- Siadaj. - powiedziałem łagodnie i wskazałem Ginie miejsce obok mnie. Dziewczyna tylko skinęła głową. Jest ode mnie młodsza tylko o rok, a ja traktuję ją i myślę o niej jak o małej dziewczynce, a ona ma już dziesięć lat! Ale... to zapewne przez moje przywiązanie do siostry. Taka mała, bezbronna. Co się z nią teraz dzieje? Czy jest zdrowa? Ma dach nad głową? Gdzie jest? A może... ona też mnie szuka? Zbyt wiele myśli kłębi się w mojej głowie.
- Mick? - z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciółki.
- Hmm? Ah, tak. Przepraszam. Zamyśliłem się.
- Właśnie widzę. Mieliśmy pogadać. - przypomniała.
- Tak... bo widzisz - przeczesałem włosy ręką, zmieszany. - Chciałem żebyś ze mną zamieszkała. Tutaj. - wypaliłem szybko zdając sobie sprawę jak głupio to brzmi.
- Ja? - powtórzyła głucho za mną i w szoku odwróciła głowę patrząc w ziemię. - Wiesz, że nie mogę.
- Dlaczego? - zapytałem szybko, chociaż domyślałem się już odpowiedzi.
- Może tobie się udało. Jedno dziecko nic dla miasta nie znaczy. Zwłaszcza sierota taka jak ty. Ale gdy dołącza do tego drugie oboje są ścigani i nie pozwolą im żyć wolno. Jeśli z tobą zamieszkam to oboje wrócimy do sierocińca, rozumiesz?
- Rozumiem, ale... - zacząłem.
- Mick - chwyciła mnie za rękę. - Musisz znaleźć Rose. W sierocińcu nie będzie to możliwe. Wiesz o tym.
- Wiem - westchnąłem. Co miałem zrobić? Miała całkowitą rację.
- Właśnie. Masz jakiś nowy trop? - spytała, a ja popatrzyłem na nią niezrozumiale. Chwilę zajęło mi ogarnięcie o co jej chodzi.
- Nie. Znaczy powiem tak. Nie mam zielonego pojęcia kim był ten stwór, który zabił moich rodziców i co się stało z ludźmi, którzy kupili dom, ale tutaj ich z pewnością przez te półtora roku nie było.
- Myślisz.... że im stało się to samo co twoim rodzicom?
- Tego nie wiem. Mogli też w ogóle tutaj nie dojechać. - gdy tylko wypowiedziałem te słowa zapadła grobowa cisza przerywana tylko cykaniem świerszczy zza uchylonego okna.
- Pokażesz mi dom? - doszło mnie pytanie Giny. Chwilę jeszcze patrzyłem na nią w milczeniu i zastanawiałem się. Po pewnym czasie jednak wstałem i ruszyłem w stronę drzwi, w których się zatrzymałem.
- Chodź - rzuciłem przez ramię. Dziewczyna podbiegła do mnie i chwyciła mnie za ramię. Miły dreszcz przeszedł po całym moim ciele. Kilkanaście minut oprowadzałem ją po domu i mówiłem o poszczególnych pomieszczeniach. W końcu jednak wchodząc na górę Gina zatrzymała się.
- A te drzwi są od czego?
Szybko podbiegłem i je zasłoniłem.
- To pokój Rose. Nie wolno tam wchodzić. To jej pokój. Ona tu kiedyś wróci. - zacząłem mówić zdając sobie, że ton, którym wypowiedziałem te słowa brzmiał jak obsesyjne tłumaczenie szaleńca. A może to już jest obsesja szaleńca?
- Dobrze - usłyszałem w odpowiedzi po czym jej drobna dłoń objęła moją i ruszyliśmy schodami w dół.
- Ciocia Medlock będzie się martwić. Muszę już iść. - poinformowała mnie.
- Zaczekaj, obiecałem, że cię odprowadzę.
- Będziesz wracał tak sam? Po ciemku?
- A mam jakieś inne wyjście? - zaśmiałem się i poczochrałem jej włosy. - Złożyłem obietnicę. - przypomniałem ubierając kurtkę.
Po chwili poczułem jak jej drobne ręce przytulają mnie od strony pleców.
-Mick, dziękuję.
- Nie masz za co, mała. - uśmiechnąłem się i odwróciłem przodem do niej odwzajemniając przytulasa jakim mnie obdarzyła.
- Chodź - ponagliłem ją trochę, bo bałem się, że przez te drobne czułości będę chciał ją zatrzymać. Szybko się ubrała i chwilę później byliśmy już w drodze na autobus. Przystanek był przy sklepie Pana Mayers'a, więc mięliśmy spory kawałek do przejścia. Niezrażeni późną porą i ciemnością, która nas otaczała, gdy szliśmy przez las wciąż kontynuowaliśmy naszą przerwaną pogawędkę. Co i rusz w krzakach coś szeleściło i Gina ciągle gwałtownie się obracała, przestraszona. Mimo że sam się trochę bałem, w końcu jestem tylko jedenastoletnim chłopcem w samym środku ciemnego lasu, przygarnąłem ją ramieniem do siebie. Czułem jak drży i starałem się aby mój dotyk działał na nią możliwie kojąco. W końcu dotarliśmy na przystanek. Autobus przyjechał dopiero po pół godzinie, a my staliśmy zmarznięci i na niego wyczekiwaliśmy. Gdy już się pojawił nie mogliśmy ukryć naszego ogromnego zdziwienia.
- Pani Medlock.... Ja właśnie... - zacząłem się tłumaczyć widząc moją byłą już opiekunkę.
- Oj, Mick. Wiedziałam, że tak będzie. - powiedziała wzdychając i podchodząc do nas. - Ale nie gniewam się. Rozumiem, że ciężko jest się wam rozstać, ale jest już późno i...
- Wiem - przerwałem jej zmieszany.
Kobieta tylko popatrzyła na mnie z lekkim uśmiechem i podeszła bliżej kładąc rękę na moim ramieniu. - Dobranoc, Mick. - powiedziała tylko, pocałowała mnie troskliwie w czoło i razem z Giną zniknęła za drzwiami busa, który powoli zaczął się oddalać. Chwilę jeszcze patrzyłem za nim gdy zniknął za gęstwiną drzew. Przez chwilę, gdy zostałem sam nadszedł mnie cień wątpliwości, czy aby napewno dobrze robię. Zaraz jednak zniknął, bo przed twarzą pojawiła mi się Rose. Z kieszeni spodni wyjąłem nasze wspólne, podpalone na obrzeżach zdjęcie i pogładziłem z czułością wizerunek siostry. Potem ruszyłem w drogę powrotną chowając wcześniej zdjęcie na swoje miejsce.Gina
Noc zapadła nagle i niespodziewanie. Siedzenie samej w pustym pokoju i wpatrywanie się w sufit było moim jedynym zajęciem na ten wieczór. Kolacji nie jadłam chociaż Pani Medlock usilnie próbowała mnie do tego zachęcić. Nie miałam apetytu, zwłaszcza, że Mick już nie może jeść ze mną i nie ma go blisko. Zawsze był dobrym przyjacielem i towarzyszem, ale teraz gdy już przyzwyczaiłam się do jego obecności nie mogę tak po prostu przyznać, że mi go nie brakuje. Obróciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy starając się zasnąć.
***
Następnego ranka jak zwykle ubrałam się i zeszłam na dół pożegnać się z ciocią Medlock. Droga do szkoły nie zajęła mi długo. Gdy tylko się tam znalazłam od razu skierowałam się w stronę szatni. Wchodząc do niej potrąciła mnie dziewczynka z młodszej klasy, jedna z nowszych w szkole. Zmieszana tylko rzuciła krótkie -Przepraszam! - i zniknęła za rogiem. Skinęłam lekko sama do siebie głową i weszłam do szatni. Wiążąc buty nagle znieruchomiałam. Długie brązowe włosy, drobna budowa i duże ciemnobrązowe oczy przesycone smutkiem. Szybko zawiązałam buty do końca i zerwałam się na równe nogi zabierając plecak i wybiegając na korytarz w pełnym pędzie w poszukiwaniu dziewczynki, która mnie potrąciła. Nigdzie jednak nie mogłam jej znaleźć. Ale... to mogła być ONA.
Hej,
Przepraszam, że rozdziału nie było tak długo, ale powód macie na mojej tablicy.
gabi12959
![](https://img.wattpad.com/cover/92509456-288-k934145.jpg)
CZYTASZ
Wyrzutek [ZAWIESZONE]
Mystery / ThrillerKiedy ktoś nam bliski sprowadza na całą rodzinę ból, cierpienie i śmierć, zazwyczaj mu tego nie wybaczamy. Mick jednak nadal chce chronić swoją młodszą siostrę. Gdy po pożarze się rozdzielają, a chłopak uważa swoją misję za przegraną los znów łączy...