– Co za małpa! – Uderzam dłonią w kierownicę, a moje wargi zaciskają się tak mocno, że nie zmieściłaby się pomiędzy nie nawet kredytowa karta. Taka zbliżeniowa. Przy zakupach do pięćdziesięciu złotych – bez pinu.
Stopa na gazie robi się ciężka, popędzając auto, by wyjechało już z mojej rodzinnej wioski. Stara Mazda wyje dziko, kiedy wrzucam piąty bieg. Tłumik mi tak podkręcili, mechanicy, od siedmiu boleści. Jedno naprawią, drugie popsują. Zawodowi idioci. Krzywię się może już setny raz, na wspomnienie sprzed paru chwil.
– Miruś i ja – przedrzeźniam słodki głos mojej najdroższej siostrzyczki. –Zaręczyliśmy się! Och! Jak. Słodko! A pierścionek jest z pierdolonym brylantem, a ślub wkrótce! Pojedziemy powozem, konnym oczywiście, trzeba to podkreślić, żeby taka debilka jak Paulina nie pomyślała, że oślim. Bo Miruś ma forsę i stanowisko i jest taki kurwa zajebisty! W książce takiego nie znajdziesz. – No co za... - Przewracam oczami i zjeżdżam bardziej na prawo, bo jakiś kretyn chce mnie wyprzedzić. Widzę, że się czai, ofiara losu. Duży, srebrny Passat mija mnie, a ja wściekle odprowadzam go wzrokiem.
– A ty Paulinko? – Jestem pewna, że idealnie naśladuję troskę w głosie mamy. - Twoja młodsza siostrzyczka bierze ślub, a co z tobą? Co z tobą, Paula?
Z chęcią spojrzałabym w lusterko, żeby to pytanie zadać sobie bardziej dobitnie.
– Co, skoro twoja dwudziestoletnia siostra bierze ślub, a ty, mając na karku dwadzieścia pięć lat, ciągle nie masz faceta. Dobrze, że dziewicą chociaż nie jesteś – to ostanie zdanie mruczę pod nosem. Tak naprawdę mam tego już dosyć. Hanka zawsze musi być lepsza, piękniejsza, mądrzejsza. Jeszcze ten jej pełen wyższości wzrok i krótkie: "Przecież to oczywiste że ona będzie sama, kto by ją zechciał".
– Jeszcze się zdziwicie, wszyscy. Wszystkich was rozpieprzę na łopatki, takiego sobie Greya znajdę. – Uśmiecham się z zadowoleniem.
– Bad boya z trudną przeszłością, którą wyleczę jednym dotknięciem. I miliarderem będzie i przystojny będzie. I takiego. – Puszczam kierownicę i zaginam ręce w geście Kozakiewicza. – Takiego wała. I to wszystko we Wrocławiu. Spotkam go na ulicy, jak pójdę po bułki. – Szybko mrugam powiekami bo zaczyna chcieć mi się beczeć. Nie wiem co musiałabym zrobić, żeby chociaż raz w życiu być lepsza od swojej młodszej siostry. Ten facet musiałby być nieskazitelny, żeby dorównać Mirusiowi, a doskonale wiem, że takich nie ma.
Jednocześnie zaciskam usta i depczę gaz. Wjeżdżam w zabudowany, ale pilnuję tylko, żeby nie przekroczyć dziewięćdziesięciu na godzinę i nie stracić prawka. Ta szybkość trochę pomaga mi się wyładować.
Wkurwienie emanuje ze mnie każdym otworem i zastanawiam się ile zmarnuję paliwa, zanim mi to przejdzie. Przez tę szczyptę wilgoci w oczach, zaczyna mnie coś piec w prawej gałce i nie pomaga mruganie.
Nie ściągając nogi z gazu, jedną ręką łapię za środkowe lusterko i na chama wykręcam je w kierunku swojej twarzy. Trochę się wyginam, nerwowo łypiąc na drogę i na swoje odbicie. Widzę ją. Krowę, rzęsę... – Wpycham sobie palec do oka, licząc na to, że ten upierdliwy włos, będzie wolał przykleić się do spoconej skóry. Nagle słyszę okropny pusty odgłos, a noga automatycznie wciska hamulec. Auto gwałtownie staje, oko mnie boli, bo całkiem wcisnęłam sobie tam palec i w dodatku nie wiem co się dzieje.
– Ała.
Wydaje mi się, że coś przejechałam.
Dwa oddechy – jeden płytszy, drugi pełen udręki i wysiadam z samochodu. Z bólem wypuszczam powietrze, widząc że się nie myliłam. Idę kilka kroków do czarnej kupki leżącej na asfalcie w kałuży ciemnej krwi. Zamykam oczy, bo kot trzęsie się w ostatnich drgawkach. Jestem pewna, że ostatnich bo na wierzch wyszło mu wszystko, co wyjść mogło. Szkoda mi go. Nie dość, że mam pierdolnięte życie, to w słoneczny, ciepły, letni dzień przejechałam niczemu winnego kota.
Chociaż oko już nie drapie...
Nerwowo rozglądam się dookoła, zastanawiając się jednocześnie co zrobić. Odjechać, czy sprzątnąć go jakoś, żeby inni po nim nie jeździli? Niby otaczają mnie domy, ale skąd mam pewność, że nie zapukam w drzwi właściciela tego zwierzaka? I skąd mam pewność, że to nie będzie fanatyk zwierząt?
– Czarownica. – Podskakuję ze strachu, słysząc za sobą ochrypły ton. Odwracam się i patrzę na siwą staruszkę, ubraną w kwiecistą, granatową sukienkę. Jest lekko zgarbiona, głową sięga mi do piersi. Nie przeszkadza jej to wlepiać we mnie swoich jasnych źrenic w sposób, który zmroziłby nawet Schwarzeneggera. Przechodzi mnie dreszcz.
– To pani kot? Przepraszam. – Nagle chcę się wytłumaczyć, więc wstrzykuję w mój ton tyle współczucia, ile zdołam.
– Siódme życie odebrała, przekleństwo! – charczy, a jej małe wredne ślepka wypalają mi dziury w twarzy.
– Ale, że co? – Trochę zaczynam się bać. Czuję się jak w ukrytej kamerze i dyskretnie rozglądam na boki.
– Pech. – Staruszka spluwa na ziemię. Mija mnie, nachyla się nad kotem. Mamrocząc coś pod nosem, chwyta go za ogon i podnosi. Mrużę oczy z obrzydzeniem, kiedy zdechłe zwierze odkleja się od asfaltu. – O czymś myślała, nie będziesz miała – syczy na mnie wściekle i najzwyczajniej w świecie odwraca się i odchodzi.
Oniemiała, patrzę na jej oddalające się plecy, chwiejny chód i kota, niewładne bujającego się wraz z nią. Rozglądam się na boki, sprawdzając czy ktoś mnie obserwuje. Cisza, spokój. Nie wiem co zrobić z rękami, więc zaplatam je na piersi, ale zaraz wpycham w tylne kieszenie dżinsów. Mój wzrok przyciąga czerwona plama na drodze i czuję się tak zdezorientowana, jak chyba nigdy. Kiedy znów spoglądam za staruszką, nie ma jej.
– Pierdololo takie – gderam pod nosem, podirytowana. Zrywam się z miejsca i wracam do auta, ale zamiast wsiąść, idę sprawdzić zderzak. Przeklinam kilkakrotnie na nowe pęknięcie, nerwowo spoglądam na miejsce śmierci futrzaka i w końcu wsiadam.
– Miotłę sobie kup, wiedźmo – mruczę pod adresem tej starej, siwej babki. Przez sekundę myślę o co mogło jej chodzić, ale szybko dochodzę do wniosku, że to jakaś miejscowa szajbuska. Kto normalny odkleja kota od asfaltu gołą ręką?! – Niech ten dzień już się skończy. – Wrzucam pierwszy bieg. Tęskni mi się.
Do swoich czterech ścian, do świętego spokoju, do kawy.
CZYTASZ
Zamruczę Ci - W księgarniach
RomanceZabawna romantyczna historia, w której nie tylko nieszczęścia chodzą parami! Pod kołami samochodu Pauli ginie czarny kot, któremu niechcący odebrała ostatnie - siódme - życie. Właścicielka kota, stara cyganka, rzuca na dziewczynę klątwę. Z początku...