Salieri wszedł do korytarza, a za nim wszedł jego stary przyjaciel a jednocześnie z zawodu lekarz. Mieszkał zaledwie dwa domy dalej, wiec podróż do niego nie zajęła mu dużo czasu. Podczas drogi opowiedział mu co się stało, również z tym, że jak Mozart go zobaczy raczej nie będzie chciał współpracować. Oboje poszli od razu do kuchni, skąd Salieri wziął dwa kieliszki. Poszedł do salonu, gdzie na kanapie siedział Wolfgang. Nalał do kieliszka wina i podał mu.
- Masz, na nerwy - burknął.
-Co? Nie! Nie chcę! Ja nie pozwalam! Nie rozumiesz? Nie chcę żadnego dentysty! - zawołał, czym mógł bardzo przypominać małe, rozkapryszone dziecko, choć nie była do to końca prawda.
Był najzwyklej w świecie przerażony, miał traumę z dzieciństwa, o której nie mówił nikomu. Od czasu tego wydarzenia postanowił, że już nigdy nie pójdzie do dentysty, a teraz widząc go tak blisko przed sobą, z przerażenia zupełnie stracił umiejętność rozsądnego myślenia. Widząc, że Salieri zbliża się do niego, szybko odskoczył do tyłu i zasłonił buzię rękoma.
-Nie chcę! - krzyknął jeszcze raz, choć niemal zupełnie jego głos stłumiły ręce.
No to ładnie...
- Och nie będzie żadnego dentysty - warknął - najpierw się napijesz potem na spokojnie ze mną porozmawiasz - mruknął wciskając mu w rękę kieliszek.
-Na pewno...? - spytał niepewnie, odsłaniając buzię, jednak ciągle z przerażeniem wpatrując się w mężczyznę stojącego koło Salieriego. - Więc kim on jest?
- To nie dentysta... tylko lekarz. Różnią się tym prawda? Musi sprawdzić twoją ranę nie zęby - burknął siadając na przeciwko Mozarta - Czy teraz będzie mógł w spokoju zobaczyć twoje rany czy dalej będziesz się buntować? - spytał.
-Um... ja... - wydukał speszony i w pokorze spuścił głowę. - Nie będę się buntować... Ale tylko, jeśli to nie jest dentysta.
Zdjął marynarkę i odsłonił ranę na ramieniu, by lekarz mógł ją obejrzeć.
Kiedy lekarz zaczął oglądać jego ranę, Salieri nalał mu do kieliszka czegoś mocniejszego. Może dzięki temu da w końcu zobaczyć jego zęba. Antonio przeczuwał, że to będzie długa noc. Jak tylko lekarz skończył wyciągnął z torby maść, dając ją Mozartowi z wszystkimi instrukcjami i poszedł rozliczyć się do kuchni z Salierim.
Wolfgang, zupełnie wyczerpany całym dniem, położył się na kanapie i zwinął w kulkę, próbując się choć trochę ogrzać. Udało mu się sięgnąć swoją marynarkę, która wisiała na krześle i okrył nią nagie ramiona. Wsunął poduszkę pod głowę, ale... nie mógł usnąć. Za bardzo bolał go ząb, a w dodatku zrobiło mu się słabo. Wiedział, że nie powinien pić, nawet, jeśli według Salieriego miało mu to pomóc, choć... skąd on mógł wiedzieć, że Mozart ma tak słabą głowę?
-Salieri - szepnął cicho, jakby chcąc zawołać muzyka, ale gdy ten nie przyszedł, w milczeniu zaczął się przysłuchiwać rozmowie, którą było słychać z kuchni.
- Ile zapłacić? - spytał Salieri.
- Ech... tyle co za normalną wizytę - odparł na to lekarz - Jeśli nie da sobie zajrzeć do gęby, będę musiał dać mu jakieś porządne znieczulenie, a ty czym prędzej będziesz musiał sprowadzić go na ziemię. Jeśli wda się zakażenie... Wolałbym o tym nie myśleć. - Salieri cały czas milczał, zastanawiając się co zrobić z muzykiem.
Wolfgang, słysząc to, co powiedział lekarz, ledwo powstrzymał okrzyk przerażenia. Jego otumanionym alkoholem umysłem w całości zawładnęła chęć ucieczki. Po cichu wstał z miejsca i na palcach przeszedł koło otwartych drzwi kuchni. Stanął na chwilę w korytarzu, w całkowitej ciszy, a kiedy nie usłyszał żadnej niepokojącej rozmowy, pewny, że nikt go nie słyszał, wszedł po schodach na górę, coraz mocniej chwiejąc się na nogach. Wszedł do łazienki i po cichu zamknął drzwi, które od razu zabarykadował wszystkim, co tylko miał siłę przesunąć.
CZYTASZ
Adventures of Mozart & Salieri
Teen FictionKolekcja improwizacji opowiadająca różne i nietypowe historie z życia Wolganga Amadeusa Mozarta i Antonio Salieriego, dwójki muzycznych rywali, a zarazem wspaniałych kompozytorów.