Myśli

12 0 0
                                    

Lekcję mijały całkiem spokojnie, żadnych kartkówek ani brania do odpowiedzi. Mimo tego ciekawość zżerała Leokadię od środka, chciała wiedzieć, co takiego Moni robiła z panem Przewalskim. Ten fakt nie dawał spokoju dziewczynie, ale nie miała ona odwagi zapytać koleżanki. Może to są osobiste sprawy? Może rozmawiała o poprawach ocen, aby zaliczyć przedmiot, którego uczył białowłosy mężczyzna. Moni nie miała z biologii rewelacyjnych ocen, choć dla piegowatej, była ona łatwa i bardzo interesująca.

- Jeszcze jedna lekcja i do domu... - Z ulgą westchnęła Leo, opierając się o ścianę na korytarzu.
Siedziała na ławce, a jej towarzyszka kilka sekund temu poszła na intrygujące spotkanie z kibelkiem. Została sama i rozmyślała o sensie tego świata, o tym, „Czemu na planecie Dejlait jest tak, a nie inaczej?". Chciała zrozumieć, czemu Zjednoczone Państwa Loani są ogrodzone wysokimi murami. Jaki jest powód, że kłęby muszą zabijać ludzi? Chciała, aby ktoś jej to wyjaśnił. Niestety nie miała, na co liczyć. Rząd bardzo dużo rzeczy ukrywał przed wszystkimi żyjącymi wewnątrz murów. Daje schronienie, możliwość dobrego wykształcenia i zarobku w zamian za możliwość ochrony obu ras. Tak przynajmniej wykręcali się od wszystkich tematów. Pretekstami, które powoli zaczynały tracić na wartości. A ludzie powoli nie chcą dalej tolerować tych tajemnic. Nie chcą, aby ktoś robił z nich debilów, mówiąc, że to jest najlepsze dla człowieka i asmena. Nawet nie chcą wyjaśnić, dlaczego zwierząt już nie ma. Dlaczego zostały tylko małe sikorki..?

Dumania piegowatej przerwał dzwonek. Zawsze jej to robił, nie ważne co by robiła w szkole. Czasami Leokadia pragnęła cały dzień leżeć na trawie, rozkoszując się zapachami natury, która by ją otaczała w samotności. Czuła się z nią związana bardziej niż z tą dziwną technologią, którą nie zawsze była w stanie zrozumieć. Westchnęła cicho i bezsilnie wstała na równe nogi. Założyła swój plecak na ramię. Nawet nie czekała na Moni, tylko ruszyła w stronę klasy, gdzie zawsze odbywały się zajęcia z języków obcych.

Uczniowie siedzieli cichutko w ławkach, byli skupieni na pisaniu sprawdzianu, który ponoć dla nich był naprawdę trudny. Może okazać się to dziwnym albo wręcz przeciwnie, ale Leokadia umiała bardzo dobrze obsługiwać się starożytnym językiem asmenów. Tak po prosty go umiała, podobnie jak pozostałe szesnaście języków wszystkich państw. Pani Marcelina uważała to za jej miomi, bo w inny sposób nie umiała tego sobie wyjaśnić. Jak Kadia znała każdy język na wylot od dzieciństwa? Leo zgadzała się z tą teorią. Sama nie pamiętała czy w ogóle kiedykolwiek uczyła się języków, choć jej tata zapewniał ją, że się uczyła. A czy można nie wierzyć swojemu rodzicowi?

- Nike, proszę nie zaglądać do koleżanki. - Pani Marcelina upomniała uczennicę o jaskrawo fioletowych włosach. Dziewczyna podniosła wzrok na nauczycielki złowrogim spojrzeniem. Nie minęła chwila, a wróciła do pisania sprawdzianu i ani trochę nie przejęła się upomnieniem kobiety.

Ciemnowłosa siedziała w osobnej ławce oddalonej od pozostałych uczniów. Ławka była skierowana w stronę okna, dzięki czemu Leo mogła spoglądać na niebo i poruszające się na nim chmury. Choć czynność ta była dla koleżanek piegowatej niezmiernie nudna, to ją pochłaniała w całości i przynosiła przyjemne odprężenie. Ten widok sprawiał, że mogła osiągnąć wszystko. Wszystko, co tylko chciała. 

Zielonowłosa podeszła do piegowatej, trzymając w ręce sporą ilość kartek, a dźwięk stukania jej obcasów rozniósł się w jednej chwili po całej sali. Nauczycielka była dość wysoka, ale pomimo to uwielbiała chodzić w eleganckich butach na wysokich obcasach, niezależnie od okazji. Szybkim, ale zgrabnym ruchem położyła kartki na ławce Leokadii.
- Proszę, możesz dokończyć sprawdzianie testów. - Uśmiechnęła się do dziewczyny.
Pani Marcelina nienawidziłam sprawdzania testów. Na samo wspomnienie nieprzespanych nocy przez sterty zaległych do sprawdzenia testów, budzi w niej odrazę.  

Trzepot Motyla (stare, pierwsza wersja)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz