneli pokrywały zabawki wszelakiej maści.
Wyglądało na to, że przyjście kogoś obcego nie było nowością dla większości podopiecznych.
Vicotra wcale to nie ucieszyło. Czuł się dziwnie pusto.
Zaczął przemierzać pokój. Kilka dziewczynek podbiegło do niego, pokazując mu swoje lalki. Siwowłosy uklęknął, by się z nimi zrównać. Uśmiechnął się do nich i wysłuchał, co mają do powiedzenia. Dziewczynki opowiedziały mu o każdej z nich i kilkakrotnie zmieniły im ubrania.
Kiedy dzieci odbiegły, podniósł się i rozejrzał. Teraz zauważył jeszcze poszarzałe firanki, które nie dopuszczały dużo światła do pomieszczenia. To tylko dodawało ponurości temu pokojowi.
Powolnym krokiem dotarł do drugiego pomieszczenia. Nie różniło się ono dużo od poprzedniego, jednak znajdowało się w nim mniej dzieci, a na jego środku stała brudno-żółta kanapa.
Victor okrążył ją, kiedy jego uwagę przykuł chłopiec siedzący w kącie. Patrzył na niego takim wzrokiem, jakby miał go zaraz zabić. Na jego twarz opadało parę tłustych kosmyków blond włosów.
- Cześć. Jestem Victor. – Kucnął przed chłopcem, wyciągając do niego rękę. Ten jednak skulił się bardziej w kącie, przyciskając do siebie jakąś rzecz. Po przyjrzeniu się Victor stwierdził, że był to pluszowy tygrys. Siwowłosy miał wrażenie, że chłopiec syknął na niego.
- Nie zabiorę ci twojego kotka. Ja mam w domu psa. Nazywa się Makkachin. Pewnie nie lubisz psów, ale założę się, że byś go polubił. – sam nie wiedział, jak powinien przekonać do siebie chłopca, ale miał nadzieję, że jakoś mu się to uda.
I chyba miał rację, gdyż blondyn trochę się rozluźnił.
- Jak się nazywasz? Długo tu jesteś? – siwowłosy usiadł na ziemi, nadal utrzymując dystans. Chłopiec znowu spróbował bardziej wcisnąć się w kąt. Victor mówił więc dalej – Wiesz, lubię jeździć na łyżwach. Chciałbyś kiedyś spróbować? To naprawdę fajne.
- Potrafię jeździć. I nazywam się Jurij. – Odburknął w końcu chłopiec – Czy jesteś taki siwy, bo jesteś już aż tak stary? – dodał, hardo spoglądając w morskie tęczówki Victora.
- Wcale nie! Nie mam nawet trzydziestki! – Urażony mężczyzna skrzyżował ręce na piersi i udał, że się obraża. Jurij tylko uniósł jedną brew. Mężczyzna szybko jednak przestał udawać i ponowił próbę rozmowy – To wspaniale, że jeździsz na łyżwach! Ale pewnie nie chodzicie na lodowisko... może mógłbym cię kiedyś zabrać? – ożywił się, lekko się podnosząc. Widząc jednak, że przestraszył chłopca, szybko wrócił do poprzedniej pozycji.
- Nie możesz. Nie jestem tu sam, Siwusie. – odburknął blondyn, wymownie spoglądając na parę dzieci wpatrujących się w nich. Rozpierzchły się pod siłą jego spojrzenia.
- Och, no tak... -
- Victor! Jesteś tu? – Rozmowę przerwała Mila, która wpadła do pomieszczenia. W rękach trzymała plik dokumentów, zapewne tych, po które przyszłą do swojej przyjaciółki Sary.
- Och, tak, tutaj. – podniósł się, by odejść, jednak zanim to zrobił, odwrócił się w stronę chłopca – do zobaczenia, tygrysie. – rzucił do niego z uśmiechem, po czym ruszył w stronę patrzącej na niego dziewczyny. Widział w jej oczach iskierki.
***
W zeszły roku napisałam kalendarz adwentowy. W tym roku prezentuję to oto krótkie opowiadanie.
Na początku miał to być zbiór shotów z przeróżnymi shipami. Każdy rozdział miał zawierać krótkie opowiadanie z wylosowaną parą w - również wylosowanym - uniwersum.
Kiedy jednak zaczęłam pisać to, plan legł w gruzach, na rzecz właśnie tej książki.Ta historia jest eksperymentem i moją nauką. Czego? Może napiszę to w ostatnim rozdziale, żeby nie zdradzać za dużo.
[tą część najprawdopodobniej usunę v]
Nie miejcie mi za złe, że wstawiam to dwanaście dni przed świętami, a nie dwadzieścia cztery, jak w zeszłym roku. Po prostu stwierdziłam, że nie jestem w stanie pozwolić sobie na pisanie codziennie i lepiej będzie, jeśli napiszę to sobie na spokojnie i potem wstawię. I tak nie wiem, czy zdążę wstawić to do świąt, bo wszyscy postanowili dowalić mi roboty, zabrać mnie do wszelakich projektów i występów, oraz ogłosić, że próby będą w cholerę długie. A na dodatek wydarzyło się coś przykrego i wena mi zwiała. Ach, zabrała ze sobą chęci. Kurczaki.Dodam jeszcze, iż jest to i nie jest mój powrót. Bardzo możliwe, że w niedługim okresie czasu od opublikowania tej książki ruszę z resztą opowiadań. Nie jestem jednak w stanie tego obiecać.
Nie zdziwcie się, jeśli niektóre książki znikną. Po prostu je poprawię i opublikuję na nowo.
Do kolejnego!
Susan.
CZYTASZ
12 życzeń
FanfictionOpowiadanie zawiera śladowe ilości Viktuuri. *** "Czy jesteś taki siwy, bo jesteś już aż tak stary?" Czy coś może pójść nie tak, jeśli samotny, dwudziestoośmioletni facet adoptuje dziecko? Zdecydowanie tak. *** Świąteczny speszjal 2017. Okładka by E...