dwa-ZDOLNY CHŁOPAK

824 43 15
                                    



Pan Brooke był zdenerwowany. Łatwo było to zauważyć, szczególnie dla kogoś kto codziennie miał z nim lekcje. Wiecznie wesołkowaty, zabawny nauczyciel stał teraz za kurtyną i wyglądał jakby miał zwymiotować. Jego ziemista cera była teraz niemal zielona, a jego chude kolana trzęsły się. Wiedział, że to już teraz, dosłownie za paręnaście sekund będzie musiał powiedzieć kilka słów na temat swojej sztuki. Louis naprawdę go lubił, więc zgodził się przejąć rolę Briana, który wypluwał aktualnie swój żołądek w domowej łazience. Każdy w końcu miał tutaj po parę ról. Było zbyt mało aktorów i zbyt wiele epizodycznych postaci, ale tylko on grał główną rolę! Był w większości scen. Tekstu do zapamiętania był ogrom, więc gdy powtarzał w garderobie nowe linijki tekstu, przeklinał sam siebie i swoją głupotę.

Kurtyna zaczęła powoli rozsuwać się na boki, a światła reflektorów padły dokładnie na środek sceny, gdzie stał Brooke, którego twarz w tej chwili przybrała wszystkie możliwe kolory tęczy. Gdy spojrzał na ilość ludzi na sali, zrobiło się jeszcze gorzej.

—Dz-dzień dobry państwu.—zająknął się żałośnie i automatycznie wyprostował plecy.—Na początku chciałbym podziękować za tak liczne przybycie na spektakl. A teraz parę słów na jego temat. To pierwsza sztuka napisana przeze mnie, która zostanie przedstawiona na scenie. To bardzo wyjątkowy wieczór dla mnie, jak również dla naszych młodych aktorów, którzy włączyli się do przygotowań. Jest to nowatorskie spojrzenie na Kordiana - dzieło polskiego pisarza, Juliusza Słowackiego. Serdecznie zapraszam do oglądania!

Pan Brooke zszedł z drewnianego parkietu sceny i roztrzęsiony podszedł do Louisa. Po krótkich oklaskach zapadła cisza.

—Tak, to teraz, Louis i Archanioł ... Boże, Louis i Liam, szybko na scenę! Nie, Liam, jeszcze to! Idźcie już, wstęp muzyczny się skończył. Boże, wszystko będzie nie tak!—plątał się we własnych słowach.—Spokojnie.—uspokoił sam siebie, choć patrzył na chłopców i lekko wypchnął ich na scenę.

Louis szybko zmrużył oczy, gdy oślepił ich blask reflektorów, a żołądek podskoczył mu do gardła. Ostatni raz był tak zdenerwowany jak jego ojciec przyłapał go na paleniu papierosa na wakacjach dwa lata temu. Poczuł jak rękawy szaty opadają mu poniżej koniuszków palców i poprawił kaptur. Zaschło mu w gardle. Brian chyba lepiej nadaje się do roli Szatana.

—Och? To już dziś, to już ta godzina! Szatani, zstąpcie wszyscy na ziemię, jak sprzed dwustu laty... Astaroth, przybywaj! Astaroth, Gehenna, Mefistofel? Czy jestem tu sam?—gdy padły pierwsze słowa jego monologu, Louis nie wierzył, że to on je wypowiada i że tak dobrze pamięta tekst, a po chwili ciszy, kontynuował—Dlaczegoż echo odpowiada i któż mi pomoże? Dlaczegoż koła zegara rdzą wieków strawione? Czy skazanym jest na męki nieskończone?
Wieku dwudziestego wybiła godzina, Diabli! Zejdźcież na ziemię!

—Widziałem jak lud Boży konał...—zaczął swoją kwestię Liam, a Louis rzucił okiem na stojącego za kurtyną pana Brooka, który niemal wniebowzięty jednocześnie uśmiechał się i trząsł.—Krew ludzka się na mych skrzydłach czerwieni. Gdybym wiedział, och. Za gwiazdą nie leciałbym zaślepiony! Jak za twoim diabelskim wołaniem. Czemużeś sam, Szatanie? Diabli we własnego kotła otchłani zniknęli. Zegar świata do Aniołów należeć zaczął, ażeby wszystkie jego części z Bogiem były. Czemuż jesteś sam, Szatanie i czyja to wola?

—Wola zniszczenia. Potępionym został, kiedy dwutysięczny rok wybił, a Diabli zniknęli w otchłani. Jam jest zagładą wieków przyszłych, które to zabrały mą chwałę!—wykrzyczał łapiąc się za serce i osuwając się na ziemię.

—Bądź przeklętym!

Reflektory zgasły, a Louis i Liam zeszli ze sceny zmienieni przez Nialla przebranego za staruszka. Pan Brook przywitał ich podekscytowanym okrzykiem „o mój Boże!" i uściskał Liama. Louis jednak miał dosłownie kilkadziesiąt sekund żeby zdjąć szatę i natychmiast dołączyć na scenie do Nialla.

***********

Długowłosy mężczyzna w kapeluszu przekroczył próg liceum z myślą, że chyba po raz pierwszy jest tutaj z dobrego powodu. Zwykle wzywano go do szkoły, bo Niall sprawiał problemy wychowawcze, palił w
toalecie szkolnej i nie uczył się na egzaminy, co skutkowało fatalnymi ocenami. Obiecał więc Niallowi, że urwie się wcześniej z biura obejrzeć jak jego syn po raz pierwszy robi coś dla dobra szkoły. Nigdy nie był fanem teatru, ale pojawił się na spektaklu dokładnie w porę, po czym usiadł w drugim rzędzie, gdzie było najwięcej wolnych miejsc. Siedzące obok niego staruszki szeptały jak najęte, lecz nie zawracał sobie tym głowy i zmęczony westchnął i zamknął oczy. Był piekielnie zmęczony. Jego kręcone włosy tworzyły nieład przerzucone na jedną stronę, a podkowy pod powiekami były dowodem nieprzespanych nocy. Gdy światło rozbłysło, skupił uwagę na mężczyźnie, który przedstawił siebie jako autora sztuki. Po pierwszej scenie musiał przyznać, że jest już znudzony. Lecz chwilę później, na scenę wyszedł jego Niall. Chyba po raz pierwszy od dawna był z niego dumny. Może zapamiętanie paru linijek nie jest sukcesem, ale chłopak i tak nie dawał mu większych powodów do dumy. Do jego syna na scenie dołączył jeszcze inny chłopak z brązowymi włosami.

—Grzegorzu, porzuć czyszczenie broni. Okropnie się nudzę...—powiedział chłopak, lecz Harry nie mógł skupić swojej uwagi na scenie, bo zakłóciły ją kobiety obok.

—Adelo, czy to Horan? Nie wierzę! Przecież to okropny huligan. Widziałaś kiedykolwiek, żeby interesowała go jakakolwiek lekcja, albo już w ogóle, teatr?!—usłyszał o swoim dziecku ojciec i poczuł zawód, że ma on w szkole taką opinię.

—Tak, to na pewno on, ale uwierz, że ten obok, Tomlinson jest gorszy. Niezłe z niego ziółko, uczę jego grupę. W zeszłym roku podpalił salę chemiczną!—wtórowała jej druga a Harry chciał tylko, żeby przestały mówić. Skupił się w końcu na postaciach występujących w tej sztuce.

—Jak zwykle się nudzisz, to nic nowego dla mnie, Kordianie. Mogę cię zainteresować opowieścią...—zaczął jego syn, a on słuchał każdego słowa, które wypowiadał na scenie, aż w końcu, po ukończeniu opowiadania historii Niall zszedł z parkietu wolnym krokiem, a światło zgasło. W tej samej chwili Harry zmęczony osunął się lekko po siedzeniu z zamiarem chwilowego odpoczęcia od rażącego, sztucznego światła reflektorów.

Chwila ta jednak choć dla mężczyzny krótka, w rzeczywistości okazała się być półgodzinną drzemką. Gdy się obudził, na scenie stał... ten sam chłopak, który wcześniej był na scenie z jego synem. Tylko, że teraz wyglądał inaczej. Był piękny. Jego oczy były zeszklone, a skrzydła które miał za plecami miały sprawiać, że przypomina ptaka. Harry jednak w myślach porównał go do anioła.

—Tak strasznie się boję.—powiedział, a po jego różowym policzku spłynęła pojedyncza łza. Harry miał wrażenie, że jego oczy wpatrzone są w niego. Że chłopak mówił to właśnie do niego. Wyglądał tak niewinnie i pięknie, że patrząc w jego zamglone oczy czuł się niemal błogo.—Pod stopami podobno Niebo, podobno i też nade mną. Lecz co jeśli go nie ma? Co jeśli Niebo dawno runęło, a wielu zginęło pod jego ciężarem? Co jeżeli to wszystko było Niebem, a teraz jest tylko Nicość?—kontynuował monolog, a coraz więcej łez spływało po jego twarzy, a on kurczył się na scenie, jego oczy wciąż utkwione były w jeden punkt, coraz bardziej przekrwione.—Tak strasznie się boję. W pustce, już nic nie mogę. Pozbawiony sam sobie, tak strasznie się boję. Rzucony w bezkres, bezczas. Na wieki potępionym. Zwany dawniej Władcą Piekieł. Teraz boję się... obróciłem się w nicość.—wypowiedział ostatnie zdanie i upadł, a Harry wsłuchany w piękno jego słów siedział jakby wryty w fotel. Światło zgasło na chwilę, a po chwili znów rozbłysło, mocniej niż wcześniej.

Wtedy wszyscy zaczęli oklaskiwać występ, aktorzy wyszli na scenę i ukłonili się, a lokowaty mężczyzna patrzył tylko na tego chłopaka. Po chwili wszystko wskazywało na to, że powinien już wstać z fotela.

Gdy wracali do domu, nie przyznał się ani przed Niallem do zaśnięcia w trakcie sztuki, ani przed sobą do wpadnięcia w trans podczas monologu anielskiego chłopaka. Jednak myśli Harry'ego wirowały tylko wokół niego, a on sam zagłuszał je i przekonywał siebie, że to tylko sztuka i wejście w rolę przez chłopca.

To tylko bardzo zdolny nastolatek.

• My friend's dad • LARRY /julietisababyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz