Kylo Ren:
W rzeczywistości nie byłem taki twardy. Niepewność i chęć ocalenia Rey była silna w środku. Niestety nie dość silna, aby wyszła na światło dzienne. Cholerna Rey! Przez nią Ben Solo odrodził się na nowo!
-Kurwa!-Zaczynam wszystko wokół ciąć swoim mieczem świetlnym. Nagle słyszę głos tego rudego śmiecia.
-Powinieneś bardziej...-Niedokończył bo zacząłem dusić go mocą. Po chwili się opanowałem i puściłem go.
-Czego chciałeś?-Spoglądam na niego z wyższością. On łapiąc łapczywie oddech wycharczał:
-Statek gotowy. Możemy ruszać - Kiwnąłem głową. Zamknąłem oczy i wyczułem mocą gdzie jest Rey. Endor.
-Endor.-Powiedziałem otwierając oczy.-Lećmy tam.
Hux kiwnął głową i już go nie było. Westchnąłem. Jak ja go kurwa nie znoszę. Udałem się na statek i wystartowaliśmy. Czeka mnie ciężki dzień, więc odpocznę.
Rey:
Gdy wróciłam na Endor, nadał nie mogłam pogodzić się ze śmiercią Finn'a.
Lecz gdy przybyłam czekała na mnie straszna wiadomość.
-Leia... Ona umiera...
Zamurowało mnie... Wiem że Generał Organa ma już swoje lata, ale już..? Kocham ją jak matkę... Niestety... Idę do niej!
W pokoju leżała Leia, podpięta do różnych maszyn medycznych.
-Pani Generał...-Weszłam nieśmiało do pomieszczenia.
Leia ściągnęła maskę tlenową i powiedziała:
-Usiądź.-Wskazała na pustą przestrzeń na łóżku. Posłusznie wykonałam jej polecenie.
-Zrobisz coś dla mnie? Przed śmiercią..?
-OCH... Oczywiście że tak! Co tylko Pani zechce!
-Spraw aby Ben się nawrócił... Żeby znowu stąpał po dobrej ścieżce... Żeby ułożył sobie... życie...
Nagle głowa Lei opadła, a maszyna zaczęła piszczeć.
-Pani Generał? Pani Leio!
-Ben...-Wyszeptała, po czym odeszła...
Z moich oczu pociekły łzy... Dwie bliskie mi osoby, umarły jednego dnia... Ale spełnię prośbę Lei. Zamierzam nawrócić Rena. Choćbym miała przypłacić to życiem.
Wyszłam z pokoju medycznego smutna, ale też zdeterminowana. Uda mi się. Musi mi się udać! Dobro zawsze wygrywa.
Kylo Ren:
Medytowałem aby oczyścić umysł... Potrzebowałem spokoju przed misją, która miała mnie sprawdzić. Nagle to poczułem. Załamanie w mocy, a potem usłyszałem swoje imię: "Ben". Mówiła to moja matka. A potem poczułem smutek. Duży smutek u wielu osób. Jak po śmierci... Czyli... moja matka... Zaczynam rozumieć... I coraz bardziej się waham, którą stronę wybrać. Z jednej, to co mówił Skywalker trzymało się kupy. A z drugiej ciemna strona dawała mi większą potęgę niż jasną. Ale nie mogę być neutralny. Muszę coś wybrać.
CZYTASZ
Nowa nadzieja-Reylo
RomanceMiłość. Czy warto kochać? Czy warto być kochanym? Nienawiść. Czy warto nienawidzić? Między miłością, a nienawiścią jest cieńka granica, mawiają... ~Rey