Umowa

4.8K 279 367
                                    

* Dipper *

Wszyscy siedzieli przy ognisku. Wszyscy, oprócz mnie. Śmiali się, żartowali, bawili jakby nigdy nic. Jakby to co ma się stać za kilka godzin ich nie obchodziło. Nie przejmują się tym, że może nam się nie udać, że odniesiemy porażkę, albo co gorsza, że ktoś może z tego nie wyjść cało.

W tej chwili wyglądają jakby byli rodziną. Nie obchodzą ich więzy krwi, wygląd, upodobania... Po prostu są i się wspierają nawzajem.

Oni nie myślą co nastąpi jutro. Żyją, bo jutro może być inaczej. Możemy już się nigdy nie zobaczyć w takim gronie. Ja natomiast zadręczam się myślami.

A co jeśli nie damy rady i Bill przejmie władze na całym świecie?

Co jeśli stanie się coś mojej siostrze?

Nie wybaczyłbym sobie tego nigdy. Ta dziewczyna, krucha, naiwna, ufna i zawsze roześmiana nie zasłużyła na tą całą apokalipse. Ona jest za dobra na to wszystko. Nawet teraz podczas wojny z demonami chodzi uśmiechnięta oraz pełna energii.

Uderzyłem kamień stopą, ale zamiast wyrzycia się na nim, dołożyłem sobie większego bólu fizycznego.

Złapałem się za bolącą kończyne i odwróciłem wzrok od ogniska. W myślach przeklinałem cholerny kamień. Usiadłem na wielkim głazie, oddalonym od ogniska dość daleko, ale na tyle blisko by widzieć co się tam dzieje.

Spojrzałem na gwiaździste niebo.

Tak bardzo się boję. Nie umiem odrzucić od siebie złych myśli. Czuję, że ta walka nie wyjdzie nam na dobre... Wcześniej nawet próbowałem podłapać trochę entuzjazmu od innych, ale zmarnowałem tylko na to czas. Wręcz gorzej, zacząłem się bardziej lękać Chipera i jego "ludzi".

Przymknąłem powieki, a kilka słonych łez powoli spłyneło mi po policzkach.

-Ah, strach. Czuję go, aż w moim zamku drogi Dipperze!

Podniosłem się szybko. Przede mną lewitował sam wielki demon snów. Żółty trójkąt, z jednym dużym okiem, trzymający laske w ręce oraz noszący czarny cylinder oraz tego samego koloru muchę.

-Co ty tu robisz?! Odsuń się ode mnie!-powiedziałem przerażony.

Strach mną lekko zawładnął, nie widziałem co zrobić. Uciec, zaatakować, krzyczeć czy czekać? Ale na co czekać? Na śmierć?

Czym prędzej odwróciłem się w stronę swojej sfory, zacząłem biec w ich stronę. Przebiegiem kilka metrów i jakaś niewidzialna siła uniosła mnie, po czym sprowadziła mnie przed trójkąta.

-Naprawdę myślałeś, że pozwole Ci uciec? Myślałem, że jesteś mądrzejszy, ale chyba się myliłem.

-Czego ode mnie chcesz Bill!? Puść mnie, a tak cię załatwię!-powiedziałem z udawaną pewnością siebie, zacząłem szarpać się w powietrzu.

-Odpuść mały, przecież wiesz, że nigdy ze mną nie wygrasz. Oni z resztą też nie-spojrzał za mnie.

-Mylisz się! Pokonamy cię!

-Ha ha ha! Wy pokonać mnie?! Sam w to nie wierzysz! Wszycy będziecie umierać w cierpieniu, a ty będziesz na to patrzył. Nawet na to jak umiera twoja siostra-roześmiał się.

-Mabel... - szepnąłem-Skąd ta pewność co?! Razem jesteśmy niepokonani!-wykrzyczałem, lecz sam wiedziałem, że to kłamstwo.

Taka pradwa... Nie damy im rady.

-Naprawdę chcesz widzieć jej cierpienie mój drogi? - zapytał.

Nie mogłem odpowiedzieć, więc pokręciłem przecząco głową.

-Mam dla ciebie pewną propozycje. Jeśli tylko się zgodzisz możesz być pewien, że jej i nikomu innemu nie spanie włos z głowy.

-Ni-ie! Jesteś oszustem! Tobie nie można ufać! -zająkałem się przez płacz. Sam nie wiem kiedy strumień łez znów zagościł w moich oczach.

-Hm... Skoro tak uważasz- powiedział.

Odwrócił się z zamiarem odejścia, a we mnie pojawiła nadzieja. Nadzieja na to, że może jednak bliźniaczka wyjdzie z tego cało. A nawet całe miasto! Ale to demon... Z resztą... Dipper robisz to dla siostry, by była bezpieczna.

-Czekaj! Na czym miała by opierać się ta twoja "propozycja"? - zapytałem już szeptem.

Odwrócił się w moją stroną i spojrzał głęboko w oczy.

-Zostawię ten świat oraz ludzi, wzamian za... -urwał.

-Za?

-Za ciebie.

-C-co!? Jak to za mnie?!

-Jesteś zbyt ciekawski. - rzekł  poprawiając cylinder- Więc zgadzasz się? - wyciągnął w moją stronę rękę.

-Ja... Tak, przystaje na to-odpowiedziałem już pewniej.

Uścisnołem dłoń mojego wroga, a te zaczęły płonąć, znanym mi już niebieskim płomieniem. Demon przerażająco zaczął się śmiać. Zacząłem sie zastanawiać czy nie podjąłem decyzji zbyt pochopnie. Niestety nie ma odwrotu. Ogień zniknął, a wraz z nim rechot. Teraz trójkąt lewitował, trzymając mnie wciąż za dłoń. Wyglądał przerażająco, jakby miałby mnie zaraz zjeść. Wszystkie gwiazdy straciły chwilowo blask, zapadła egipska ciemność. Mrok pojawiał się do okoła nas jak jakaś plaga.

-Jutro udam, że umieram, ale nie martw się. Wrócę po ciebie za cztery lata, w wasze siedemnaste urodziny, ale jeśli ktoś się dowie o naszym pakcie przyjdę po ciebie szybciej niż myślisz-wyjawił innym głosem, mroczniejszym, a zarazem niższym.

Po wypowiedzeniu tych słów i również on zniknął. Rozpłynął się w mroku. Teraz byłem tylko ja i samotność.

Czy tak wygląda nicość?

-Dipper! Obudź się! No dalej Dipper! Nie mamy czasu!-wykrzyczał mi tak bardzo znany głos.

Otworzyłem oczy. Ujrzałem brunetke, moją bliźniacze. Miała zmartwiony wyraz twarzy. Czyżby widziała to co wczoraj się stało? Ona wie? Ale czy to nie był tylko paskudny sen? Skoro obudziłem się tam, gdzie w nocy usiadłem na głazie to czy przypadkiem nie usnąłem?

-Wszystko dobrze bro?

Po dłużej chwili ciszy odpowiedziałem jej.

-Tak... Już teraz tak-posłałem jej blady uśmiech, który odwzajemniła.

-Choć, zaraz zaczynamy!

-Idź, dojdę do ciebie.

Mabel wstała i pobiegła szybko w stronę obozu. Westchnąłem. Przetarłem ręką spocone włosy i prawie nie dostałem zawału. W wewnętrznej stronie dłoni znajdował się tatuaż. Przedstawiał on samego trójkąta w okręgu z różnymi symbolami.

Czyli to prawda... Za cztery lata stanę się niewolnikiem Ciphera...





______________________________________




WITAJCIE DIAMĘCIKI!!!!! POWRACAM DO WAS Z YAOOOOOOI!!! I W DODATKU Z BILLDIPEM! NIECH ŻYJE YAOI!!!

Umowa (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz