"Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny zaufania jest Ten, który dał obietnicę"
(Hbr. 10:23)Jak zaczyna się znajomość?
Poznałam Boga, gdy byłam mała. Nie pamiętam tego, bo stałam się Jego dzieckiem już przy chrzcie. Faktem jest jednak to, że było to nieświadome, bo decyzja była podjęta przez rodziców. Boga DOBROWOLNIE (czyli bez decyzji najbliższych) poznajemy, gdy zaczynamy rozumieć kim On jest. Wtedy dobrowolnie godzimy się na wszelkie trudności związane z wiarą. Decyzja zależy w dużym stopniu od tego co dzieje się po chrzcie. Jeżeli rodzice wychowują nas w wierze katolickiej, to w 50% w przyszłości także będziemy wierzyć w Chrystusa. Jednak chodzenie do kościoła, a wiara to zupełnie dwie różne rzeczy. Chodzić do kościoła może każdy, ale nie każdy powierza swoje życie Bogu. Dlaczego? Życie z Bogiem wydaję się proste, ale wcale takie nie jest (choć jest piękne, czego na pierwszy rzut oka może nie być widać). Gdy idziesz przez świat z Bogiem mierzysz się z różnymi trudnościami. Możemy nie być akceptowani przez społeczeństwo, odrzuceni przez najbliższych (jeżeli oni nie tolerują naszej wiary) a czasami możemy być nawet ofiarami przemocy. Nikt nie mówił, że będzie prosto. Podam wam przykład, jednej z takich sytuacji, gdzie byłam wyszydzana z powodu moich poglądów.
Zdarzyło się to zasadniczo bardzo niedawno, bo to zdarzenie natchnęło mnie do założenia tego "bloga". Zaczęłam pisać z pewnym chłopakiem. Zainteresował mnie, bo był niezwykle wulgarny. A ja chciałam mu pomóc... zrozumieć czemu tak bardzo obraża mnie na początku rozmowy. Powiedział, że ma depresję. Mam niezwykłe ambicję, aby w przyszłości zostać psychologiem, więc przygotowałam się na swoją "pierwszą misję". Robił sobie żarty. Bo jak inaczej wyjaśnić, że na depresję potrzebował moich nagich zdjęć? To było obrzydliwe! Było mi przykro, gdy zaczął życzyć mi śmierci. Odpowiedziałam mu wtedy, że ja życzę mu szczęścia. Dziwne? Przecież tego nauczył nas Jezus. Potem zaczął gadać, że jestem dziwna, psychiczna itp. Miałam dosyć, jednak nadal w to brnęłam. Chciał już wyjść z rozmowy, więc tylko życzyłam mu szczęścia (ponownie) i napisałam, że Bóg go kocha... żeby się trzymał. Nagle zrezygnował z wyjścia, bo słysząc słowo Bóg, chyba się wściekł. Zaczął obrażać mnie i mojego Przyjaciela. Chciał mi udowodnić, że nic mu się nie stanie jak powie, że On jest (nie będę tego powtarzać... postarajcie się domyślić). Fakt nic mu się nie stało... dlaczego? Jest jeden powód. Bóg kocha i nie będzie Cię ranił za Twoje poglądy... chociaż one zranią Jego. Wyśmiał mnie, a ja nadal broniłam mojego Boga. Powiedział, że moja wiara mnie ogranicza. Poprosiłam o przykłady... już nie odpisał. Może to tylko świadczyć o tym, że on nawet nie wiedział co mówi.
Gdzie zaczyna się przyjaźń, a kończy się znajomość?
Przyjaźń zaczyna się wtedy, gdy stajesz się z Bogiem jednością. Przestajesz się bać, stajesz się silny, pełen miłości, pełen Boga. Przestajesz się bać zmian, duchów, ciemności. Jego apostołem stajesz się, gdy nie boisz się prawdy i ją głosisz. Nie musisz być duchownym, aby głosić prawdę!
Cenię ludzi, którzy mimo strachu idą, aby oświetlić ciemność... chociaż wiedzą, że mogą nigdy nie wrócić. Na tym polega przyjaźń... na zaufaniu. Ufasz Bogu, ufasz Mu, że nic ci się nie stanie, że będziesz szczęśliwy. Jest jednak coś ważniejszego... miłość. Jeżeli kochasz Boga, pójdziesz z nim wszędzie. Nawet na koniec świata.A ty? Czy ty przyjaźnisz się z Bogiem? Czy Mu ufasz? Czy Go kochasz?