Rozdział 12

514 10 0
                                    

-Dobra, udało się -powiedziała, wchodząc z powrotem do salonu po jakichś 20 minutach.

Pana Reynoldsa jednak nie zastała. Zaczęła nerwowo chodzić w kółko, zastanawiając się gdzie też go wywiało.

-Jak poszło?-usłyszała jego głos za plecami i szybko się odwróciła.

Stał przed nią, ale chyba nieco więcej...z niego.

-Am...-momentalnie się zaczerwieniła. Uniosła brew prowokacyjnie, by odwrócić uwagę od koloru, który pojawił się na jej twarzy.

-Coś nie tak?-zapytał, ukrywając rozbawienie i podszedł do niej.

Wzięła głęboki wdech i złożyła ręce na piersi.

-Dlaczego do cholery, jesteś...-nie dokończyła, bo wszedł jej w słowo.

-Postanowiłem skorzystać z okazji. Przeszkadza ci to?

Ledwie się powstrzymała żeby nie prychnąć.

Oczywiście, że mi to przeszkadza! Jedyne co masz na sobie to ręcznik! I to w dodatku biały, a biały to symbol niewinności, czyli zdecydowanie nie twój!-krzyczała w duchu.

-Uznam tę ciszę za „nie"-powiedział, kiedy nadal nie odpowiadała i przysunął się ciut bliżej. -Jeśli chcesz, to też możesz...-myślał przez chwilę jak dobrać słowa. -...skorzystać z okazji -uśmiechnął się.

Pokręciła głową, niedowierzając.

-Ja, czy pan?

Na chwilę spuścił głowę by ukryć uśmiech.

-Powiedzmy, że oboje na tym skorzystamy, Ary.

-Nie wydaje mi się -starała się nie patrzeć na jego nagą klatkę piersiową, która mówiła coś kompletnie innego. Chrząknęła mocno.

-Daj spokój, będzie fajnie!-rzucił na luzie, szturchając ją w ramię.

Popatrzyła na niego spode łba.

-Chyba sobie żartujesz. To głupie, nie pójdę teraz pod twój prysznic. Jaki to ma sens, co?!-oburzyła się jego pomysłem.

-Czy wszystko musi mieć sens? Po prostu idź -wskazał jej drzwi ruchem głowy.

-Nie! Chyba cię pojebało do reszty! Jaki w tym cel?

-Dydaktyczno-rozrywkowy cel. Zadowolona? A teraz śmigaj...

-Okey, ty chyba naprawdę oszalałeś...

-Mówiłem ci, że Alice dziś nie przyjedzie -przypomniał skonsternowany, czując, że zna powód jej niepewności.

-Nie tylko o to się martwię...-wymamrotała pod nosem, mocniej zaciskając ręce.

Westchnął krótko.

-Nie mam zainstalowanych kamer w łazience -oznajmił i rozłożył szeroko ręce.

-Dobra -fuknęła zdenerwowana.

-Nawet jeśli teraz bardzo bym chciał -szepnął, gdy skierowała się w stronę łazienki.

Mimo że mówił cicho, usłyszała i odwróciła się gwałtownie.

-Co pan powiedział, panie Reynolds?!-zacięcie w jej głosie sprawiło, że aż się cofnął.

Zrobił minę niewiniątka.

-Przecież ja nic, a nic nie mówiłem!

-Kłamczuch z pana -starała się naśladować jego głos.

W.O.W (Część I) Właśnie O Tobie MyślałamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz