_6_

308 36 10
                                    

Clock spojrzała na mnie, później na Sleny'ego, który tylko pokiwał głową, po czym wybiegła na korytarz wraz z Panem Właścicielem. Chwilę zastanawiałam się - pójść tam, czy nie ryzykować? Z zamyśleń wyrwał mnie jednak długi, kobiecy krzyk dochodzący z holu głównego. Nie no, nie mogłam tak tu stać. Z lekkim zawachaniem wyszłam z gabinetu i zeszłam schodami parę stopni w dół.
Będąc już na parterze, jedyne co widziałam to duże koło utworzone przez niektórych mieszkańców rezydencji, najprawdopodobniej zebrali się wokół osoby krzyczącej. Niektórzy jednak trzymali się z bardzo daleka.

- Puść mnie! - krzyczał dziewczęcy głos - chcę rozmawiać z szefem, do cholery!

Po tym, usłyszałam dość mocne uderzenie, a Toby, trzymając się za głowę, odsunął się od grupki. Teraz widziałam wyraźniej. Twarze innych były zarówno zaskoczone i zdziwione, a w centrum widziała postać około 19-letniej, czarnowłosej dziewczyny. Wyglądała znajomo, albo mi się coś zdawało.

Oczy Clock skierowały się w moją stronę, po czym z wyraźnym niedowierzeniem, wróciły z powrotem na dziewczynę. Slendy podszedł bliżej.

- Myśleliśmy, że nie żyjesz - powiedział bez emocji w głosie, to chyba standard.
Dziewczyna parsknęła.

- Najwidoczniej moją "mocą", o której mówiłeś było coś w rodzaju - przerwała z zamyślonym wyrazem twarzy - nie wiem jak to nazwać..

- Minęło już parę lat.. - mruknął Slendy, po czym zwrócił się do innych, pokazując coś ręka - wróćcie do siebie, muszę porozmawiać z Kate. Proszę - reszta tylko wymamrotała coś pod nosem, po czym posłusznie wyszła z pomieszczenia. Kątem oka zauważyłam tylko Masky'ego próbującego wyciągnąć Hoodiego z pokoju.

Wtedy zamarłam, uświadamiając sobie coś.
Co?
Kate?
..ta Kate?
Potrząsnęłam głową, obserwując jak Slendy odprowadza Kate do siebie.

--

Minęło parę godzin odkąd byłam świadkiem tej dziwnej sytuacji. Od tego czasu siedziałam gdzieś w jakimś pomieszczeniu, na tyłach domu. Jeżeli miałabym być szczera - nie, nie chciałam tu zostać. Czemu ta posiadłość w ogóle istnieje? Może to mi się tylko śni? Nie wiem.
Ale bardziej ważne jest to, czy to naprawdę ona?
"Siostra", co?

- Nie powinno cię tu być - usłyszałam nagle żeński głos za sobą. Odwróciłam się szybko

- Kate? Uhh.. - nie wiedziałam zbytnio co mówić, może jesteśmy jakoś spokrewnione, ale się nie znamy, tak? - Slender mówił coś o mnie?

- Nie, do cholery - szybko złapała mnie za ramię z podenerwowanym wyrazem twarzy. Obniżyła ton, mówiąc ciszej - nie jestem Kate.

Wtedy osłupiałam.
Jej oczy były inne, szmaragdowe, nienaturalne. Jej cera bledsza niż wcześniej.

- Jestem Lilith - zwiększyła uścisk na moim ramieniu, szepcząc - pomóż mi.

~Las morderców v3~ HOPEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz