-Mam pomysł!- krzyknęła Silca wybiegając na podwórko, gdzie siedzieli jej współlokatorzy.
-Słuchamy uważnie- odpowiedział z udawaną powagą Sting.
-Zaraz to wy się nie przestraszyli?- spytała zdumiona dziewczyna.
-Silca, za długo się znamy abyś nas tak przestraszyła- odparł Rogue- ale mów dalej.
-Chodźmy dzisiaj na giełdę- prosiła magii- mieliśmy pójść w zeszłym tygodniu, wiec żadnych "ale"-dodała z uprzedzeniem.
-Zgoda, ale tylko do południa- odrzekł zrezygnowany Sting i zaczął iść w stronę domu.
-Wiesz gdzie mu się tak spieszy? Przecież on to na giełdę lubi chodzić, nie to co ty- spytała przyjaciela brązowowłosa.
-To pewnie przez to, że jest teraz mistrzem, no wiesz dużo zdań, obowiązków- odrzekł brunet, nie zważając na obrazę-no cóż, Chodźmy.W trakcie marszu współlokatorzy rozmawiali, śmiali się zupełnie jak za dawnych lat, przed wstąpieniem do Sabertooth. Od czasu przybycia do gildii wiele się zmieniło przez tamtejszego mistrza Jemme'go, który twierdził, że przyjaźń jest dla słabych a tych tu nie potrzebują. Za jego sprawą stosunki pomiędzy przyjaciółmi znacznie się zmieniły. Byli dla siebie jak nieznajomi, czasem odezwali się do siebie słowem i milkli na resztę dnia. Dopiero Wielki Turniej Magiczny zmienił wszystko. Po wyrzuceni Yukino za przegraną walkę z Kagurą, Silca przejrzałam na oczy. Jednak jej próby ratowania przyjaźni zawsze kończyły się fiaskiem. Pozostałej dwójce klepki spadły z oczu po ataku córki mistrza na Lectora. Wściekły Sting poważnie zranił Jiemmę, który uciekł a on sam został mistrzem chcący pokazać pozostałym członkom gildii czym jest przyjaźń.
Po 10 minutach cała piątka dotarła pod bramy miasta.
-Plan taki sam- zaczął Rogue- po dwóch godzinach spotykamy się tutaj, Frosh z Lectorem trzymając się razem a my się rozchodzimy. Czas start!
To powiedziawszy każdy poszedł w swoją stronę. Exceddy poszły szukać ubrań, Silca szukała kurtek, Sting rozglądał się za wszystkim co może mu się przydać a Rogue korzystając z okazji wybrał się do pobliskiego parku aby chwilę odpocząć. Chłopak siedząc nad stawem rozmyślał o swoim dzieciństwie, o tym jak poznał Frosha, wciąż nie mógł uwierzyć iż od tamtego momentu minęło czternaście lat. Jego rozmyślaniu przerwał krzyk dobiegający z drugiej strony stawu. Rogue zerwał się z miejsca i używając magii cienia w kilka sekund był na miejscu. Ukrywając się za jednym z drzew dostrzegł grupę mężczyzn otaczającą dziewczynę. Od napastników czuć było sporą ilość energii magicznej, toteż wiedział, iż mała jest w niebezpieczeństwie. Nie zastanawiając się długo ruszył do ataku powalający wszystkich wrogów. Wróciwszy do normalnej postaci spojrzał na dziewczynę, jedyne co przykuło jego uwagę był znak wróżka znajdujący się na lewym ramieniu niebiesko włosej. Cheney chciał już odejść, żeby nie wpaść w kłopoty, jednak został zatrzymany.
-Dziękuję za pomoc- zaczęła dziewczyna-jesteś smoczym zabójcą?
- Tak i ty również prawda?-odpowiedział chłopak- pamiętam cię z Turnieju, jesteś Wendy Marvel smocza zabójczyni wiatru.
-A ty Rogue Cheney smoczy zabójca cienia, nie jesteś jak...- przerwała gdyż słychać było kolejny krzyk. Z daleka zauważyli blondynkę zbliżającą się w ich stronę. Gdy owa postać stała już o nie mniej niż pięć metrów, brunet poznał że tak jak Wendy należy ona do gildii Fairy tail z którą cały czas mają sprzeczki. Tak więc postanowił odejść i tym razem nie został zatrzymany.
CZYTASZ
Zbaczając z przeznaczenia( fairy tail)
FanficA gdyby członkowie gildii Fairy tail i sabertooth od zawsze byliby wrogami? Gdyby po turnieju magicznym nie byłoby ataku smoków? Gdyby była 3 bliźniaczych smoków a nie dwójka? Jakby wtedy wyglądało życie członków gildii sabertooth?