Część piąta

245 10 31
                                    


Oślepiająca jasność potwornie białych chmur zbudziła mnie z krótkiego snu. Zerknęłam na łóżko Flori. Spała. Katia również chrapała równo. Wstałam powoli z łóżka i sięgnęłam do kufra. Ubrałam biały sweter i czarne legginsy, a na to nałożyłam jeszcze szatę.

Ostrożnie stawiając stopy wyszłam z dormitorium. Zeszłam po schodach i przekroczyłam przez przejście pod portretem Grubej Damy. Spacerkiem przeszłam się do Wielkiej Sali, w której roiło się od rannych ptaszków. Usiadłam przy stole Hufflepuffu. Przy stole nauczycielskim nie było żadnego z profesorów. Dziwne.

- Ej, ludzie! - krzyknęła Tatiana Rowle od stołu Ślizgonów. Była czymś wyraźnie rozbawiona. - Słuchajcie tego! Droga Tatiano - zaczęła odczytywać teatralnie tekst z kartki. - Długo walczyłem z moimi myślami i w końcu udało mi się wygrać. Pragnę Ci przekazać, że Cię kocham. To trwa już bardzo długo. Mam nadzieję, że odwzajemniasz moje uczucie. Twój Wielbiciel - skończyła wybuchając śmiechem.

Z każdym przeczytanym przez nią słowem Dorian był coraz bardziej czerwony.

- To twój list? - szepnęłam prawie niedosłyszalnie.

- Mhm - pokiwał głową.

- Uch. Przykro mi - mruknęłam z niesmakiem.

Co za jędza! Dorian się postarał, wyznał jej miłość... A ona go wyśmiała! Dobrze, że się nie podpisał.

- Przestań! - jakaś postać wstała od stołu Gryffindoru. - Jak tak możesz?!

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To była Clementine, dziewczyna Jamesa.

- Jesteś niewychowaną dziewuchą! Wyśmiewasz się z innych bez skrupułów. Wykapany tatuś.

- Nie wspominaj o moim ojcu! - wrzasnęła Tatiana. - Nie przyznaje się do niego.

- Och, tak. Z pewnością. Tak tylko mówisz. Ale jest to jednak twój kochany ojciec-morderca.

- Przestań. - Rowle zacisnęła zęby. Ledwo nad sobą panowała, ale nie ma co się dziwić. Clementine ją prowokowała.

- Huh. Już się boję. - Brunetka uśmiechnęła się kpiąco.

Jak James mógł się w niej zakochać? Jest okropna! Obraża Ślizgonkę, a sama nie jest lepsza.

- Ty durna Gryfonko! - Tatiana przyłożyła jej z liścia. Lesley oddychała głośno. Podniosła się z chęcią mordu w oczach.

- Ach! - zamachnęła się i trafiła blondynkę w policzek.

- Przestańcie!

Przez chwile nie miałam pojęcia kto to wykrzyknął, ale po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że to był Dorian.

- Co ty robisz? - syknęłam łapiąc go za rękę kiedy wstawał od stołu.

- Idę je rozdzielić. - wypiął dumnie pierś.

Dostojnym krokiem ruszył w kierunku dziewczyn. Pobiegłam truchcikiem za nim.

- Tatiano - zaczął.

- Czego, ty durna szlamo? - zapytała niemiło.

- Takiej ładnej dziewczynie, jaką ty jesteś, nie wypada się bić. Zostaw tą smarkule, która cię nie szanuje. Ona ci zazdrości urody, ponieważ sama nie została nią obdarzona - mówił spokojnie chłopak.

- Że co? - wykrzyknęła zszokowana Clementine. - Jestem przepiękna!

- Tak ci się tylko wydaje, paniusiu. - spojrzał na nią spod lekko przymkniętych powiek.

Mów mi GillOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz