Zgromadzenie

33 1 0
                                    

Wszechobecna czerwień panującą w sali doprowadzała go do furii. Miał ochotę roznieść to miejsce w pył. Sala ta bowiem była identyczna do tej ze  statku Supermacy w której to osiągnął swoje największe  zwycięstwo i największą klęskę w niemal jednej i tej samej chwili. To, że kiedyś zabije Snoka było jasne i oczywiste. Choć sądził, iż stanie się to znaczenie później. Był wściekły na samego siebie, że stało się to stanowczo za wcześnie. Nie ukończył szkolenia. Nie przejął od Snoka wszystkiego, na co liczył. Nie zrobił tego, co chciał zanim stanie się Najwyższym Wodzem. Czuł jak wściekłość w nim rośnie im dłużej nad tym myślał. Jak Ciemna Strona otula go niczym całun nieboszczyka.
Podniósł wzrok na wrota. Zaczynali się schodzić. Jednak nikt jeszcze nie wszedł do środka. Nikt nie chciał być tu z nim sam na sam. I dobrze.
Poczuł, jak wściekłość przybiera na sile. Pomyślał o niej. O tej przeklętej zbieracze złomu, była nikim, porzuconym, niechcianym dzieckiem bez przeszłości. Chciał jej dać przyszłość. Miał plan. Wspaniały plan. Zrównać wszystko z ziemią i pozwolić odrodzić się na nowo. Bez stron, bez podziałów. By zapanowała równowaga o której stałe powtarzała mu Semay. Jednak ta przybłęda go odrzuciła. Zacisnął dłonie położone na oparciu tronu tak, że aż usłyszał charakterystyczny dźwięk nadciągających się skórzanych rękawiczek.
Nie może teraz o tym myśleć. Musi nad sobą zapanować.
Pod drzwiami nagle zrobiło się ciche bo ciche jednak drobne zamieszanie. Uśmiechnął się pod nosem i zajął swoje miejsce. Tron dotąd należący do Snoka.
Drzwi otwarły się na oścież wpuszczając do sali zebranych na korytarzu. W pierwszej kolejności reprezentantów karmazynowej gwardii. Wyczuwał ich niechęć. Nie tyle do niego, co do odzianej w czerń szustki pewnie wkraczającej do sali za nimi. Dalej był Hux, ta ruda, fałszywa, prześmierdnięta strachem świnia wraz ze swoją obstawą i kilku innych rycerzy zakonu Ren, którzy zdążyli tu dotrzeć. Reszta zakonu jak i najwyższych rangą agentów i oficerów Najwyższego Porządku zgromadziła się przed holokromami by usłyszeć jego pierwsze przemówienie jako Najwyższego Wodza.
Wstał, a wszyscy zgromadzeni klękneli pochylając głowy. Tylko szustka w czerni miała je uniesione. Niemal widział chowające się za maskami dumne spojrzenie Palarima, pełne oddania Dalseana, głupi uśmieszek Erra i tajemniczy uśmiech Semay, którą pewnie od środka roznosiło podniecenie, że jedna z jej wizji właśnie się sprawdzała. Malakar i Alltris pewnie najbardziej ubolewali z tego zebrania. Nie byli stworzeni do takich zgromadzeń. Najlepiej czuli się w terenie mając do wykonania jakaś misję.
Będziecie mieli swoją misję, drodzy przyjaciele.
Powiedział w myślach odrywając wzrok od tej szustki i rozglądając się po sali. Jego hologram powinien już być widoczny na wszystkich statkach.
Czas najwyższy rozpocząć tą szopkę.
-  Wielki Wódz Snoke nie żyje. Zgładzony nie tyle przez rebeliantkę, a przez swoją nieuwagę i pychę. Nie docenił zagrożenia co zostało wykorzystane. Rebelianci mają niezwykły dar do wykorzystywania najdrobniejszych szans. Dlatego musimy być dokładniejsi, bardziej przewidujący, bezbłędni. Nie dopuszczajmy czy cienia możliwości dla wroga. System ma błędy. Masę błędów które należy zlikwidować. Każdy kapitan statku, każdy generał i rycerz zakonu Ren ma mi zdać raport na temat swoich dotychczasowych dokonań. Zarówno sukcesów jak i porażek. Oraz co ma zamiar zrobić by poprawić swoją wydajność. Oddział Alfa zakonu Ren od dzisiaj jest najwyżej w hierarchii Najwyższego Porządku, odpowiadają jedynie przede mną. W ciągu najbliższych trzech dni każdy statek i oddział dostanie nowe rozkazy i rozporządzenia. Niezastosowanie się będzie surowo karane.
Zasiadł ponownie na tronie, dając tym samym znak, iż skończył. Nienawidził przemawiać. Słowa były nic nie warte, liczyły się czyny. Wszyscy unieśli się z kolan.
- Niech żyje Najwyższy Wódz! - Rozniosło się echem po sali. Kylo dobrze widział, iż ponad połowa z będących tu osób wcale nie życzy mu długiego życia. Nie, najchętniej osobiście by go pozbawili.

Po chwili w sali został już tylko Hux, karmazynowa gwardia i oddział Alfa, którego członkowie pozwolili sobie zdjąć swe maski. Na swój sposób Kylowi ulżyło widząc prawdopodobnie jedyne w pełni przyjazne mu twarze.
- Generale Hux, możesz udać się na swój statek. W przeciągu godziny wydam ci rozkazy.
Hux nie krył rozgoryczenia z faktu, iż został tak bezczelnie odprawiony. Opanował się jednak po chwili. Był w końcu na przegranej pozycji w tej chwili. Sztywno, jak gdyby sprawiało mu to niewyobrażalne męki, skłonił się, obrócił na pięcie i wyszedł. Dopiero gdy zamknęły się za nim drzwi szkarłatna gwardia zajęła "swoje" stanowiska za tronem Najwyższego Wodza. A dotąd niewzruszone twarze jego najbliższych towarzyszy broni ukazały w końcu skrywane przez nich emocje. Ekscytację i gotowość do działania. Wiedzieli, co mają robić.
- Nareszcie. - Powiedziała z uśmiechem blondynka, przygrywając dolną wargę ust. - Czas zburzyć system.

Szary ŚwitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz