dwa

33 3 3
                                    

  Popijałem drinka rozglądając się po pokoju. W pomieszczeniu był taki zaduch, że postanowiłem wyjść. 

Niestety na dworze wyglądało tak samo. Basen był pełen ludzi i ledwo dało się przejść. Wyciągnąłem z kieszeni papierosa. Odpaliłem go wychodząc poza ogródek.

-Stary idziesz już?- spytał Gale wyciągając rękę po fajkę.

-Wyszedłem zapalić.

-W domu i tak mi już bardziej nie zasmrodzisz.- zaśmiał się biorąc bucha.

-Dopieralają ci się do tej laski.-zmieniłem temat gasząc papierosa butem.

-Nie jesteśmy jeszcze razem.- westchnął.

-Wiem, dlatego do niej zarywałem.- klepnąłem go w ramie szczerząc się mu w twarz.

  -Widziałem.- burknął patrząc na mnie z nienawiścią.

Z dumą wszedłem do domu, szukając czarnowłosej.

Ujrzałem ją siedzącą przy blacie z Kevinem. Największym ćpunem w mieście. Wyglądała na znudzoną, więc osiadłem się obok zabierając jej z ręki drinka.

-Ohyda, ile tu coli.- wytarłem usta, oddając jej kubek.

-Tyle samo, ile w twojej krwi narkotyków.- dopiła cały trunek i odłożyła go na stół. 

  -Nic nie brałem.- odpowiedziałem odpinając w koszuli guzik pod szyją. Spojrzała na mnie poprawiając włosy.

-Nie jesteś święta.- spojrzałem jej w oczy. Postanowiłem pokazać Gale'owi, że mogę mieć każdą laskę.

-A ty nigdy nie będziesz.- mruknęła tak, że ledwo ją usłyszałem.

-Możesz przestać być taka pewna siebie? Kiedyś ci się oberwie.

-Od ciebie?- prychnęła unosząc brwi.

-Nie bije dziewczyn.- wywróciłem oczami.

-Kobiet.- poprawiła mnie zaciągając sukienkę w dół.

-Przepraszam, kobieto.- uniosłem ręce, w geście kapitulacyjnym.

-Ładna bransoletka.- dodałem spoglądając na jej rękę. Zaczęła się nią bawić.

-Czego odemnie chcesz?- spytała patrząc z pogardą. Wstała poprawiając sukienkę i stając naprzeciw mnie.

-Rozmawiasz z Gale'm, a potem zarywasz do mnie?

-Nie zarywam do ciebie.- wstałem udając szok.- Chcę być miły dla dziewczyny mojego kumpla.

-Nie jestem z nim, dajcie mi spokój! -krzyknęła na co poprosiłem ją, żeby usiadła.

-Nie rób wstydu.

-Wszyscy mnie denerwują. Nie będę z nim nigdy.

-To teraz mu to powiedz.- spojrzałem na Gale'a który stał centralnie za nią.

-Nie musiałaś tego wykrzykiwać w moim domu.- spojrzał na nią z łzami w oczach. Poczułem satysfakcję i wyższość.

-Gale, nie chciałam, żeby to tak wyszło.- położyła mu dłoń na ramie co doprowadził mnie do śmiechu.-Z tobą zaraz się rozprawie.- warknęła w moją stronę.

Wyglądała poważnie przez co wciąż nie potrafiłem przestać się śmiać. Położyłem się na kanapę dusząc się z całej tej sytuacji. W jej oczach była wściekłość. Byłem wtedy pewny. Muszę być typem romantyka.

Patrząc jak gołąbeczki odchodzą, wstałem i poszedłem za nimi. Po drodze, ukradłem chyba z pięć drinków ludziom z rąk. Zobaczyłem kolegę i czarnowłosą, wchodzących do jakiegoś pokoju. Przyłożyłem ucho do drzwi.

Why don't you leave me? II T.H.G || Igrzyska ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz