Cała noc przepłakana
Na nadgarstku nowa rana
Bo to jedno głupie zdanie
Może wpędzić w wieczne spoczywanie
Wole się od tego odciąć
Niż pewnego dnia żyły sobie podciąć
Nie potrafię już z tym walczyć dłużej
Jestem coraz niżej
I w końcu spadłam na dno
No cóż mówi się trudnoOtoczenie mnie niszczy
Serce z bólu piszczy
Jestem tylko człowieka wrakiem
Przez życie pędzę z pustym bakiem
Przebijasz mnie na codzień jak balon igła
Twoje słowa są jak kolejna cieżka cegła
Nie utrzymam ich sama
Sprawiasz tym ze ukazuje się wciąż nowa w sercu rana
Przyczyniasz się do płakania
cyklicznego
Ale wiesz przecież że „to nic takiego"Ludzie nie sa tacy kochani
Są tylko zakłamani
Zmuszają abyśmy łzami poduszki plamili
Po tym jak nas okropnie zranili
Kłamstwa, przekręty, manipulacje
Za nie zbierają wielkie owacje
Otoczenie ich w tym wspiera
A z moich nadgarstków skórę zdzieraChce się schować przed tym strasznym światem
W którym każde słowo jest jak strzał batem
A każdy kto je wypowiada jest moim nowym katemKażdy „chce" pomagać
Razem się z moimi problemami zmagać
Lecz zanim się obejrzę, chęci znikną
Jak budynki za oknem migną
W końcu i tak wyznasz co sadzisz
Moje problemy za głupie osądzisz
Inni mają gorzej, jestem egoistką
Pokazowom i atencyjną pesymistką