Rozdział 21

410 7 0
                                    

-Nieźle to wymyśliłeś -przyznała ciemnooka brunetka, podchodząc do niego, kiedy wszyscy pozostali opuścili klasę.

Stanął przed nią, a ona objęła go za szyję, uśmiechając się.

-Wiem. Jestem genialny -westchnął, jakby załamany tym faktem, kładąc dłonie na jej talii.

-Nie przesadzajmy...

-Nie przesadzam. Nie zapominaj o tym, że obroniłem magisterkę.

Zaczęła się śmiać i oparła czoło o jego klatkę piersiową, zaciągając się jego zapachem.

-Też mi wyczyn -wymamrotała lekceważąco.

Przyciągnął ją bliżej siebie i oparł brodę o czubek jej głowy.

-Pogadamy za parę lat -mruknął, przymykając oczy i rozkoszując się obecną chwilą.

Czuł bijące od dziewczyny ciepło, które automatycznie przechodziło na niego w przyjemny sposób. Zaczął przesuwać dłonią wzdłuż jej włosów, wyraźnie czując jej oddech na swoim obojczyku. Mrowienie jego skóry było jedyną oznaką tego, że łaskoczące powietrze jednak do niego dociera. Czuł bicie jej serca, które uderzało rytmicznie, jednak odrobinę szybciej niż powinno. Uśmiechnął się lekko, zerkając na swoją ulubienicę. Miała zamknięte oczy i oddychała powoli, wtulona w niego.

-Ojojoj, jak słodko...

Popatrzył przed siebie i w momencie przewrócił oczami.

-Dzień dobry, panno June -powiedział, nie ruszając się ani o centymetr.

-No siema! Nie nauczycie się zamykać tych zasranych drzwi, co nie?

Arya odwróciła się niechętnie, a widząc swoją najlepszą przyjaciółkę wykonała ten sam gest co chwilę wcześniej pan R.

-Słodziaśnie, serio. Czuję jak mi cukier podskoczył, zaraz mi cholesterol żyły wywali!-uśmiechnęła się przesadnie, z miną jakby chciała kogoś zamordować.

-Tak, wiemy. Mamy taką nadzieję -odparła brunetka i usiadła na ławce. -Dlaczego ty za każdym razem tutaj wchodzisz, kiedy jesteśmy sobą...zajęci? Dlaczego ty? Dlaczego za każdym, jebanym razem?-zapytała po chwili, podnosząc wzrok na sufit.

-Myślisz, że tak podoba mi się oglądanie was w sytuacjach damsko-męskich? Odpowiem ci -nie. Wcale mi się nie podoba. Ale z jakichś powodów Bóg tak chce, więc zaakceptujmy jego dziwne wybory, bo nam nakopie jakimiś plagami do dupy i nie będzie za fajnie.

-Czego chcesz tym razem?-tym razem to Alex zabrał głos, patrząc na nią trochę podejrzliwie.

-Chcę porozmawiać z „panem nierządnicą"-popatrzyła na niego. -Czyli z tobą -podeszła do biurka, o które się opierał z hardą miną.

-Tia, domyśliłem się -zacisnął ręce na piersi i odchrząknął. -Słucham cię, panno...

-Dobra, dobra! Zamknij się -przerwała mu.

Westchnął, mocniej zaciskając ręce i popatrzył na nią wyczekująco.

-Ale sama na sama -sprecyzowała cel swojej wizyty, patrząc wymownie na Aryę.

-Co? A to dlaczego?-oburzyła się, rzucając nerwowe spojrzenie panu R.

-Bo tak mi się zachciało. Wynocha!-wskazała palcem na drzwi i machnęła dłonią ponaglająco.

-Ale...

-No idź wreszcie!-warknęła ostrzegawczo Mary.

-Dobra, niech ci będzie. Tylko spokojnie -obydwoje -wycofała się powoli, idąc tyłem i nie spuszczając ich z oczu. Zniknęła za drzwiami, uprzednio wykonując jednoznaczny gest, informujący, że i tak ma ich na oku.

W.O.W (Część I) Właśnie O Tobie MyślałamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz