prolog

2.1K 241 37
                                    







— I wtedy powiedział do mnie, Dara, nie możesz wydawać wszystkiego na buty! — wykrzyknęła dziewczyna, ciskając kubek z kawą ponownie na szklany stolik, który złowieszczo zaszczękał.

— Ech, z takimi się nie da — odparłem, mocząc usta w swojej kawie. — Gdyby mi któryś gnojek kazał ograniczać finanse to bym mu jebnął, nie żartuję, naprawdę.

— Jasne, jasne. Gdyby był wystarczająco przystojny, sprzedałbyś nawet swoje zamszowe kozaki, mówię ci.

Obruszyłem się trochę, ale tylko trochę, bo chyba było w tym trochę racji. Dara widząc moją kwaśną minę, zaśmiała się głośno i szturchnęła mnie w ramię.

— No już, nie krzyw się tak. Ciesz się, że jesteś wolny, młody i do wzięcia — oznajmiła, krzywiąc swoje czerwone od szminki usta w lekkim uśmiechu. — W przeciwieństwie do mnie.

Przewróciła oczami.

— Och, teraz to ty się zgrywasz. Uwielbiasz być w związku, a już zwłaszcza z tym matołem, którego swoją drogą chcę poznać jak najszybciej.

— Jasna sprawa, tylko on musi znaleźć czas, już z nim o tym rozmawiałam — odparła, kładąc dłoń na policzku, przez chwilę wyglądała jakby naprawdę coś ją martwiło, ale wolałem nie pytać. — Znaczy się próbowałam rozmawiać, ostatnio jest strasznie zapracowany, a wziął jeszcze jeden etat, sam chuj nie wie dlaczego.

— Rzuć gnoja nim będzie za późno.

Zaśmiała się.

— Nie, nie. To już szósty rok, mówiłam ci. — Stale okręcała na swoim palcu spory pierścionek.

— To przynajmniej przetrąć mu tyłek, niech się czegoś nauczy. — Spojrzałem na zegarek. — O cholera jasna, zaraz się spóźnie.

Szybko zgarnąłem rzeczy ze stolika, wrzucając je do skórzanej torby, po czym już miałem wyciągnąć z kieszeni kilka banknotów, kiedy Dara zatrzymała mnie ruchem dłoni, kilka kosmyków wypadło z jej kucyka i odpadło na mleczne czoło.

— Stop, stop. Dzisiaj ja płacę — oznajmiła. — Wiem, że potem zawsze brakuje ci drobnych na metro.

— Jeju, dzięki — odpowiedziałem, wciągając na siebie bielutką kurtkę, tak pedalską, że sam miałem ochotę pobić się w jakimś zaułku. — Znowu ratujesz mi dupę.

— Taka moja praca, a teraz leć już, bo się spóźnisz!

— A racja, racja. W ogóle dzisiaj przychodzi nowy wykładowca. Stary chyba zszedł na zawał. — Swoim zwyczajem najwięcej do powiedzenia miałem, gdy już powinienem wychodzić.

— Tylko postaraj się zrobić na nim dobre wrażenie — dodała, spoglądając na mnie przyjaźnie, ale lekko pobłażliwie.

— Ja zawsze robię dobre wrażenie! — wykrzyknąłem już przy samych drzwiach, a ona spojrzała na mnie robawiona.

— Tak, tak, dlatego właśnie poznałam cię podczas twojego ataku histerii, spowodowanej wyjątkowo nieudaną trwałą.

— To była jednorazowa sprawa, a tak ogółem to..

— Nie rozgaduj się tylko postaraj się raz w życiu być punktualnym — przerwała mi.

— Dobra, dobra, a jeśli ten twój gnój nie znajdzie dla ciebie odrobiny czasu więcej, to biorę cię dla siebie. To postanowione — oznajmiłem, wybiegając już z kawiarni.

Ostatnim co dostrzegłem była Dara, posyłająca mi całusa zza szyby.

lick me, daddy | chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz