3

21 1 2
                                    

-Jeszcze małe poprawki... I... Koniec!- Właśnie skończyłam moją pracę na zajęcia.

Była na niej dziewczynka huśtająca się na oponie, obok niej stał kochający ją ojciec z matką.

Może będzie 5.

Idę w stronę kanapy owinięta kocem. Muszę dokończyć sezon.

Chwytam za pilot i włączam telewizor. W tym momencie jestem zrelaksowana w stu procentach. Patrzę ostatni raz na zegar i widzę 20:23. Jak nic mi nie przeszkodzi skończę przed drugą w nocy.

***

-Nie zostawiaj jej głupku!- Krzyczę jak pojebana do telewizora.

Nagle słyszę jak ktoś chodzi po parterze. Patrzę szybko na zegar, 22:15. Ktoś tu jest.

Schodzę powoli z łóżka i chwytam za kij bejsbolowy. Kieruję się w stronę drzwi i przykładam do nich ucho.

Nic.

Tylko cisza.

Chwytam za klamkę i idę cicho w stronę schodów. Patrzę w dół czy czasem nikt tam nie stoi. Czysto. Słyszę tylko odgłosy dobiegające prawdopodobnie z salonu.

Zachowaj zimną krew.... Ale jak kurwa?!

-Masz to?!- Słyszę czyjś zdenerwowany głos.

-No szukam tego kurwa.

-Chłopaki ciszej bo ona jeszcze przyjdzie.- Czyli jest ich trzech

-A nawet jak przyjdzie to co nam zrobi? Ona jest jedna.

-Tylko że ona może zadzwonić na policję, z którą już sobie we czterech nie poradzimy.- Zaraz, zaraz... Czterech?

-Chłopaki, patrzcie kogo my tu mamy.- Usłyszałam głos dobiegający za moich pleców. Nie patrząc kto to zamachnęłam się i uderzyłam go kijem. Odwróciłam się i zobaczyłam leżącego na ziemi chłopaka w kominiarce. Korzystając z okazji pobiegłam w stronę drzwi wyjściowych, które były otwarte na oścież. Nie mam butów. Już wolę biegać po kamieniach i rozbitych szkłach niż dać się złapać. Biegnę przed siebie, nie odwracając się nawet, wystarczy mi że słyszę ich ciężkie oddechy i dość głośnie przeklinanie.

Czuję jak zmęczenie daje o sobie znać, ale nie obchodzi mnie to teraz. Patrzę kątem oka czy nadal biegną za mną i nie ma ich. Przystaję gwałtownie w miejscu i staram się odnaleźć wzrokiem cztery czarne sylwetki, nie sądzę żeby mnie wypuścili. Teraz to nie mam po co wracać do domu. Sięgam po telefon który na szczęście mam przy sobie. Na policję zadzwonię jutro. Przeglądam po kolei numery, kiedy mi telefon pada z rozładowania. Fajnie.

Nic innego mi nie pozostało jak iść przed siebie, bo do domu nie ma co teraz wracać.

Nagle poczułam się dziwnie, jakby ktoś mnie obserwował. Zaczęłam się rozglądać i nigdzie nikogo nie widziałam. Tylko auto kierujące się w moją stronę, poczułam taki nie miły uścisk w brzuchu, jakby coś zaraz miało się stać. Samochód zaczął zwalniać kiedy był już obok mnie. Z niepokojem spojrzałam się na lewo i zobaczyłam że szyba idzie w dół. Serce biło mi sto razy szybciej, a mi się już robiło słabo ze strachu. Uciekaj. Nie bo będzie jeszcze gorzej. O ile się da.

Patrzę na kierowcę i widzę Mata, od razu się uspokoiłam. Pierwszy raz się cieszę że widzę tego kretyna.

-Podwieźć?- Zrobię za chwilę coś czego będę żałować.

-Tak.



Oczami Drugiej TwarzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz