three

147 28 35
                                    

Youngjae

Kolejne trzy świąteczne dni minęły dość spokojnie, a mi udało się ani razu nie zdenerwować na świąteczne reklamy, czy piosenki, które mój stop teraz leciały w radiu.

Właściwie, nie licząc ludzi, którzy podniecali się świetami jakby było to niewiadomo co, to dla mnie ten czas nie różnił się niczym od normalnych, powszednich dni. Większość dnia spędzałem na nauce do egzaminów, czytaniu prawniczych książek i pisaniu zadanych mi prac.
Jedyną różnicą było to, że często w tym czasie łapała mnie, zwana w moim języku, "świąteczna depresja", która często towarzyszyła mi podczas tego okresu. Chodziłem wtedy zdecydowanie bardziej przymulony, a jedyne, na co miałem ochotę, to sen, serial lub drama i ciepły koc.
Ale w tym roku sprawy przybrały zupełnie inny obrót, ponieważ to uczucie zniknęło. Albo było obecne w mniejszym stopniu. W każdym razie, mniej tęskniłem za rodzinnymi świetami i czasem, spędzonym w rodzinnym gronie. Chociaż, to może i lepiej dla mnie.

Pod koniec drugiego dnia świąt zadzwonili do mnie rodzice, ponieważ akurat mieli wolne w pracy i mogli poświecić mi chwile swojego wolnego czasu. Zwykła rozmowa przez kamerkę z nimi potrafiła sprawić mi radość i sprawić, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Nawet, jeśli zaczynały się tematy dotyczące studiów, pracy czy szukania sobie drugiej połówki, co w moim wydaniu było dość trudne.
To nie tak, że jestem aseksualny czy aspołeczny. Po prostu teraz, dopóki  studiuje, wolałem skupić się na nauce i skończeniu szkoły z jak najlepszym wynikiem.
Niezliczoną ilość razy słyszałem, że powinienem znaleźć sobie drugą połówkę, ale wtedy moje zdolności szybkiego i trafnego zmieniania tematu miały moc sprawczą.
Byłem obiektem westchnień kilku osób, które dostały skutecznego kosza. Nie było to okazane w dosadny czy bolesny sposób, ale zdecydowanie poskutkowało. Nie jestem i nie byłem typem osoby, która jest niemiło nastawiona do środowiska i ludzi żyjących w tym środowisku, tylko po prostu denerwują mnie tandetne teksty na podryw lub podlizujące się mi dziewczyny. Chociaż sam doświadczyłem zakochania może ze dwa razy, to jednak jeszcze wolałem nie wchodzić w związki i najpierw zająć się moją karierą zawodową i nie zawieść rodziców.
Przecież gdyby nie ich powściągliwość i zawzięcie do pracy, nie mieliby tego, co mają.

[...]

Wieczorem po raz kolejny spadł śnieg, a jak tak dalej pójdzie, to będę musiał wyciągnąć łopatę i zacząć odśnieżać, nie nie wygrzebie się z domu.

Po dłuższym rozważeniu wszystkich plusów i minusów wyjścia o tej porze z domu, stwierdziłem, że jednak spacer mi nie zaszkodzi, bo tak długie przebywanie w zamkniętym pomieszczeniu mi nie służy.

Założyłem na siebie czarny płaszcz, a szyje owinąłem beżowym szalikiem, nie chcąc dopuścić do tego, aby zmarznąć.
Zamknąłem dom na klucz i zakładając słuchawki w uszy ruszyłem w stronę mojego ulubionego miejsca spędzania wolnego czasu.

Przez cały czas poruszył śnieg, więc mój czarny płaszcz stał się biały, a na czubku głowy znalazła się spora warstwa białego puchu, którą strzepałem i założyłem kaptur od bluzy, chcąc uniknąć przeziębienia.
Pierwszy raz pożałuje tego, że nie wziąłem ze sobą czapki.
Schowałem nos w szalik i spuściłem głowę w dół, a idąc dobrze znaną mi drogą byłem pewien, że nie stanie mi się żadna krzywda.

Wchodząc na uliczkę prowadzącą do parku, spojrzałem w stronę mojej uczelni, do której już niedługo będę musiał wrócić i wkroczyć w normalny rytm nauki i pracy.
Gdy przekroczyłem próg parku, usłyszałem dźwięk dzwoniącego w mojej kieszeni telefonu, przez co podskoczyłem, a moje serce dostało czegoś na wzór zawału.
Spojrzałem na ekran, na którym wyświetlił się numer Jaebuma i kliknąłem zieloną słuchawkę, kręcąc głową.

-Przestraszyłeś mnie, panie artysto. - odparłem poważnym tonem, przykładając telefon do ucha, ale niestety udawanie poważnego i obrażonego nie wychodzi mi dobrze, więc za chwile wybuchłem przeraźliwym śmiechem.
Do tego stopnia, że ludzie w parku spojrzeli się na mnie dziwnie, co zignorowałem.

-Masz cudowny śmiech, Youngjae. - odparł chłopak, gdy udało mi się uspokoić.

-Zamiast puszczać mi kolejny, denny komplement, powinieneś mnie przeprosić. - odparłem, ponownie wybuchając śmiechem, co skutkowało spadnięciem kaptura z mojej głowy. - O mało co nie zszedłem na tamten świat...

-Masz dziś dobry dzień, Jae? - przerwał mi, a ja założyłem z powrotem część ubrania na głowę.

-Chyba tak. - powiedziałem, strzepując biały puch ze swojego płaszcza. - A będzie jeszcze lepszy, kiedy mnie przeprosisz.

-W porządku, w takim razie znaj łaskę Choi Youngjae i wybacz mi przestraszenie twojej bojaźliwej natury. - odparł, po chwili dostając ataku śmiechu, co udzieliło się również mi.

-Znaj moje dobre serce, Im Jaebum. - odparłem między wdechami podczas duszenia się, bo śmiechem to trudno nazwać.

Rozejrzałem się po parku i moją uwagę przykuła rodzina, rzucająca swojemu czworonożnemu przyjacielowi patyk. Będąc szczerym, wyglądali na naprawdę szczęśliwych, co poskutkowało automatycznym uśmiechem na mojej twarzy.
Szczekanie zaczęło się zbliżać, a ja nie zorientowałem się nawet, kiedy mały, biały maltańczyk znalazł się przy moich nogach z patykiem w pyszczku.
Może nie zauważyłem go dlatego, że jego sierść wtopiła się w biel śniegu?

-Chyba pomyliłeś adresatów, maluchu. - mruknąłem do pieska, zupełnie zapominając o tym, że rozmawiam przez telefon z chłopakiem. Pogłaskałem zwierze po miękkiej sierści i rzuciłem mu patyk tak daleko, jak umiałem.

-Co masz na myśli? - zapytał Jaebum, chyba nie bardzo rozumiejąc, o co mi chodziło. - Jestem pewien, że jestem od ciebie wyższy...

-Ah, nie chodziło o ciebie. - zaśmiałem się i schowałem zmarzniete dłonie do kieszeni. - Chodziło o psa, który przed chwilą do mnie podbiegł z patykiem w pyszczku...

-Szlajasz się po parku o tej porze? - zapytał z nutą ciekawości w głosie, a ja przymrużyłem oczy, nie za bardzo rozumiejąc, co w tym złego.

-Skąd wiesz, że jestem w parku?

-A skąd wiesz, czy od jakiegoś czasu cię nie śledzę, a teraz stoję za tobą w twoim ulubionym parku? - zapytał, a ja odruchowo odwróciłem się, sprawdzając okolice dookoła mnie.
Ale ma szczęście po za tą jedną rodziną w parku nie było nikogo.

-Pieprzony artysta...

-Nieempatyczny prawnik.

-Prawnik nie powinen być empatyczny. - mruknąłem, kopiąc śnieg. - Powinen mieć dobre argumenty i umieć w dobry sposób manipulować ludźmi. Więc... patrząc na to z innej strony, w końcu udało ci się obdarzyć mnie odpowiednim komplementem.

-Nie ciebie, a twoją karierę zawodową, Jae. - odparł, śmiejąc się pod nosem. - Wracaj do domu, bo jest już ciemno i zimno, a chyba nie chcesz być chory, prawda?

-Owszem, nie chce. - powiedziałem, idąc w stronę wyjścia z parku, ponieważ faktycznie była już dość późna pora. - Posłucham się cienistej jedyny raz...

-Znowu się zgrywasz, Youngjae.

-Taka już rola przyszłego prawnika, dla kogoś zawsze będę musiał się zgrywać.

______

kolejny rozdział dla mojej kochanej spadajklusko , polecam tą panią. 

nombre perdu; 2jaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz