2.

355 30 5
                                    

Ściany głównego holu pomalowane zostały na kolor biały, tę z mojej prawej strony zdobiły liczne obrazy oraz zdjęcia jak mniemam całej rodziny. Na samym środku zostało powieszone największe, przedstawiało ono rodzinę Williams. Kobieta trzymała na rękach nowonarodzone dziecko. Brunetka miała na sobie śnieżnobiałą sukienkę, sięgającą do kolan zaś na stopach granatowe szpilki. Jej włosy zostały rozpuszczone, tylko końcówki były delikatnie zakręcone. Smukłą szyję kobiety zdobił łańcuszek z niebieskim oczkiem, a w uszach błyszczały kolczyki. Lecz moją uwagę głównie przykuł mężczyzna stojący zaraz za nią. Muszę przyznać, że jest naprawdę bardzo przystojny. Jego idealnie przystrzyżone, blond włosy zostały zaczesane do góry. Widać, że granatowy garnitur, który miał na sobie został uszyty na miarę. Materiał idealnie się układał na wyrzeźbionym ciele.

Pasują do siebie... Państwo idealni. -Pomyślałam

-Ekhem. Może przejdziemy dalej? -Odchrząknęła kobieta.

-A tak, oczywiście proszę Pani. -Powiedziałam zawstydzona.

-Proszę za mną. Usiądziemy w salonie, gdzie czeka już na nas mój mąż oraz córeczka.

Kiwnęłam jedynie głową, na znak że nię zgadzam.

Po przejściu przez długi hol dotarłyśmy do pomieszczenia.

-Witam nazywam się Mark Williams, a to nasza córeczka Stella. -Mężczyzna wstał, aby podać mi rękę. Był tym ze zdjęcia.

Mój przyszły pracodawca wskazał na małą blondyneczkę. Widać, że kolor włosów odziedziczyła po tacie, jej błękitne oczka skierowane były w moim kierunku. Od razu mogłam zobaczyć, że mała jest trochę zawstydzna.

-Dzień dobry, ja jestem Melanie Boonie.

-Usiądź proszę, nie krępuj się. -Powiedziała do mnie brunetka.

-Proszę wybaczyć mojej żonie, ona zawsze od razu przechodzi na "ty". -Mężczyna starał się wytłumaczyć kobietę.

-Ale to nic, znaczy nic nie szkodzi. -Czułam, że pod bacznym wzrokiem prawdopobnie przyszłego szefa zaczynam się czerwienić.

-Oh, proszę przejdźmy już do konkretów. -Ponaglała nas Pani Williams.

-A więc szukasz pracy, tak? Chciałabym abyś powiedziała nam kilka zdań na swój temat, ile masz lat, zainteresowania, czym zajmowałaś się w przeszłości i czy masz jakieś doświadczenie w pracy z dziećmi. -Wypytywała

I co ja mam jej powiedzieć? Wcześniej nawet nie pomyślałam, że w takiej pracy jest również potrzebne doświadczenie. Zawsze wydawało mi się, że opieka nad dzieckiem to nic takiego. Wystarczy ze dasz jeść, pobawisz się z maluchem i z głowy. Mam jej skłamać?

-Tak dokładnie, w tej sprawie do Państwa przyszłam. Jak już wcześniej mówiłam nazywam się Melanie, mam 20 lat i od urodzenia mieszkam w Londynie. Lubię zwierzęta, jazdę na rolkach, taniec i oczywiście dzieci. Jeśli chodzi o moje doświadczenie w pracy z dziećmi, muszę szczerze przyznać, że go niestety nie posiadam. Ale jestem pewna, że poradzę sobie bez niego.

-Szczerze mówiąc nie jestem pewna czy możemy pozwolić sobie na opiekunkę bez jakiegokolwiek doświadczenia. -Widać, że kobieta nie była zadowolona z przebiegu rozmowy. Niestety nie usłyszała ode mnie tego, co oczekiwała.

-Panno Bonnie, pozwoli Pani że jutro zadzwonimy z ostateczną decyzją? -Mężczyzna odezwał się jakby sam podją już decyzję, aniżeli pytał mnie o zdanie.

-Tak oczywiście proszę Państwa.

-Więc myślę, że już na Panią czas. -Odniosła się do mnie brunetka.

Na słowa kobiety od razu podniosłam się z narożnika, zabrałam torebkę leżącą obok mnie i udałam się w stronę drzwi.

-Do widzenia, mam nadzieję. -Kiwnęłam głową i szłam w kierunku drogi.

Usłyszałam jedynie zamykające się za mną drzwi, niestety właścicielka tego, tak pięknego domu nic mi już nie odpowiedziała.

-Co za baba.. Na pokaz taka dama, lecz bez manier. -Prychnęłam pod nosem.

Podczas wizyty w tym domu miałam wrażenie, że spodnie w małżeństwie Państwa Williams zdecydowanie nosi Pani Tiffany. Ogólnie nie jest to moją sprawą, ale wydaje mi się, że dziwnie to wyglądało.

Podczas moich rozmyśleń zdąrzyłam podejść na przystanek z którego miałam autobus pod mój blok.

W mojej głowie wciąż buzowały myśli czy udało mi się w jakikolwiek sposób przekonać tych ludzi do siebie. Widać, że nie byli przychylni do przyjęcia mnie, do opieki nad swoim dzieckiem. Inne mieliby podejście, gdybym kiedyś miała doświadczenie przy dzieciach.. Jednak tak nie było.

Pół godziny później wchodziłam do swojeg mieszkania. Torebkę, którą zdjęłam z ramienia położyłam na szafce w przedpokoju, a zaraz obok niej klucze od mieszkania. Zapaliłam światło w moim pokoju i doszłam do wniosku, że jest tu bardzo pusto. Mieszkam sama i czasami mam wrażenie, że przydałoby mi się towarzystwo. Może zaadoptuję jakiegoś psa? Albo może lepiej kota? Nie wiem sama, pomyślę nad tym jutro. Wkońcu jakby nie patrzeć mam dzień wolny.

Zaparzyłam sobie herbatę, zrobiłam kolację i usiadłam na moim łóżku. Przy dochodach jakie posiadałam do wczoraj stać mnie było na opłaty, zaś jeśli nie dostanę tej pracy to skończę na bruku. Do moich rodziców napewno nie wrócę, ponieważ oni sami nie mają warunków do życia. Wszystkie pieniądze wydają na alkohol, a z domu niedługo zostaną wyrzuceni. Nie mam z nimi żadnego kontaku, ponieważ powiedzieli że nie chcą mnie znać, gdy im oznajmiłam że się wyprowadzam. Chciałam wyjść na ludzi, skończyć szkołę, mieć dobrą pracę, dzieci i kochającego męża. Zaznać innego życia niż oni. Zapewnić przyszłość i lepszy byt moim dzieciom od tego, który miałam ja.

Moją jedyną nadzieją jestem ja sama.

Po zjedzeniu kolacji poszłam wziąć szybki prysznic i położyłam się spać.






Od autorki:

Jak Wam się podoba rozdział ? :)

Opiekunka Państwa WilliamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz