Nieoczekiwane zlecenie

100 7 0
                                    

Niezadowolony Gajeel wysiadł z samochodu pod klubem Shadow Tune i od razu do jego uszu dotarła dudniąca muzyka. Jeszcze trochę i będzie mógł się wylegiwać na plaży z dala od swojego upierdliwego szefa. Miał być ochroniarzem, a nie chłopcem na posyłki. Z daleka zobaczył ekipę Grimoire Heart i usiadł na kanapie obok jednego z nich.

- Wisisz mojemu szefowi sporo kasy.

- Tak, tak. Kiedyś go spłacę - odparł lekceważąco facet w przeciwsłonecznych okularach.

- Mojego szefa raczej nie zadowoli taka odpowiedź. Daj coś w zastaw, to rozważy odroczenie spłaty. Twój sygnet powinien wystarczyć.

- Spadaj.

- Próbowałem grzecznie - mruknął Gajeel i po szybkim wykręceniu mu ręki, zdjął sygnet z palca. Szedł już do wyjścia gdy usłyszał:

- Brać go.

Zirytowany odwrócił się i w kilka chwil obezwładnił całą ich ekipę. Jeden leżał pod stolikiem, inny wisiał nieprzytomny na oparciu kanapy... Ogólnie szybko odpadli. Niedługo po tym oddał sygnet szefowi mając nadzieję, że w końcu będzie wolny. Niestety bardzo się mylił.

- Mam dla ciebie bardzo ważne zadanie - powiedział łysiejący facet siedzący na kanapie z drinkiem.

- To miało być ostatnie.

- Gajeel. Jeśli wykonasz to zlecenie zapłacę ci 500 tysięcy w gotówce i będziesz mógł swobodnie odejść.

- Niech będzie. Co to za zadanie?

- Urwał mi się kontakt z córką. Sprowadź ją do kraju i przeprowadź przez ten próg, a będziesz wolny.

- To gdzie mam jej szukać?

Kilka dni później wylądował w sercu tropikalnej dżungli i skierował swoje kroki do osoby zarządzającej kopalnią złota.

- Czego tu szukasz? - zapytał siwowłosy człowiek. 

- Levy McGarden. Mógłbym się rozejrzeć?

- A dlaczego przyszedłeś zapytać?

- Wolę nie rządzić się na cudzym podwórku.

- Zabawny z Ciebie człowiek. Jestem Hades i jestem właścicielem tutejszej kopalni. Zanim będziesz szukał zguby pokażę ci trochę okolicę.

W końcu po obejściu (jak się okazało) obozu pracy Gajeel skierował swoje kroki do baru. "Fairy Tail? Dziwna nazwa" pomyślał tylko wchodząc do środka. Białowłosa dziewczyna za barem wycierała kufle i gdy spojrzała na niego uśmiechnęła się.

- Co podać?

- Szklankę soku.

- Co cię tu sprowadza?

- Właściwie szukam Levy McGarden. Jest dość niska, ma niebieskie włosy, ubrana jest w szorty i koszulkę bez rękawów, a na twarzy ma głupkowaty wyraz zaskoczenia.

- Czego ode mnie chcesz? - zapytała nagle podchodząc do niego i odważnie patrząc mu w oczy.

- Twój ojciec kazał mi cię sprowadzić do domu.

- Tamto miejsce nie jest moim domem. Tutaj jest mój dom. Możesz sobie wracać do swojego szefa.

- Masz dwie opcje powiedział spokojnie.

A: Spokojnie stąd wyjdziemy i pojedziesz zobaczyć się z tatusiem.

B: Zmuszę cię do tego.

- Wybieram opcję C: Ja zwiewam, a ty wracasz sam.

- Nie ma takiej opcji.

- Mira, zaraz będą kłopoty - powiedziała Levy i w tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem.

- Zmiana planów. Ona musi nam coś powiedzieć.

- Hades. Myślałam, że pojawią się tylko sługusy.

- Chyba rozmawialiśmy na ten temat.

- Warunki uległy zmianie - stwierdził tylko siwowłosy człowiek, a za nim weszło jeszcze kilku ludzi z bronią.

- Dlaczego choć raz nie mogę mieć spokojnego zlecenia - westchnął Gajeel wstając od baru i płacąc. Rozprawił się ze sługusami, ale gdy rozejrzał się wokoło już jej nie było. Chyba czeka go kolejna długa akcja.

- Wiem gdzie mieszka - odparła białowłosa jakby nigdy nic wycierając szkło. - Gray może Cię zaprowadzić.

- Gdzie haczyk?

- Uczciwa zapłata.

- Stoi.

Godzinę później szedł za chłopakiem przez dżunglę marząc, żeby już być w domu. Garnitur nie był najlepszym pomysłem w tym klimacie. Teraz żałował, że nie skorzystał z propozycji Mirajane, żeby się przebrać. Nagle usłyszał:  

-Więc czego chcesz od Levy?

- Jej ojciec chce się z nią zobaczyć.

- A tak. Ten stary padalec. Mógłby w końcu dać jej spokój.

- Co masz na myśli?

- Cokolwiek planuje, na pewno nie jest to nic, co planowałby normalny ojciec.

Gajeel zaczął się zastanawiać nad jego słowami gdy nagle tuż przed nim przeleciała kłoda.

- Co to ma być?

- Pewnie jedna z jej pułapek.

- Ciekawe - mruknął Gajeel i w tym momencie dostał gałęzią w twarz. Gray odwrócił się, żeby ukryć uśmiech i w tym momencie do ich uszu dobiegł jej perlisty śmiech. Obaj rozglądali się dookoła próbując ją zlokalizować gdy nagle w powietrzu rozległ się głos:

- Witaj w dżungli Gajeelu Redfoxie.

Witajcie w dżungliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz