Dziewczynka jakby rozpłynęła się w powietrzu. Wokół było już niewielu uczniów, bo lekcje już się zaczęły. Chwilę zastanawiałam się nad opcją przepatrzenia innych klas w poszukiwaniu brązowowłosej, ale szybko odrzuciłam ten pomysł uznając go za dziecinny. W końcu ruszyłam w kierunku swojej sali, gdzie już czekałam na mnie rozsierdzona matematyczka. Rzuciłam tylko krótkie "przepraszam za spóźnienie " w jej stronę i skierowałam się ku swojej ławce, gdy nauczycielka zatrzymała mnie zimnym tonem:
- Williams, wracaj tutaj. Słuchasz mnie w ogóle, dziecko? - zapytała.
Muszę przyznać, że akurat gdy do mnie mówiła całkowicie się wyłączyłam.
- Przepraszam, proszę Pani. Zamyśliłam się.
- Właśnie widzę. Do tablicy.
- Do tablicy? Ale dlaczego? - zapytałam całkowicie zbita z tropu poleceniem. Zdawałam sobie sprawę, że nie przygotowałam się na to przez tą całą akcję z Mick'iem. Musiałam polegać na wiedzy, którą zdobyłam słuchając tej jędzy na lekcji.
- Bo mam taki kaprys. - odpowiedziała po chwili.
Miałam czas tylko odłożyć plecak i zaraz do niej wróciłam.
- Dobrze... powiedz mi, dziecko moje kochane... jak dzielimy pisemnie? - padło polecenie.
Chwila wahania i zapisałam na tablicy przykładowe równanie.
- Dobrze, teraz to rozwiąż.
Popatrzyłam na tablicę. Mogłam wybrać inne równanie... . Ostatecznie siadłam do ławki z czwórką, bo pomyliłam się nieznacznie w rachunkach, ale byłam z siebie zadowolona. Starałam się już tylko skupić na lekcji, ale myśli ciągle zaprzątała mi dziewczynka z szatni. Przecież takich dziewczynek może być wiele! Ale jednak coś w niej nie dawało mi spokoju. Wewnętrzne przeczucie mówiło mi, że powinnam dowiedzieć się o tej małej czegokolwiek. Wystarczyłoby same imię i nazwisko i wszystko stałoby się wystarczająco klarowne. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek na przerwę. Wyszłam na nią powolnym krokiem. Zajrzałam do szafki na książki, żeby wyciągnąć strój na WF kiedy zobaczyłam karteczkę. Obraźliwy napis "Gina smarkula, bez matuli, bez tatula" mógł zostać napisany tylko przez jedną osobę - Basil'a. Zmięłam szybko karteczkę i odwróciłam się wściekła zderzając się z kimś i lecąc na szafki.
- Au... - mruknęłam pod nosem pocierając bolącą głowę.
- Co, Williams? Nie podobał ci się prezencik? - rechot Basil'a poniósł się echem w moich uszach.
- Czyli to od ciebie? - powiedziałam, chociaż w zasadzie nie miałam wątpliwości. Basil dokuczał mi od przedszkola. Był to między innymi powód ciągłych spięć między nim a Mick'iem.
- Wątpiłaś w to? - spytał z szyderczym uśmiechem opierając rękę obok mojej głowy. Jego kolega, a właściwie taki trzymający się go wiecznie kurczowo jakby był ostatnią nadzieją ludzkości, pomiatacz Mark zaśmiał się za jego plecami. Mogłabym ich bezproblemowo wyminąć gdyby nie stali tak blisko, co swoją drogą było bardzo krępujące.
- Nie. Jesteś jedyną tak upierdliwą osobą w tej szkole.
- Jak ty się wyrażasz? To ja tak uprzejmie daję ci prezencik, a ty mnie obrażasz? Patrz, Mark co za mała wiedźma!
- Odczep się, Basil! - usłyszeliśmy głos. Wszyscy popatrzyliśmy w kierunku, z którego dobiegał.
- Powiedziałem żebyś się od niej odczepił - Mick podszedł bliżej nas.
- No proszę. Dextor, znowu bawisz się w obrońcę uciśnionych? - spytał ironicznie Basil i zarechotał, a Mark zrobił to samo. Basil podszedł do Mick'a i stanął naprzeciwko niego tak, że ich klatki piersiowe niemal się stykały, gdy mierzyli się wzrokiem. Mick był niewiele niższy i zdecydowanie wątlejszej budowy niż Johnson.
- Nawet jeśli to co? - zapytał patrząc na niego wściekły.
Basil chwilę na niego spoglądał po czym jakby o czymś sobie przypomniał.
- Powiedz mi... - zaczął i począł krążyć wokół mojego przyjaciela jak sokół wokół miejsca lądowania. - Co to się stało u ciebie w domu? Pożar? Podpaliłeś własny dom?
- Zamknij się, Johnson! - Mick odwrócił się do niego gwałtownie. Wiedziałam jak drażliwy był dla niego ten temat, dlatego postanowiłam interweniować.
- Dosyć! Przestańcie, to nie pora ani miejsce na takie zagrywki.
Basil tylko kiwnął palcem na co Mark zakrył mi usta ręką i przykazał siedzieć cicho. Mick już miał zacząć protestować, gdy Basil zaczął zadawać mu kolejne pytania.
- Chciałeś zginąć? Dołączyć do swoich starych? Czy może... pozbyć się siostry? Tak... miałeś dość tej smarkuli, co? Zabiłeś ją! - wykrzyczał Mick'owi prosto w twarz na co on z furią się w niego wpatrywał. Widziałam, że próbuje się opanować, ale miałam świadomość, że nie da rady. Jeszcze zanim skończyłam rozmyślać Mick rzucił się na Basila. Chwycił go za kurtkę i uderzył nim o szafki z dużą mocą mimo wątłej budowy.
- Przegiąłeś! - krzyknął Basil i już po chwili chłopcy zaczęli się okładać pięściami. Nie za bardzo wiedząc co robić ugryzłam Mark'a w rękę, którą zatkał mi usta i wyrwałam mu się. Pobiegłam prosto w stronę pokoju nauczycielskiego, a za sobą słyszałam tylko krzyk Mark'a i nawoływania Basil'a żeby mnie złapał. Biegłam ile sił w nogach. Mimo że Mark był już bardzo blisko ostatkiem tchu wbiegłam do pomieszczenia bez pukania. I trafiłam... na matematyczkę. Idealnie, po prostu cudownie.
- Williams, puka się do pokoju nauczycielskiego i wchodzi się kulturalnie, a nie wbiega jak do obory. Poza tym... - nie skończyła, bo jej przerwałam :
- Niech mi Pani pomoże! Johnson bije się z Mick'iem na korytarzu!
- Co proszę?
- Dobrze Pani słyszała! - krzyknęłam zirytowana jej niedomyślnością.
- No dobrze, o manierach pogadam z tobą później, a teraz prowadź, dziecko. - powiedziała, a ja od razu zaprowadziłam ją na miejsce w drzwiach rzucając zjadliwe spojrzenie Mark'owi. Szybko dotarłyśmy na miejsce. Nauczycielka bez problemu rozdzieliła chłopaków. W końcu ona była dorosłą kobietą, a oni jeszcze dziećmi.
- Johnson, uspokój się i wyjaśnij mi tą sytuację.
- To jego wina proszę Pani! Zaczął mnie przezywać i- i... - zaczął się teatralnie jąkać.
- Nie pleć bzdur i nie mazgaj się. Swoją drogą, dzień dobry, proszę Pani - wtrącił Mick.
- Nie podlizuj się, Dextor. - rzuciła patrząc na niego spod swoich okularów, których szkła miały chyba z centymetr grubości.
- Ja Pani powiem jak było. Przyszedłem do szkoły i zobaczyłem , że ci dwaj dokuczają Ginie, więc się za nią wstawiłem, a on zaczął... - tu Mick się zawahał, ale po chwili kontynuował. - Zaczął mówić obraźliwe rzeczy na temat mój i mojej siostry oraz wypadku.
Nauczycielka spojrzała na Johnsona i powiedziała, że mają do pogadania w pokoju nauczycielskim, a nas wysłała na lekcje. Gdy tylko się oddaliła skorzystałam z okazji i podeszłam do Mick'a.
- Wszystko okej?
- Tak, to tylko parę draśnięć. A co z tobą?
- Też dobrze. Dlaczego przyszedłeś?
- Byłem w sierocińcu, bo chciałem cię odprowadzić, ale pani Medlock powiedziała, że już poszłaś. Poza tym... zapomniałaś drugiego śniadania - powiedział drapiąc się po głowie z zakłopotaniem i z niedużego plecaka wyciągnął kanapki. Odebrałam je z uśmiechem.
- Dzięki - zachichotałam.
- Chyba... chyba jesteś już spóźniona na lekcję.
- Tak. - skrzywiłam się lekko. - Pani Watson nie daruje mi tego.
- No trzeba przyznać, że ta kobieta zawsze była mało cierpliwa.
- Tak, to ja już pójdę.
- Tak byłoby najlepiej. Cześć. - powiedział, a gdy odpowiedziałam mu tym samym zaczął się oddalać i po chwili zniknął za rogiem korytarza. Uśmiechnęłam się sama do siebie i poszłam na lekcję.Mick
Wracając do domu postanowiłem jeszcze wstąpić do sierocińca. Zapukałem do drzwi gabinetu i usłyszałem krótkie "proszę!" ze środka. Wszedłem więc i uśmiechnąłem się do opiekunki.
- Mick! Dobrze cię znowu widzieć siadaj. - powiedziała kobieta i wskazała miejsce naprzeciwko siebie, po drugiej stronie biurka.
- Dzień dobry, drugi raz już dzisiaj - zaśmiałem się. - Co u Pani?
- Wiesz, odkąd zwolniłam Johannę mam nadmiar obowiązków. Ale jakoś sobie radę.
- Przydałaby się Pani pomoc, w końcu nie jest już Pani taka młoda - powiedziałem i mnie zatkało. Pani Medlock zmierzyła mnie wzrokiem i chociaż miał być surowy to zdradzały ją iskierki rozbawienia w oczach.
- Znaczy... Pani jest jeszcze młoda, nie to, że coś sugeruję, ale...
- Nie produkuj się już tak, Mick. Wiem, że nie miałeś nic złego na myśli. A teraz... Może opowiesz mi coś o twoich poszukiwaniach?Hej,
Rozdział jest. Niedługi, ale i tak dobrze, że się pojawił. Chyba.
Do następnego!
gabi12959
![](https://img.wattpad.com/cover/92509456-288-k934145.jpg)
CZYTASZ
Wyrzutek [ZAWIESZONE]
Misterio / SuspensoKiedy ktoś nam bliski sprowadza na całą rodzinę ból, cierpienie i śmierć, zazwyczaj mu tego nie wybaczamy. Mick jednak nadal chce chronić swoją młodszą siostrę. Gdy po pożarze się rozdzielają, a chłopak uważa swoją misję za przegraną los znów łączy...