Rozdział 9 Parapraxis

28 2 0
                                    

a slip of a tongue or a pen or other error thought to reveal unconsciuos wishes or attitudes 

Na następnych treningach boksowałam jak szatan. Ali zapytał mnie przy wejściu jak mi minął weekend w odpowiedzi rzuciłam się na worek treningowy co chyba wystarczyło żeby nie drążył tematu.

Po tygodniu nadeszła wiadomość. ,,W piątek walczę w Gorilli. Przyjdziesz?" – nie odpisałam. Mój telefon ochronił przed roztrzaskaniem fakt że gdy nadeszła wiadomość byłam akurat z rodzicami. Po 3 dniach dostałam kolejnego smsa. ,,Zależy mi"- jest piątkowy wieczór, i siedzę w towarzystwie przyjaciół. Nagle cała moja uwaga skupiła się na lakonicznej wiadomości, która właśnie rozbłysła na wyświetlaczu komórki. Jak to możliwe, że w dwóch słowach można zawrzeć tak ogromny ładunek emocjonalny? Ja cały rok opowiadałam o swoim cierpieniu pisząc książkę. Rzecz przypominała niekończące się serie z pistoletu. Wystukiwane na klawiaturze słowa są niczym pojedyncze wystrzały . V od broni krótkiej woli atomową. Od kul- pierwiastki. Małe i bardziej zabójcze niż tysiąc pocisków.

-Kto to?- M marszczy brwi wpatrując się nieznajomy numer-Czyżby jakiś twój kolejny chłopak do towarzystwa. K uparcie nazywała tak wszystkich kolesi z którymi się spotykałam. W sumie było to całkiem trafione określenie. Służyli mi tylko do towarzystwa nie byli nikim ważnym w moim życiu. Od dawna nie było kogoś kto działałby na mnie tak silnie jak V.

-Nikt- odpowiadam, ale jednocześnie bębnię paznokciami w blat stołu ze zdenerwowania.

-O...

-Co?-mówię nagle rozdrażniona. Zaczynam obgryzać paznokieć.

-Ty się pocisz!- mówi triumfalnie. Jakby odkryła, że oto coś przed nią ukrywam. A raczej kogoś. - Pocę się bo jest gorąco...

-Chyba bo o n jest gorący-celuje we mnie oskarżycielsko palcem. Jest już podchmielona ale nadal całkiem dobrze dedukuje. Spoglądam na zegarek jeżeli ruszymy teraz i tak spóźnimy się 10 minut. Ale pokusa by zobaczyć V na ringu jest zbyt duża by ją zignorować.

-Niech ci będzie- wzdycham czując jak wszechświat rozciąga się i formuje rzeczywistość w której niewinny wieczór przy lampce wina zmieniam w noc amatorów boksu- Masz może ochotę obejrzeć dzisiaj walkę?

Gdy wchodzimy na teren kompleksu sportowego, uderza mnie ryk widowni i zastanawiam się czy podczas mojej walki był równie donośny. Ja słyszałam tylko cichy szum w tle niosący się niczym wzburzone morze gdy stoi się w lesie. Przepychamy się w stronę ringu żeby zając w miarę dobre miejsca mimo spóźnienia. Mamy szczęście, że jesteśmy superładnymi dziewczynami dlatego taka sztuczka uchodzi nam na sucho. Wiwat seksizm! W ostatniej chwili jednak ciągnę K w stronę nieco dalszej trybuny. Nie chcę by V mnie zauważył, chcę oglądać go z ukrycia. Siadamy na krzesełkach i moim oczom ukazuje się V widoczny na telebimie spuszczonym z sufitu hali.

Mój żołądek momentalnie zawiązuje się w supeł

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mój żołądek momentalnie zawiązuje się w supeł. Nad brwią ma rozcięcie, które przy następnym ciosie może zalać krwią oko. Musi trzymać gardę. Chociaż w głębi duszy wiem, że to ostatnie co przechodzi mu teraz przez myśl. Ma waleczną minę, usta ściągnięte w wąską linie i wzrok który mógłby zabić. Pięć rund wyraźnie odcisnęło na nim piętno, pot leje się z niego litrami. Jednak bardziej niż na wycieńczonego wygląda na wściekłego. Przechodzą mnie ciarki. Niektórzy bokserzy mimo, że na co dzień wyglądają na zwyczajnych gości gdzieś pod skórą ukrawają coś od czego krew ścina się w żyłach, a co objawia się w pełnej krasie na ringu. Teraz jest maszyną do zabijania. Twarz pana W znika z ekranu. Widzimy teraz tabele z danymi statystycznymi pojedynku. Łatwo się zorientować, że V trafił na godnego przeciwnika. Idą łeb w łeb.

-O czy to nie...?!- K celuje we mnie oskarżycielsko palcem. Oczy ma jak spodki

- To V prawda? Zaprosiłaś mnie na walkę swojego byłego boksera?!- wydziera się. Zakrywam jej usta dłonią bo kilka osób w zgiełku obróciło się ku nam z zaciekawieniem. Wyswobadza się i mówi najstraszniejsze słowa jakie można sobie wyobrazić. -Jesteś...bułą. Naprawdę jesteś bułą- buła to synonim wszystkiego co miękkie, sentymentalne i pulchne. Najgorsza obelga na świecie.

-Należało mi się- mówię z powagą. Postanawiam przyjąć to na klatę- naprawdę zapracowałam sobie na ten tytuł. Pokazują urywki z poprzednich rund w tym nieczyste zagranie przeciwnika V po którym wylądował na deskach. Robi mi się nie dobrze. Zastanawiam się jak przetrwam walkę na żywo. Przed gongiem pokazują przeciwnika V. Jest znacznie wyższy a jego kategoria wagowa stoi moim zdaniem pod znakiem zapytania. Zaczyna się szósta potyczka. Widać wyraźnie, że V uderza dla samego zadawania ciosów, jego przeciwnik liczy na nokaut. Wali rzadko ale wkłada w ciosy całą siłę. Całe szczęście V robi uniki niczym sam Muhhamed Ali. Przewiduje uderzenia goliata i genialnie balansuje ciałem nie dając się trafić. Wystarczy jednak moment utraty skupienia by zostać posłanym na deski. To zdarza się na kilka sekund przed końcem rundy. V obrywa lewym sierpowym, zamiast trzymać gardę, ogląda się zamroczony na widownie jakby czegoś szukając. Przeciwnik doskakuje do niego i prawym prostym uderza w skroń. Z rany tryska krew i jak przewidywałam całkowicie zalewa oko. Siła ciosu jest tak silna, że ląduje na parkiecie. Podczas odliczania sędziego słyszę tylko głośne bicie serca. Krew szumi mi w uszach. Nie podnosi się. 7...6...5 Nie podnosi się 4...3...2...1. Wstaje w ostatniej chwili dryblując jakby nic się nie stało. Minę ma niewzruszoną. Choć, znowu, to tylko pozór. Boks to przede wszystkim gra psychologiczna. Sędzia stwierdza gotowość do walki. Już ma ruszyć na tamtego gdy rozlega się gong. Koniec szóstej rundy. Rozprostowuję dłonie, które przez całą rundę nieświadomie zaciskałam w pięści. K mówi coś do mnie ale ja właśnie wstaję, a nogi same prowadzą mnie pod ring. Tłum jest gęsty. Czuję jakbym próbowała przejść przez ścianę. Ludzie spowalniają mnie doprowadzając do szału. Muszę zdążyć go zobaczyć przed końcem przerwy. Musi mnie zobaczyć. Może to właśnie za mną rozglądał się po widowni. Kręcę głową. Nawet jeśli, za tydzień może już rozglądać się za inną, upominam się mimo to nie zwalniam ani na moment. Brnę w tłumię ignorując wyzwiska i krzywe spojrzenia. Jestem już prawie przy narożniku gdy rozlega się gong.

-O nie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-O nie...- jęczę. Teraz już nic nie mogę zrobić. Kiedy wstaje podejmuje ryzykowną próbę zwrócenia na siebie uwagi. W najgorszym wypadku zdekoncentruje go i zarobi kolejny sierpowy od Goliata- V!- wrzeszczę na całe gardło. Momentalnie odwraca się moim kierunku. Gdy jego spojrzenie odnajduje moje czuje jak przeszywa mnie dreszcz. Kiwam lekko głowo, jakbym wydawała komendę ,,Zniszcz" V kiwa w odpowiedzi. Na ringu człowiek jest bardzo samotny czuję, że moje pojawienie się miało na niego zbawienny wpływ. Gdy atakuje robi to z większym przekonaniem. Kąsa przeciwnika, choć wielkolud nie pozostaje mu dłużny i V musi wkładać masę siły w utrzymanie gardy. V nurkuje pod lewym sierpowym i zadaje prosty na nieosłoniętą twarz łamiąc przeciwnikowi nos. Nieprzyjemny chrzęst dociera do moich uszu. Rozlega się salwa publiczności upojonej krwawą jatką. Wściekły goliat rzuca na V. Jednak ten nie odpuszcza i atakuje korpus. Obaj okładają się niemiłosiernie. Nie mogę sobie przypomnieć czy kiedykolwiek widziałam bardziej zaciętą walkę na żywo. Goliat spycha V do narożnika. Obserwuje z biska jak V przyjmuje ciosy na korpus i twarz. Nieświadomie robię uniki jakbym była na jego miejscu. Słowo daję że odczuwam boleśnie każde trafienie. Wyswobadza się jednak i posyła imponujący prosty.

Walka trwa kolejne rundy. Mam świadomość że w każdej chwili może się zakończyć nokautem. Zdaniem komentatorów po nockdownie z 5 rundy V odrodził się na nowo i miał realne szanse na wygranie pojedynku. Kompletnie wycieńczeni tańczą naprzeciw siebie przymierzając do ciosu. Przed nami ostatnie starcie tego wieczoru- anonsują komentarzy. Niczym chór w greckiej tragedii. Na arenie nastąpuje poruszenie. Szybka i śmiercionośna wymiana ciosów. Ciało na deskach. Odliczanie. Kurtyna.



Ring snówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz