O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie.
(Flp 4, 6 - 7)
Cud to niesamowita ingerencja Boga w nasze życie i choć nie każdy chrześcijanin przyzna się do tego otwarcie to zdecydowanie przynajmniej połowa pragnie przeżyć to na własnej skórze. Jesteśmy tylko ludźmi i czasami potrzebujemy namacalnej opieki Boga w naszym życiu, a cud jest najlepszym dowodem na istnienie wyższej siły, która cały czas nad nami czuwa. Dlatego tak wielu gorliwie modli się o uzdrowienie, uznając to za jedyną deskę ratunku. Wierzymy Bogu, a jednak oczekujemy od Niego świadectwa, chociaż sami powinniśmy je dawać, pragniemy więcej, niż potrzebujemy, a czasami nawet wymagamy tego, czego od Boga nie powinniśmy wymagać. Jeżeli nasza relacja z Bogiem jest ukształtowana tylko na poziomie przyzwyczajenia, bardzo często oczekujemy od Jezusa dowodów. Wtedy nasza modlitwa opiera się głównie na oczekiwaniach, a nie dziękczynieniu. Natomiast musimy mieć świadomość, że są różne rodzaje cudów i znając tylko jeden możemy przegapić drugi, który nieświadomie uznamy za zbieg okoliczności. Nie ma jednej formy ingerencji Boga w nasze życie, bo na czym opierałaby się nasza wiara, jeżeli każdy z nas otrzymywałby obraz prawdziwego Jezusa i miał Go na wyciągnięcie ręki? Czy nasza wiara faktycznie uległaby zmianie na lepsze, a może pragnęlibyśmy więcej, bo skoro dostaliśmy już taki dar, to czemu nie pójść o krok dalej? Potrzebujemy cudu, aby uwierzyć, bo jesteśmy zbyt słabi, żeby bez namacalnego świadectwa pójść za Bogiem. Oczekujemy dowodów, ponieważ dzisiejszy świat nas tego uczy. Z każdej strony jesteśmy otoczeni tabelami, obliczeniami i nauką, w której nie ma miejsca na uczucia. Wszystko musi być oczywiste i namacalne, abyśmy w to uwierzyli, abyśmy mogli to głosić z przekonaniem i właśnie dlatego oczekujemy cudu. Abyśmy z rzeczy nie namacalnej, mogli uczynić dowód dzięki, któremu nasza teza zostanie potwierdzona i zaakceptowana. Bo jak udowodnić istnienie siły wyższej, jeżeli jedyny dowód stanowi nasza wiara i doświadczenie, które nie jest potwierdzone faktem? Jak zmierzyć się z wrogością ludzi, którzy w życiu kierują się jedynie racjonalizmem? Tylko dlaczego jedynym cudem jaki kojarzymy jest objawienie? Czy prawdziwym znakiem nie jest przemiana wina w Krew i Hostii w Ciało? Czy to nie jest wystarczający powód, że ten niepozorny kawałek chleba staje się częścią naszego Pana, który codziennie składa się za nas w ofierze? Który dla nas staje się Barankiem Bożym i oddaje swój ból dla naszego odkupienia? Czy musimy widzieć człowieka, aby móc głosić prawdę o Nim? Dlaczego niewystarczający jest dla nas dowód, że codziennie możemy żyć, cieszyć się wolnością i zdrowiem? Tak bardzo pragniemy Bożej opieki, że nie dostrzegamy, że ona już w nas od dawna jest. Każdy jest zbyt zaślepiony, każdy chce otrzymać najlepszą stawkę, bo nie wystarczy nam kawałek, musimy brać z życia garściami. Chcemy być lepsi, tylko czy robimy to dla siebie? A może chcemy osiągnąć w społeczeństwie status wybranych przez Boga? Nie dostrzegamy opieki, którą otacza nas Bóg, bo przecież nie tego oczekujemy, to nie jest namacalne, poparte dowodami. Kto uwierzy, że czuwa nad nami Bóg? Cóż, najpewniej ten, który wie, że i nad nim spoczywa ten dar.
Po długiej nieobecności powracam. Mam nadzieję, że na dłużej. Jeżeli ktoś z was ma jakiś pomysł na kolejny artykuł piszcie śmiało, postaram się zmierzyć z każdym tematem.