Budynek stał na uboczu dzielnicy Lux, niedaleko muru otaczającego miasto. Był przysadzisty, kilkupiętrowy, o białej fasadzie, która fosforyzowała w świetle księżyca. Nieliczne okna były zakratowane, a solidne drzwi posiadały cztery potężne zamki. Zwykle pilnowano, aby były one dokładnie zamknięte, jednak teraz ktoś zostawił drzwi uchylone.
Na ostatnim piętrze budynku trzech mężczyzn w mundurach pochylało się nad dębowym stołem, stanowiącym jedyny mebel w pomieszczeniu. Nad nim wisiała goła żarówka, rzucająca marne światło na poważne twarze mężczyzn.
– Myślisz, że Mehr się odrodzi? – zapytał jeden z wartowników, wypowiadając na głos wątpliwości wszystkich obecnych.
– Nie sądzę – odpowiedział drugi,brązowooki, patrząc z niepokojem za siebie, jakby obawiał się, że ktoś podsłucha ich rozmowę.
– To nawet nie wchodzi w grę! – zdenerwował się trzeci, a jego ciemnoniebieskie oczy błysnęły gniewem. – Za długo nad tym pracowaliśmy, żeby jedna dziwka nam to zniszczyła!
– Nie możemy udawać, że nic się nie dzieje – warknął ten, który odezwał się pierwszy. – Bo padną nam wszyscy deganci.
Pozostali wartownicy nie odpowiedzieli. Drzwi do pomieszczenia otworzyły się i na środku pojawiła się postać w długim, czarnym płaszczu i w kapeluszu. Zgasło światło.
– Jessstem – zasyczał degant.
Niebieskooki wartownik zapalił latarkę, ale nie uniósł jej.
– Znaleźliście ją? – zapytał.
Stwór odwrócił ku niemu twarz, a raczej tę część głowy, gdzie powinna znajdować się twarz.
– Od czasu, kiedy nassss ossstatnio zaatakował nie widzieliśśśmy jej – odpowiedział degant.
– Burdel nie jest tak duży, żeby nie dało się go przeszukać w kilka dni. Ma–cie to zro–bić – przesylabizował wartownik.
– Tak jesssst – przyjął rozkaz degant.
– Podwoicie patrole w Pirrel i na Krigu – dodał.
– Tak jesssst – powtórzył stwór.
– A nie lepiej rzucić wszystkich do Burdelu? – zasugerował brązowooki wartownik.
– Żeby padli nam z głodu? Nawet połowa nie wykarmi się energią z tamtych degeneratów!
Trzeci, milczący dotychczas, wartownik uśmiechnął się drapieżnie.
– Wiem, jak to rozwiązać – powiedział. – Myślę, że to jest odpowiedni moment, żeby powrócić do starych, dobrych tradycji.
Niebieskooki zaśmiał się, uświadomiwszy sobie, co tamten miał na myśli.
– Zbierzcie ludzi i zacznijcie rewizje od Krigu Przyległego B – zarządził. – Bierzcie tylko tych, co na pierwszy rzut oka są odpowiednio naładowani energią. Nie chcemy przecież dać degantom wybrakowanego posiłku...
***
Specjalnie dodaję to jako osobną część, jako że dotyczy wartowników. W założeniu ma to być takie krótkie i tajemnicze ;)
Pozdrawiam wszystkich czytających :D
CZYTASZ
My, splugawieni
ActionW społeczeństwie podzielonym ze względu na kolor oczu, osoby ciemnookie zajmują miejsce na samym dole hierarchii. Są poniewierani przez wartowników, dla których dzień bez przyłożenia komuś lufy do głowy jest dniem straconym. Adam ma dość brutalnej w...