1. Przytul mnie, Zenek.

7.5K 364 88
                                    

Rok później.

- A ty gdzie? - Zatrzymuję się gwałtownie, słysząc za sobą głos pana Józefa.

- Skończyłam na dziś. - Oczy automatycznie mi zezują w stronę sypialni starszego małżeństwa, gdzie aktualnie pracuję. - W poniedziałek dokończę brzegi i mural będzie gotowy.

- Widziałem - odpowiada krótko. Wzdycha ze zniecierpliwieniem jakby ganił jedno ze swoich wnucząt. - Naprawdę zamierzasz wyjść bez obiadu? - nie dowierza, a ja wydaję z siebie krótkie "uch".

- Pani Halinka będzie zła...

- Będzie wściekła - oznajmia tym swoim stanowczym tonem. - Przyjeżdżasz jeszcze w poniedziałek, więc ja bym nie ryzykował.

- Józek obiad! Zawołaj Paulinkę!

- Nie dość, że mi państwo płacicie, to jeszcze karmicie jak własną córkę - mówię zrezygnowana, a on szczerze się uśmiecha.
Kiedy smętnie zwieszam ramiona, dotyka moich pleców i śmiało popycha do dużego, przestronnego salonu. Odsuwa mi krzesło, bym mogła posadzić na nim swój upaprany farbą, tyłek.
Stół wygląda przepięknie. Okrągły blat, nakryty żółtym kwiecistym obrusem. Na środku stoi mały wazonik ze świeżymi kwiatami. Trzy nakrycia - trzy zielone podkładki z białymi, głębokimi talerzami.

- Dzisiaj ogórkowa - oznajmia pani Halina, żona Józefa. Oboje mogą mieć około sześćdziesiątki na karku, ale ani jedno, ani drugie swoim charakterem nie wykazuje żadnych oznak mijających lat. Są weseli, dynamiczni, pozytywnie nastawieni do życia. Niemal tak jak ja, kiedy widzę gotówkę za wykonaną robotę. Tylko potem jakoś ten entuzjazm mi mija.

- A co na drugie kochanie? - dopytuje jej mąż.

- Jak zjesz pierwsze to się dowiesz - cicho mówię razem z jego żoną. Pracuję u nich już dwa tygodnie i czasami wiem co jedno odpowie drugiemu. Obserwuję kątem oka jak mężczyzna prycha pod nosem i markotnieje. Wszystkie zmarszczki na jego twarzy dają teraz swój popis. Te na czole - głębokie i szerokie, te w kącikach oczu i w kącikach ust, które spierzchnięte poruszają się w nieznanych mi, cichych słowach. Spoglądam na lekkie zakola na głowie i siwe włosy, które przyciął przedwczoraj. Na krzaczaste białe brwi i ciemne oczy, ozdobione zawadiackimi iskierkami. Mężczyzna puszcza mi oko, na co uśmiecham się z zaskoczeniem, przyłapana na tej wnikliwej obserwacji.

Dziękuję pani Halinie za nalaną zupę i dopiero czując jej zapach, zdaję sobie sprawę jak bardzo byłam głodna.

- Pięknie pachnie - Józef oznajmia, uważnie obserwując swoją żonę. Jej włosy, związane w wysoki kok są czarno-siwe, pomieszane tak niesamowicie, że nie zrobiłaby tego nawet najlepsza fryzjerka. Kobieta jest szczupła, a jej twarz zsypana zmarszczkami, podobnie jak u mężczyzny. Bystre niebieskie czy potrafią zauważyć nawet biedronkę, chodzącą po czerwonym tulipanie w bukieciku na stole. Właśnie strząsa ją z kwiatu i podchodzi do okna. Zawsze ubiera sukienki. Dzisiaj lawendowa, z delikatnym owalnym dekoltem.

Zupa smakuje tak jak pachnie, a my rozmawiamy głównie o obrazie, który powstał u nich w sypialni na ścianie. Fragment krajobrazu, nad jeziorem, z zacumowaną łodzią. Na spokojnej tafli wody odbijają się ostatnie ciepłe barwy zachodzącego słońca. Podobno to miejsce, gdzie Józef oświadczył się Halinie. Ma im przypominać tą zaczarowaną chwilę.

Oboje są dość zabawni, bo ani razu nie zajrzeli żeby mnie skontrolować. Dostałam do dłoni kilka fotografii, na których miałam się wzorować, kilka instrukcji i właściwie tyle. Zastanawiam się czy nie powinni w końcu tego zobaczyć, może zechcą jakieś zmiany. Jeszcze jest czas, żeby coś poprawić. Proponuję im to, zaraz po tym jak Józef wyraża swoje zadowolenie ze schabowego na drugie danie.

Zamruczę Ci - W księgarniachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz