Początek końca.

47 2 1
                                    

Nie ma ciemności bez światła. Dobra bez zła. Radości bez smutku i cierpienia. Wszystko jest ze sobą połączone nieprzerwalnymi nićmi balansu. Równowaga. To ona jest najistotniejsza we wszechświecie. I to jej wszechświatowi najbardziej brakuje. Nie ma więc misji ważniejszej niż jej osiągnięcie. Nie da się jednak zrobić tego bez ofiar, krwi, łez i poświęceń.
Osiągnięcie równowagi to najwyższy priorytet.

Poczuła brutalne szarpnięcie w dół gdy z medytacji wyrwało ja głośne pukanie do drzwi. Z niezadowoleniem skierowała na nie spojrzenie swoich nienaturalnie jasnych, niemal całkowicie białych oczu. Gdyby nie czarna źrenica i jasnobłękitna granica tęczówki wyglądała by jak ślepa przedstawicielka rasy ludzkiej. Westchnęła cicho zamykając oczy i spoglądając mocą poprzez drzwi. Widziała aurę mocy dwóch mężczyzn w zbliżonym do niej wieku. Chrissa i człowieka. Uśmiechnęła się pod nosem, jak zwykle, ta dwójka musiała przerwać jej medytację.
- Otwórz.
Rozkazała swojemu prywatnemu droidowi wstając i kierując się w stronę barku. Droid posłusznie uniósł się w powietrzu i podleciał do drzwi i otworzył je wpuszczając do środka śniadego i niebieskoskórego mężczyznę. Dziewczyna napełniła trzy szklanki wodą i za pomocą mocy podała je swoim gościom.
- Znowu medytowałaś? - Spytał przystojny mandalorianin z nutką nieufności spoglądając na wodę. - wiesz, że w niektórych kulturach poczęstowanie gości wodą to obelga? - Dodał odstawiając szklankę na bok.
- Szczerze, Err, mam to gdzieś. - odparła dziewczyna wypijając na raz połowę zawartości swojej szklanki.- Pelarim, powiedz proszę co was sprowadza? - Zwróciła się do chrissa opierając się plecami o ścianę. Niebieskoskóry upił łyk wody spoglądając czerwonymi oczyma w kierunku drzwi.
- Kylo zwołuje wszystkich. - Odpowiedział beznamiętnym tonem głosu. - W końcu, ile można było czekać. - dodał ni to pytając, ni stwierdzając. Dopiero teraz uważniej im się przyjrzała. Mieli na sobie kompletne stroje zakonu, maski trzymane w ręce gotowe były do założenia. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Definitywnie musiała się przebrać. Pelarim jakby czytając jej w myślach klepnął kolegę w ramię.
- Poczekamy na Ciebie za drzwiami. - Powiedział odwracając się na pięcie i wychodząc z pokoju.
- Ja tam zostaję. - Stwierdził mandalorianin, jednak rzucone z korytarza zimne "Errals" skłoniło go do zmiany decyzji. Mrucząc pod nosem "dobra już dobra" wyszedł zostawiając dziewczynę samą w swej kajucie. Nie miała dużo czasu. Szybko zrzuciła z siebie luźne spodnie i krótki top. Droid pomógł jej przybrać szatę zakonu Ren. Czarną i maskującą jej płeć. Jednak jej celem nie było zdobić a chronić przed śmiercią i nie przeszkadzać a wręcz pomagać w walce. Blond włosy związała w prosty koczek i chwytając maskę w dłoń wyszła na korytarz.
Kylo nie należał do cierpliwych osób. Nie chciała, by musiał na nią czekać. Tym bardziej dzisiaj. Trzy dni po śmierci Smoka.
To był ten czas.
Początek końca startego porządku.
Nadejście nowego.
Powrót do początku.
Powrót do równowagi we wszechświecie.

Szary ŚwitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz