Śniadanie

21 0 1
                                    


Poranek primaaprilisowy był chłodny. Rześkie powietrze wpadało przez uchylone okno w kuchni. Szczupły chłopak o farbowanych włosach opadających symetrycznie na prawą stronę, dopieszczał swoje kanapkowe arcydzieło. Jeszcze kilka chwil poświęcił dekorowaniu śniadania i wyszedł z kuchni. Przeszedł przez salon i wszedł do sypialni gdzie budził się jego partner.
- Dzień dobry Słońce – przywitał chłopaka całując go w usta.
- Witaj Perełko. – drugi chłopak odwzajemnił pocałunek.
- Jak się spało kochanie? – odsłonił okna.
- Jakoś dziwnie. – ziewną – Przepraszam. Śniło mi się, że walczyłem z jakimiś potworami za pomocą nadprzyrodzonych mocy.
-  Oj walczyłeś, walczyłeś. Całą noc zrywałeś się z krzykiem. Gdzieś po trzeciej, tak mnie rąbnąłeś w udo, że spadłem z łóżka.
- Przepraszam kochanie. Te sny mnie od paru już lat prześladują a ostatnio to prawie, co noc mi się podobne rzeczy śnią. To chyba przemęczenie. Teraz zaczną się egzaminy i w ogóle…
- Dobra, zostawmy to. – przerwał – Śniadanie zrobiłem.
- Wiesz, że nie jadam śniadań. – zrzędził – Co znowu wykombinowałeś że jesteś taki miły? – zapytał podejrzliwie.
- Nic.
- Tak?! Już ci wierzę. – irytował się lekko puszysty brunet w okularach o nierównym zgryzie.
- O co ci chodzi?! – zdenerwował się farbowany blondyn – Co ty znowu sugerujesz? Czepisz się mnie kolejny raz! Kurna!!! Staram się być miły, a ty… - nie dokończył, ponieważ brunet przyssał mu się do ust i nie pozwolił na dalsze dywagacje. Chłopak próbował się uwolnić, ale tamten objął go ramionami i przyciągną do siebie. Dopiero po kilku minutach ich usta oderwały się od siebie.
- Wariat! – droczył się chudzielec.
- Lubię jak się złościsz.
- Ale mnie to rani. – zrobił służalczą minę psa.
- Ale ja cię kocham.
- Łobuz. – wystawił język.
- O ty… - przyciągnął chłopaka mocniej do siebie i dał mu klapsa w pupę, po czym pocałował go jeszcze.
- Auuu! – skrzywił się blondyn.
- Co się stało Wiko? – przeraził się brunet.
- Nic. – próbował oszukać partnera.
- Mów!
- No nic takiego Misiu. Klepnąłeś mnie w to miejsce, w które uderzyłeś nocą. Trochę mnie boli.
- Pokaż… - Chudzielec wstał i pokazał stłuczone miejsce poniżej pośladka. Było mocno zaczerwienione.
- Jessa! – przeraził się Misiek. – zaraz zrobię ci okład. Przepraszam. Wybacz. – mężczyzna zerwał się z łóżka i pobiegł do kuchni. Po kilku chwilach wrócił z plastrami surowej słoniny i bandażem elastycznym.
- Co ty chcesz mnie usmażyć? – roześmiał się Wiko.
- Słonina jest dobrym sposobem na to by nie powstał krwiak.
- Arek, ale nie trzeba. Samo zejdzie. – protestował blondyn, ale Misiek nie zwracał uwagi na to tylko przewrócił chłopaka na łóżko, przyłożył delikatnie plastry słoniny, przykrył gazą i owinął udo bandażem.
- Do wieczora powinno ściągnąć.
- Trzeba było użyć tych swoich mocy. – chichotał Wiktor.
- Gdyby to było realne to z pewnością bym to zrobił chichocie. – plasną dłonią partnera w tyłek.
- Aaaaj. Nie tak mocno.
- Dobra, dobra. Chodźmy jeść to śniadanie.

Krew na marginesieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz