jeden

43 4 0
                                    

Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i przygładziłam jeszcze raz sukienkę, krzywiąc się nieznacznie. 

Nie przepadałam za imprezami, jednak obiecałam Gale'owi, że pojawię się na niej. Byliśmy w końcu przyjaciółmi, a ja uwielbiałam spędzać czas w jego towarzystwie. 

Podeszłam w stronę szafki, na której znajdywała się biała, niewielka szkatułka. Otworzyłam ją i wyciągnęłam z niej srebrną bransoletkę, którą dostałam od przyjaciela na swoje siedemnaste urodziny. Uśmiechnęłam się patrząc na nią, wspominając moje skromne, w niczym nie podobne do sposobu świętowania ich przez Gale'a, urodziny.

Siedzieliśmy w małej kawiarence, w pobliżu naszego ulubionego parku. Popijałam małe cappuccino, śmiejąc się z żartów przyjaciela.
-Mam coś dla Ciebie - powiedział po krótkiej chwili ciszy.
Zmarszczyłam brwi, przyglądając mu się badawczo
-Mówiłam Ci, że nie chcę żebyś kupował mi prezenty...
Wywrócił oczami, niczym nie wzruszony, wyciągnął z kieszeni małe, podłużne pudełeczko.
Spoglądałam to na niego, to na pudełko, pytającym wzrokiem, na co Gale uśmiechnął się, przysuwając w moją stronę prezent.
-No zobacz... wiem, że dbasz o to, żebym nie szastał kasą, ale na to nie wydałem pieniędzy, bo właściwie...
Niezbyt potem go już słuchałam, ponieważ z chwilą otworzenia prezentu, nie liczyło się nic więcej.
Delikatna srebrna łuna blasku rozkochała mnie w sobie na dobre. Gdy przyjrzałam się jej bliżej, zobaczyłam niewielkie kwiatki, zdobione cyrkoniami na tyle subtelnymi aby dodać całości elegancji i prostoty.
Zwróciłam swoje uradowane spojrzenie w jego stronę, a potok jego słów sprowadził mnie na ziemię
-Gale, to twoja pamiątka rodzinna. Nie mogę jej przyjąć, pomimo tego, że jest piękna... - powiedziałam stanowczo, kręcąc głową i zamykając wieko
Jednak on nie chciał nawet słyszeć o odmowie
-Pasuje do Ciebie idealnie, a w mojej rodzinie faceci zdominowali żeńskie geny. Proszę, weź ją. Zamyśliłam się i jeszcze raz otworzyłam opakowanie, aby przyjrzeć się zachwycającej błyskotce.
-Jesteś pewien, że nie będziesz chciał obdarować nią jakąś piękną niewiastę? - zaśmiałam się, unosząc brew
Odpowiedział mi cichy śmiech i spojrzenie utkwione w mojej zadowolonej twarzy
-Właśnie to zrobiłem.

Ostatni raz przygładziłam czarną sukienkę i zerknęłam przez okno wypatrując taksówki, która już czekała pod domem, więc wyszłam z pokoju. Minęłam salon w ktorym siedziała reszta mojej rodziny więc zatrzymałam się tam na moment
-Wychodzę i będę jutro -westchnęła, patrząc jak ojciec zaczytany w jakieś newsy wyświetlające się w tablecie, ignoruje moją młodszą siostrę Prim, zaś mama była tylko obecna duchem, wpatrując się z bólem w ojca
-Dlaczego Katniss może wracać z imprez dzień później?
-Bo wierzę jej, że po paru tygodniach nie okaże się, że jest w ciąży -westchnął nawet nie racząc jej spojrzeniem, a ja uśmiechnęłam się złośliwie do Prim.
Moja siostra natomiast jedynie prychnęła, brzęcząc coś pod nosem o braku chętnych do bycia potencjalnymi ojcami moich dzieci. Wywróciłam oczami i wyszłam z domu.

  Szybko dotarłam pod duży dom Gale'a i wysiadłam z taksówki, dając banknot facetowi i nie czekając na resztę, trzasnęłam drzwiami po czym zadzwoniłam do drzwi. Po nie całych trzech minutach, otworzył mi kompletnie pijany Dave, kolega mojego przyjaciela, a mój znajomy ze szkoły. 

 -Cześć, śliczna - po tych słowach czknął i zatoczył się, łapiąc się futryny drzwi z lubieżnym uśmiechem. 

Wzdrygnęłam się widząc jak zakrywa usta dłonią i biegnie do łazienki, przepychając się między ludźmi. Pokręciłam głową i weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi. Do moich nozdrzy niemal od razu uderzył zapach marihuany, papierosów i wódki. Gdzieniegdzie wyczuwalny był też zapach wymiocin, ale tego starałam się nie wywąchiwać dokładnie 

-Kogo my tu mamy? Myślałam, że już nie przyjdziesz - usłyszałam znajomy głos i odwróciłam się do gospodarza z uśmiechem, zarzucając mu ramiona na szyję.

Why don't you leave me? II T.H.G || Igrzyska ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz