Odkąd poznałem Cyrila minęło już prawie trzydzieści nocy. Codziennie przychodziłem, rozmawiałem, tłumaczyłem, a on słuchał z coraz większym zaciekawieniem i nadzieją. Kupiłem dla niego solidny kawał drewna oraz dobry scyzoryk. Gdy szedłem dzielnicą żebraków i nędzarzy, już prawie nikt nie wyciągał rąk po daninę, bo wiedzieli, że nigdy nie daję im pieniędzy. Podobno niektórzy pytali Cyrila kim jestem. On opowiadał im o mojej Pani, tak jak mu powiedziałem, by to robił, ale biedacy uważali że oszalał od ciągłego przesiadywania w słońcu. Nie byłem tym faktem zdziwiony. Jednak wiem, że to tylko kwestia czasu zanim zaczną wierzyć w moją Panią i jej chwałę.
Podszedłem do mojego ucznia, który zawsze był w tym samym miejscu. Rzuciłem koło niego zakupiony scyzoryk i kawał drewna.
- To dla ciebie. - odrzekłem.
Kaleka spojrzał ze zdziwieniem na mój dar. Spoglądał raz po raz na mnie i na drewno.
- Po co mi to?
-Wystrugaj sobie nogę. - wyjaśniłem.
Cyril zmieszał się. Pobladł, potem poczerwieniał i tak kilka razy. Myślał. Intensywnie. Rozejrzał się parę razy wokoło i spojrzał na mnie.
- Niepotrzebna mi. I tak tu zmuszony jestem zostać tutaj. Łajdaki, które odrabały moją nogę nie wypuszczą mnie stąd.
- Wypuszczam cię ja, w imieniu mojej Pani. - poirytowałem się nieco. Tyle mu tłumaczyłem, a on dalej nie rozumie. - Słowo mej Pani jest ważniejsze niż słowo kogokolwiek innego. A ja przemawiam w jej imieniu.
Mężczyzna znowu zrobił dziwną minę, wbijając we mnie swoje małe, niebieskie ślepia. W końcu jednak kiwnął głową, na znak, że pojął to, co mu przekazałem.Wystruganie kończyny dla mojego ucznia zajęło sporo czasu. Nie jestem w stanie dokładnie określić ile. Pracował w nocy, by nikt nie zauważył naszego spisku. Nie jestem pewien, czy moja Pani będzie w stanie mi pomóc jeśli zawiodę już na początku. Nie mogę do tego dopuścić, z całą pewnością. Jednak w końcu udało się, Cyril zrobił dla siebie prymitywną nogę i przymocował ją skórzanymi pasami, które w międzyczasie mu dostarczyłem. Wczesnym rankiem opuściliśmy dzielnicę nędzy, by ukryć się przed oprawcami tych nędzarzy. Mój uczeń z początku nie był w stanie utrzymać się na protezie, ale to tylko kwestia czasu, nim to opanuje.
Zatrzymaliśmy się na rynku Klarencji. Miasto zaczynało powoli budzić się do życia. Rzemieślnicy otwierali swoje cechy, a handlarze stragany. Wszystko to opiewało wstające słońce. Cyril przyglądał się temu wszystkiemu z niedowierzaniem. Z całą pewnością nie pamiętał, kiedy ostatnio był na rynku. Albo gdziekolwiek poza dzielnicami plebsu.
- Ach, Mericjo, Mericjo! Nawet nie potrafię wytłumaczyć, jak wdzięczny ci jestem, za zabranie mnie z tego piekła!
Pokręciłem głową, kładąc dłonie na jego wychudzonych ramionach.
- Nie Cirilu, to nie moja zasługa. To moc mojej Pani.
- Jak to? -zdziwił się patrząc na mnie z dołu. Byłem od niego wyższy o głowę.
- To ona wysłała mnie do ciebie. To ona oddała ci nogę, którą inni ważyli się odebrać.
Pokręcił głową, z dziwnym wyrazem twarzy. Pani, daj mi cierpliwości do tego imbecyla!
- To moja Pani wystrugała tę nogę. Twoimi rękami. A wiesz dlaczego to zrobiła?
Rozdarłem jego szatę na piersi. Na jego klatce piersiowej dalej spoczywał mój krwisty odcisk dłoni, tylko że zaschnięty.
-Dlatego. - odparłem. - Twoja krew jest bordowa. Wiesz co to znaczy? Że jesteś wybrany. Ludzie z bordową krwią należą do mojej Pani i potrzebują jej pomocy.
- Przecież każdy ma czerwoną krew...
- To dlatego, że wszystkie stworzenia na tej ziemii potrzebują jej. Oprócz roślin. Czy krew roślin jest bordowa?
-Nie...
-To dlatego, że rośliny osiągnęły swoją perfekcję egzystencjalną. Nasza Pani chce nam pomóc, byśmy i my posmakowali tego daru, spełniania odpowiedniej roli w świecie.Nie spodziewałem się tego, że Cyril pojmie tak szybko. Pokiwał głową, rozdziawiając swą plebejską gębę, a w jego oczach jakby coś zalśniło. Spojrzał w niebo, dalej milcząc. Zrozumiał, że wszystko nagle ma sens. Ludzkość jest przegniła aż do trzewi. Ledwie chwiejąc się na kuli, którą sam zrobił, stał i płakał. Ze szczęścia. Nagle pojął, że moja to moja Pani dzierży w rękach jego szczęście. Wystarczy tylko po nie sięgnąć.
Gdy trenowałem z Cyrilem chodzenie z jego nową kulą po ulicach Klarencji, ciągle pytał jak zostać dobrym prorokiem Obowiązków i Przywilejów Krwi oraz jak przypodobać się mojej Pani. Opowiadałem mu cierpliwie, co ma robić. Przykazałem mu głosić jej chwałę i nakazy. Wiedziałem, że jeżeli pokaże się na żebraczych dzielnicach, zabiją go. Nie mogłem na to pozwolić. Potrzebowałem go, by pomógł mi głosić jej chwałę. Sam nie byłbym w stanie nawrócić tych wszystkich ludzi. Jednakże, czym nas więcej, tym łatwiej. Nakazałem mu więc przemawiać w okolicach wschodniej bramy wejściowej. Na wschodzie nie mieszkało wielu bogatych, którzy z całą pewnością nie posłuchaliby słów kulawego żebraka, z otępiałym umysłem. Pospólstwo jednak, to inna rzecz. W Klarencji już od dawna to możni dzierżyli władzę. Korupcja, niewolnictwo, wyłudzenia to tylko kilka z przymiotków, którymi "poszczycić" się mógł patrycjat. To ja miałem zamiar wziąć się za nich. To była moja misja.
Poleciłem Cyrilowi, byśmy spotykali się na rynku nim zagaśnie słońce na horyzoncie. Chciałem, by zdawał mi relację z jego uczynków. Odpowiadałbym na pytania, na które nie mógłby odpowiedzieć. Mój uczeń zgodził się na ten układ. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku.
Przenocowaliśmy w pobliskiej karczmie, która była dość tania. Opłaciłem nocleg dla nas obu. Nie były to wygodne komnaty, raczej małe kanciapy, ale lepsze to, niż noc na ulicy. Z rana wyszliśmy, by pełnić nasze obowiązki. Do południa uczęszczaliśmy do cechu ciesielskiego, by zarobić na utrzymanie. Na początku cechmistrz nie chciał przyjąć mojego kompana na nauki, ze względu na jego upośledzenie fizyczne, ale przekonałem go, by dał mu szansę. O dziwo dobrze się sprawdził. Mimo, że jego nogi nie były sprawne, to ręce miał zręczne i mocne. Miałem nadzieję na to, że w końcu Cyril mógłby porzucić żebractwo i zarobić na siebie.
Po południu wyszliśmy, by zacząć nawracać lud Klarencji. Pożegnałem go na rynku, a następnie sam udałem się w stronę bogatych dzielnic. Tam miał zacząć się mój nowy początek.
CZYTASZ
Heretyk
Historical FictionJak łatwo jest sterować ludźmi? Przy odpowiednich umiejętnościach to niemal żaden problem. Czy w świecie manipulacji jest miejsce na prawdę?