Na placu panował potworny rozgardiasz. Plebs, pospólstwo i patrycjat w jednym miejscu. Możni oczywiście poruszali się zdecydowanie pewniej, gdyż był to dobrze znany im teren. Porozrzucane wszędzie namioty, klatki i wozy nadawały jeszcze większego poczucia nieładu. Lud w końcu zaczął zbierać się w jednym miejscu. Ktoś raz po raz wykrzykiwał "Zaczyna się!", "Chodźcie, szybko!". Przepychali się brutalnie dla lepszego widoku. Sam podszedłem do tego motłochu, jednak właściwie niewiele mi to dało, bo ktoś odepchnął mnie. Nie czułem potrzeby przepychania się, w przeciwieństwie do tej niewyżytej gawiedzi. Wolałem wykazać się sprytem. Z porzuconego wozu wdrapałem się na szkielet namiotu. Inni widząc moje poczynania ruszyli za mną, ale ja już znalazłem swoje miejsce i nie miałem zamiaru dać się z niego wyrzucić. Ludzie obsiedli wszelkie możliwe miejsca i pokaz ruszył z kopyta. Odziani w kolorowe szaty mężczyzna i młoda niewiasta dziarskim krokiem wywędrowali na środek okręgu w akompaniamencie trąbek, lutni i fujarek na których grali ich kompani cyrkowi. Pląsali radośnie jeszcze przez chwilę, aż mężczyzna dał znak by muzyka ucichła. Kiedy zapanowała względna cisza, młoda dziewczyna zakrzyknęła radośnie, rozkładając szeroko ramiona:
-Niech rozpocznie się parada dziwolągów!
Na te słowa tłum zawiwatował i podniecił się niezmiernie. Muzycy znowu poczęli grać i zaczęto wyprowadzać i przedstawiać zdeformowanych ludzi. Karły, bliźnięta syjamskie, niesprawni na umyśle. Bito ich i poniżano ku uciesze ludzkiej, choć we mnie budziło to szczery niesmak i współczucie. Te odczucia nasilały się, gdy wyobrażałem sobie to, że ślepy i pozbawiony nogi Cyril również mógł znaleźć się w takiej sytuacji. Na całe szczęście najprawdopodobniej dalej wykonywał powierzone mu zadanie pod bramą. Pod koniec tego obrzydliwego pokazu, kiedy pokazano już prawie wszystkich zdeformowanych nieszczęśników, został już tylko gwóźdź programu. Słysząc to, gawiedź aż wrzeszczała z ekscytacji i euforii. Sam byłem ciekaw, co ci okrutnicy mogą mieć jeszcze w zanadrzu.
- Jako ostatnich przedstawiamy wam tę piękną parę! - krzyknął mężczyzna.
Pomachał dłonią na cyrkowców, którzy wprowadzili na scenę ciągniętego na łańcuchu garbatego karła z zezowatymi oczami, prowadzącego za rękę wychudzoną, trzęsącą się czarnowłosą kobietę, która wydawała z siebie przedziwne dźwięki i rozglądała się na boki.
- Garbaty, brzydki Tortoros oraz jego ukochana, opętana przez złego ducha, Aeris!
Towarzysząca mu młoda dziewczyna zaczęła klaskać rytmicznie i chodzić wokół okręgu, zachęcając zgromadzonych do wspólnego klaskania, a lud poszedł za jej śladem.
Para nieszczęśników stała na środku okręgu. Karzeł wciąż mocno ściskał dłoń kobiety, jakby chcąc jej przekazać, że ma się nie bać. Choć sam się bał. Było to po nim widać. Trząsł się i zagryzał wargi smutno patrząc na widownię. Prowadzący odparł:
- Tę oto parę powierzamy wam! Co chcecie by im uczynić?
- Rozdzielić ich! - wrzasnął ze śmiechem rosły, lecz brzydki mężczyzna. Innym spodobał się ten pomysł i krzyczeli razem z nim.
- Na wasze życzenie! A zapewniam, widok będzie ciekawy.
Prowadzący zbliżył się do dwójki z uśmiechem pełnym nienawiści. Tortoros zasłonił kobietę i gdy tylko mężczyzna się zbliżył, karzeł go uderzył, aż skulił się w pół. Paradoskalnie, miał całkiem dużo siły. Nie przewidział jednak, że pomocnica cyrkowca podejdzie od tyłu i pociągnie wychudzoną kobietę. Prowadzący zdążył się podnieść i sam złapał karła pod ramiona i zaczęli ich ciągnąć w przeciwne strony. Aeris zaczęła krzyczeć. Był to krzyk rodem z piekieł, nigdy takiego nie słyszałem. Poruszyłem się niespokojnie na miejscu, gdy motłoch śmiał się i wył euforycznie. W końcu rozerwano ich, a opętana kobieta zaczęła wyć jeszcze upiorniej i wić się na ziemi. Kilku innych zdrowych cyrkowców przyszło pomóc prowadzącemu w trzymaniu hardego karła, a zdeformowani nieszczęśnicy patrzyli z przerażeniem i niespokojem z klatek i namiotów. Karzeł krzyczał do kobiety rzeczy, które miały ja uspokoić. "Nie bój się", "Wszystko będzie dobrze", ale wydawała się nie słyszeć go w amoku. Prowadzącu puścił karła, zostawiając go z pomocnikami i zakrzyknął:
- Rozdzieliliśmy naszą uroczą parę! Ktoś tu jest malarzem? Myślę że to bardzo inspirująca scena. A więc co teraz? Co zrobić z tymi paskudami?- Zabić! Zabić! - krzyczała gawiedź. Żądne krwi bestie. To zdecydowanie profanacja życia. Widzą rozrywkę tylko w sprawianiu bólu i cierpienia. Moja Pani nigdy by na to nie pozwoliła. I ja też nie mam zamiaru. Zeskoczyłem z wozu i próbowałem się przedrzeć przez skupisko ludzi, ale z marnym skutkiem. Prowadzący rozłożył ręce i wzruszył ramionami z beztroskim uśmiechem.
- Zakończcie ich marne żywota, jak każą nasi kochani widzowie. - odparł.
Cyrkowcy przytrzymali karła przy ziemii. Wyrywał się i krzyczał, razem z kobietą. Ich wrzaski mieszały się ze sobą w upiornej symfonii bólu. Na początku odrąbano mu dłonie i stopy, dopiero później pozbawiono go głowy. Przerażający widok podniecający tych chorych ludzi. Skierowali się w stronę bezbronnej wychudzonej kobiety, siedzącej i wyjącej na ziemii. Nikt jej nie przytrzymywał. Była zbyt słaba. Poderwała się z miejsca i zaczęła uciekać przed katem, ale tłum wypychał ją do środka. W końcu udało mi się przepchnąć przez mur tych psychopatów. Złapałem tę biedną, przerażoną kobietę i wziąłem w ramiona. Na początku wyrywała się, ale po chwili nie miała już sił by dalej walczyć i luźno opierała się o moją klatkę piersiową. Zrozumiała chyba, że chcę jej pomóc, bo wtuliła się we mnie mocno i wbiła palce w moje plecy. Tłum poburkiwał między sobą niezadowolony z tego, że psułem im zabawę.
- Zjeżdzaj stąd!
- Puść tę pokrakę, kmieciu!
Wydzierali się. Mężczyzna z siekierą w dłoniach podszedł do mnie, jednak wyciągnąłem rękę, by go zatrzymać.
- Nie waż się podejść bliżej.
- Puść ją, albo będę musiał rozłupać tez twój łeb - nachylił się nade mną.
Wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł lodowaty dreszcz, a włosy na karku zjeżyły mi się. Naprawdę, bałem się. Bardzo. Wiedziałem, że moja Pani nie pozwoli bym zginął w takiej chwili, ale mimo wszystko, nie mogłem powstrzymać wewnętrznego strachu.
- Hańba tym, których bawi rozlew niepotrzebnej krwi. - spojrzałem w oczy oprawcy.
- Drogi panie, ależ proszę się odsunąć, niepotrzebne są tu żadne bójki. To tylko zabawa... - odparł żałosny prowadzący.
- Śmierć to dla ciebie zabawa, imbecylu? - warknąłem. - Nosisz w sobie tę samą krew co to biedne stworzenie, a więc nie masz prawa rozlewać jej dla uciechy.
- Przecież ona i tak by bez nas umarła gdzieś na ulicy, więc co to za różnica...
- Wezmę ją ze sobą. Nie umrze i zapewnie jej jako taki byt. Stoi?
- Aeris jest moją własnością i nie mam zamiaru jej oddać jakiemuś obcemu chłopowi - prychnął prowadzący.
- Więc zamierzasz ją zabić? Nie wstyd ci? Sądzisz, że w zaświatach jej duch ci to wybaczy?
Prowadzący zamilkł i zbladł. Odwrócił się powoli do widzów i rozłożył ramiona.
- Tym więc oto...zaskakującym i...miłosiernym akcentem zakończymy nasz pokaz...Aeris odnalazła łaskę...
Ludzie zawyli i gwizdali na ten obrót spraw. Niektórzy nawet rzucali przedmiotami, ale po chwili wszyscy się rozeszli. Jedna osoba, która przechodziła obok mnie splunęła obok i kazała udławić mi się tym potworem. Siedziałem tak na ziemi, dalej trzymając w ramionach upośledzoną kobietę, czekając aż wszyscy się rozejdą. Kiedy to nastąpiło, spojrzałem w twarz kobiecie. Można by o niej stwierdzić, że była całkiem urodziwa, ale wyniszczona.
- Ona słyszy dźwięki i słabo mówi. - usłyszałem za sobą głos.
Odwróciłem się i zobaczyłem młodego chłopca z okropną naroślą na głowie. Widziałem go na pokazie. Zdaje się, że nazywali go dwugłowy Jimmy.
- Skąd to wiesz?
- Tortoros mi mówił. Aeris była w nim zakochana chyba, a on się nią opiekował. Proszę, zabierz ją z tego okropnego miejsca. Jest dziwna, ale bardzo życzliwa. - mówił swoim piskliwym głosem.
- Wezmę. - Kiwnąłem głową.
Pomogłem jej wstać i chwyciłem ją za rękę. Ostatni raz spojrzałem na rozczłonkowane ciało karła, żałując, że nie zdążyłem pomóc i jemu. Zostawiłem Aeris na chwilę samą. Przyłożyłem dłoń do krwawiącego ciała karzełka. Podszedłem z powrotem do kobiety i odcisnąłem dłoń na jej obojczyku. Jęknęła cicho. Chwyciłem ją ponownie za rękę. Skierowałem się w stronę noclegowni. Musiałem jeszcze spotkać się z Cyrilem.
CZYTASZ
Heretyk
Historical FictionJak łatwo jest sterować ludźmi? Przy odpowiednich umiejętnościach to niemal żaden problem. Czy w świecie manipulacji jest miejsce na prawdę?