...A pewnego dnia udało mu się nawet zbić naraz kilka talerzy i ozdobny wazon. Niesamowity huk sprawił, że od tej pory trzymał się z dala od tych szafek, ale i tak była to jedna z jego, niestety, ostatnich psot w tym domu.
Panowała wręcz absolutna cisza, jednak dla kota czaiło się w niej wiele ciekawych dźwięków: odległy klakson, podejrzane skrobanie za ścianą, pacnięcie czapy śniegu o ziemię, i...dźwięk stóp podążających do drzwi. Automatycznie kociak znalazł się przy drzwiach, jednak w pewnej odległości. Może ludzie ci nie byli przyjemni, ale ich powrót zawsze oznaczał nadzieję na jakiś posiłek i krótką zabawę. Najpierw wszedł mężczyzna, odganiając intensywnie kota ręką i niezrozumiałymi, mruczanymi pod nosem słowami. Zdążył tylko otrzeć się lekko o nogę dziewczynki, która nie raczyła nawet na niego spojrzeć, gdy nagle czyjaś dłoń gwałtownie zbliżyła się do niego, próbując złapać Mooni'ego za kark. Kot obrócił się i przesunął po niej łapą, nie wyciągając nawet mocno pazurów, ot, zarysowując karoserię. Rozległy się ostre krzyki, zrobiło się niezłe zamieszanie, w którym zwierzę młóciło pazurami powietrze i syczało. Skończyła mu się cierpliwość.
Wreszcie dwunożne istoty odeszły, a on siedział jeszcze tam dłuższy czas, czyszcząc się pieczołowicie. Dopadł go głód, więc poszedł do kuchni, mając nadzieję na pełną miskę. Rzecz jasna stała pusta i wylizana do czysta. Z początku wpatrywał się tylko intensywnie w kobietę stojącą nad garami, później zaczął miauczeć głośno, domagając się swojej porcji. Zwykle przynosiło to efekty, ale dziś była wyjątkowo uparta. Już do niej podchodził, gdy wydała z siebie dźwięk przypominający niskie prychnięcie i rzuciła mu parę ochłapów. Po spałaszowaniu ich jak zwykle udał się na spoczynek.
Drzemał w miękkim fotelu, kiedy obudził go niski, ostrzegawczy głos człowieka, wypowiadający jego imię. Instynktownie zerwał się, strosząc sierść. Mężczyzna fuknął w jego stronę, i wyciągnął zza pleców zabawkę: tę małą, szarą myszkę. Kot przyczaił się, wyczuł też ze strony agresora jakby...zadowolenie. Nie przejął się tym zbytnio, i po chwili rzucił się na ofiarę. W takiej szalonej gonitwie szybko dotarli pod drzwi wyjściowe. Wtedy stało się coś zupełnie nieoczekiwanego i wspaniałego dla Mooni'ego: stanęły one otworem.
Do mieszkania wdarł się podmuch chłodnego powietrza zawierającego dziesiątki ciekawych zapachów. Z nieba spadały znane mu zimne, różnokształtne płatki, za którymi uwielbiał ganiać i godzinami obserwował je zza szyby. Na ziemi zalegała gruba warstwa puchu, aż do żelaznego ogrodzenia. Wszędzie śnieg, wolność, lód, chłód, śnieg, wolność, lód, chłód. To jednak nie przeszkodziło kotu wyskoczyć z domu z prędkością światła i zapaść po sam brzuch w lodowatej kołderce. Dodatkowo orzeźwiło go głośne trzaśnięcie drzwi. Niezrażony tym, zaczął tarzać się w białym całunie z rozkoszą, biegać wkoło na przemian z wdrapywaniem się na pobliski klon i obserwowaniem wróbli, by w odpowiednim momencie skoczyć w ich stronę i spłoszyć stadko, niestety bez efektów w postaci zdobyczy. Jego radość nie miała granic. Próbował także pójść dalej, za płot, lecz po prześlizgnięciu się między prętami przed nosem przejechał mu samochód. To skutecznie go odstraszyło...nie należał jednak do tchórzliwych kotów, i kilka razy jeszcze przeszedł się chodnikiem. Jakimś cudem nie zapuścił się do żadnego z sąsiadów.
Rozgrzany, lecz przyzwyczajony do ciepła, przez długi czas nie odczuwał chłodu, ale w końcu zaczął mu dokuczać. Łapki zesztywniały, mróz szczypał w nos, musiał przymykać oczy, by nie dostały się do nich płatki śniegu. Wtedy uznał, że jest to czas powrotu do tych okropnych ludzi, będących źródłem gorąca i pożywienia, czyli dwóch najbardziej cenionych przez kota rzeczy. Stanął pod drzwiami i zaczął głośno miauczeć, bo jasne było, że tylko tak to do nich dotrze. Wkrótce przeszedł do uporczywego drapania, następnie wskoczył z impetem na parapet kuchenny. A śnieg wciąż padał, przykrywając powoli futro cienką warstwą...
YOU ARE READING
Mooni był szary
Short StoryMooni był szary... I pewnie powinien być taki dalej. A jednak teraz jest małą, zziębniętą, białą kulką, która czeka...wciąż czeka...ale coraz bardziej zaczyna wyczekiwać zupełnie czegoś innego. Śmierci.