Część czwarta

215 6 19
                                    

Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Moja najlepsza przyjaciółka, Floribeth, właśnie bezwstydnie flirtowała sobie ze Scorpiusem i jakby tego było mało, Malfoy nie opierał się jej urokowi wcale.

To jedno, małe spotkanko. Tylko to, nic więcej, a już jestem zazdrosna o blondyna.

Przecież on jest idealny. Przystojny, mądry, wychowany... On nie jest taki jak wszyscy. On jest inny.

- Cześć Gill! - podszedł do mnie James.

- Hej. - uśmiechnęłam się słabo.

- Co znowu? - zapytał. Chyba był już znudzony tym, że ciągle jak mnie widzi to jestem niezadowolona.

- Możesz mi opowiedzieć o miłości? - pytanie samo wypadło z moich ust.

Wydawał się być bardzo zaskoczony moim pytaniem.

- Uch, jasne. Miłość jest czymś bardzo trudnym do zrozumienia. Każdy tłumaczy ją sobie inaczej. Według mnie jest to rzecz okropna i wspaniała. Cierpimy przez nią, ale ona nas umacnia. Mamy ochotę żyć lub umierać. Zawsze chcemy, by osoba, którą obdarzamy uczuciem czuła się jak najlepiej. Jesteśmy zazdrośni. Ale próbujemy uszanować wszystko.

- A skąd wiemy, że to miłość? - musiałam to wiedzieć.

- Często myślimy o tej osobie. Pragniemy być blisko niej. Chcemy, by ta osoba zwracała na nas uwagę. By traktowała nas lepiej niż innych. Cierpimy przez nią. Troszczymy się o nią... A tak właściwie to skąd takie pytania? - tego obawiałam się najbardziej. Modliłam się, by to pytanie nie padło. Ale niestety, musiało.

- Ech, no... Tak po prostu... Bez szczególnej okazji. - jąkałam się.

- Mi możesz powiedzieć. - uśmiechnął się.

- Bo ja się chyba zakochałam. - wypaliłam.

- W kim? - oczy Pottera zaświeciły się.

- W Scorpiusie. - wypowiedziałam z lekkim trudem.

- W tym dupku? - James wydawał się być zszokowany i wściekły.

- Nie obrażaj go! - stanęłam w obronie szarookiego.

- Ale to jest idiota, który omamia wszystkie dziewczyny! - wrzasnął gniewnie.

- Idź. - słowo to było nasiąknięte jadem. Chciałam, by brązowowłosy zniknął z mojego widoku. Byłam na niego zła. - Idź. - powtórzyłam.

Chłopak omiótł wściekłym spojrzeniem mnie i odszedł.

***

- Hej Gill! - krzyknęła radośnie Sandy.

- Cześć. - odpowiedziałam nie otwierając oczu.
Siedziałam na błoniach, opierając się plecami o drzewo. Delektowałam się ostatnimi promieniami słonecznymi. Uwielbiałam jak słońce ogrzewało moją twarz. Zawsze kochałam czas, kiedy było ciepło. Natomiast nienawidziłam zimy. Było zimno i ponuro. Atmosfera była wtedy przytłaczająca. Wszystko było takie depresyjne jak ja. A lato przynajmniej było wesołe. Co prawda nie przemieniałam się wtedy magicznie, nagle nie stawałam się niezwykle słodką i szaloną dziewczynką. Nadal byłam tą samą smutną i bojaźliwą mną. Ale miałam chociaż radosne otoczenie.

- Mogłabyś opisać mnie jednym słowem? - zapytała.

- Durna? - zasugerował kpiący głos.

Poczułam nagle niewyobrażalne szczęście. Ledwo powstrzymując uśmiech pchający mi się na usta podniosłam powieki.

Scorpius Malfoy stał po mojej prawej stronie i przechylał się z nogi na nogę. Wydawał się być niewyobrażalnie dumny z siebie.

- Nie pytałam ciebie o zdanie. Ty Ślizgońska świnio.

Mów mi GillOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz