LCIMV - 9

7.8K 694 360
                                    

    – Dlaczego potrzebujesz mojej pomocy przy pójściu po płytę DVD? – zapytał Louis z wywróceniem oczami, kiedy podążał za Harrym w górę schodów, do jego mieszkania.

    – Masz jutro urodziny? – zapytał brunet, kiedy przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi. – Nie wydaje ci się, że jest to coś, o czym powinieneś mi powiedzieć?

    Wszedł do środka, z Louisem depczącym mu po piętach. Niewielkie zmieniło się, odkąd szatyn był tutaj ostatni raz, z wyjątkiem tego, że teraz w rogu stała choinka, na ścianach wisiały migoczące lampki i nikt nie wymiotował na jego buty.

    – Dlaczego miałbym ci to powiedzieć? – zastanawiał się Louis, starając się ignorować to, jak dobrze pachniało mieszkanie Alfy. Szatyn uważał, że w jego własnym mieszkaniu było okropnie, odkąd brunet naznaczył je swoim zapachem, ale apartament Harry'ego był niemal odurzający przez to, jak niesamowicie tu pachniało.

    – Uh... – Alfa spojrzał na Louisa jak na idiotę, zanim podszedł do kanapy stojącej przed kinem domowym. – Ponieważ urodziny są czymś, o czym powinien wiedzieć twój chłopak?

    Oh, racja. Szczerze mówiąc, z tym całym chaosem związanym ze zmianą planów świątecznych i sprawą sekretnego chłopaka, Louis tak jakby zapomniał o własnych urodzinach.  Zresztą nie były one zbyt ważne. Nikogo nie obchodziły dwudzieste dziewiąte. Następne będą za to czymś wielkim.

    Boże, robił się stary. Teraz już wiadomo, dlaczego jego rodzina tak bardzo przejmowała się jego brakiem drugiej połówki.

    – To nic ważnego – powiedział szatyn, machając lekceważąco dłonią. – I tak są każdego roku pomijane. Nigdy nie robimy zbyt wiele w związku z nimi.

    Harry zmarszczył na to brwi, lecz dalej szukał płyty bez powiedzenia czegokolwiek.

    – Mam – rzucił po chwili. – Więc jak myślisz, jak nam idzie?

    Wyprostował się i spojrzał na Omegę, jakby jego odpowiedź była dla niego bardzo ważna. Niebieskooki tego nie rozumiał.

    – Myślę, że cię lubią – powiedział szatyn z kiwnięciem głową. Nie potrafił zdecydować, czy była to dobra rzecz, czy zła. Wydawało mu się, że chciał, by jego rodzina była całkowicie zachwycona jego czarującym, idealnym Alfą, ale teraz zdał sobie sprawę, że nie chciał, by za bardzo się do niego przywiązali, patrząc na to, że już nigdy więcej się z nim nie zobaczą. – Mam na myśli, minęło jedynie pół godziny, ale na razie idzie nam dobrze.

    – To dobrze. – Harry uśmiechnął się z zadowoleniem. – Teraz jedynie musimy poprzytulać się trochę podczas filmu i będziemy mogli uznać to za sukces.

    Louis zmarszczył brwi.

    – Nie prowokuj mnie do uderzenia cię.

    Harry zaśmiał się.

    – No nie bądź taki, słońce.

    – O mój Boże. – Louis obrócił się na pięcie i wyszedł z mieszkania. Harry dalej śmiał się za jego plecami przez całą drogę po schodach.

    – Z czego się śmiejecie? – zapytała Fizzy zadowolonym głosem, kiedy weszli do środka. Wsadzała blaszkę z ciastkami do piekarnika, kiedy Lottie wrzucała brudne naczynia do zmywarki.

    – Z niczego – odparł szatyn. – Zaczynajmy.

    Był gotowy kontynuować ich małą gierkę i szybko zakończyć ten wieczór.

Like Candy In My Veins || Larry [tłumaczenie PL] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz