Akt 2 Scena 7

11.2K 601 63
                                    

- Jose - usłyszałam nad sobą cichy głos. Było mi ciepło i przyjemnie. Nie chciałam się ruszać. - Jose.

Zignorowałam to, że ktoś specjalnie mówił do mnie zdrobnieniem. Nie brzmiało to nawet źle - pomyślałam po chwili. 

Otworzyłam jedno oko.

- Zasnęłaś. - Noah stał nade mną w spodniach, które miał wcześniej założone. Rozejrzałam się po pokoju. Widocznie musiałam zasnąć. O cholera. Zasnęłam u niego.

Podniosłam się momentalnie na rękach, przez co prawie zderzyłam się z Noah czołami. 

- Cholera - burknęłam pod nosem, gdy zrozumiałam, że zasnęłam u Noah w pokoju. To było niedopuszczalne. Powinnam stąd wyjść od razu po tym, jak skończyliśmy. - Cholera.

- Spokojnie. Nic się nie stało - powiedział Noah, siadając przy mnie na łóżku. Pocałował moją rękę, przez co na mojej skórze powstała gęsia skórka. Ugryzł ją lekko, przez co cofnęłam się, kładąc drugą rękę na moich piersiach, by dalej zasłaniała je jego kołdra. To było dziwne. 

- Eee, powinnam już iść - próbowałam wstać, ale złapał mnie w pasie, przyciskając swoje usta do moich. 

- Skoro nadal tu jesteś, to może masz ochotę na powtórkę? - wziął moją wargę między swoje zęby, gryząc ją. Wiedziałam, że dla niego nie ma słowa nie, ale niestety dzisiaj musiał je przyjąć. I tak nie powinno mnie tu być. 

Cholera, przecież my się nie lubimy. Nie możemy sypiać w swoich łóżkach. Znaczy się, tak normalnie spać. To dziwne. 

- Muszę iść - odepchnęłam go, wstając z łóżka. Już nie obchodziło mnie, czy byłam nago czy nie. I tak już to wszystko widział. 

Sprawdziłam godzinę na telefonie i aż się zlękłam, gdy zobaczyłam widniejącą na nim godzinę. 

- Cholera.

Wzięłam stanik do rąk, szybko przykładając go do swojego ciała w celu zapięcia go, jednak okazało się, że nie był mój. Odrzuciłam go od razu po tym sięgając po spodnie, ponieważ majtek nie pofatygowałam się również wziąć. Byłam udupiona. Było krótko po siedemnastej, czyli Railey już był w bibliotece i na mnie czekał. Ja nie miałam na sobie żadnej bielizny, a czas pozwalał mi jedynie na pobiegnięcie po kurtkę. W dodatku nawet nie sporządziłam żadnych notatek, więc szłam tam na ślepo. Świetnie. Znienawidzi mnie jeszcze bardziej.

- Coś się stało?

Przerwałam na chwile ubieranie się, by spojrzeć na Noah, który nadal siedział na swoim łóżku. Nadal leżał w pozie, w której go zostawiłam. Tym razem miał już przy sobie telefon i smsował. No tak, czysta uprzejmość. 

- Jestem spóźniona - zmarszczył brwi. Zablokował telefon, spoglądając na mnie. Szybko założyłam skarpetki i koszulkę i zaczęłam rozglądać się za jakąkolwiek gumką, którą mogłabym przewiązać włosy. Musiałam w końcu wyglądać jak człowiek. Noah oczywiście nie dbał o takie rzeczy. 

- Istnieje takie coś jak kwadrans studencki. Nie zawsze musisz być o czasie, Haney - poczułam, jak jego ręce oplatają moje ciało. Westchnęłam, wstając szybko. Tego już było za wiele. Nie powinnam tu dzisiaj w ogóle przychodzić. 

- Umówiłam się z kimś - odpowiedziałam, odwracając się do niego. - I nie nazywaj mnie Haney.

- Wrócisz tu dzisiaj? - zapytał.

- Nie - odpowiedziałam szybko, poprawiając swoje włosy. Jeżeli doktor Railey zobaczyłby mnie w takiej odsłonie, od razu wiedziałby, dlaczego spóźniłam się na nasze spotkanie. Nie chciałam, by myślał, że życie towarzyskie jest ważniejsze od mojego zaliczenia, bo wiedziałam, że to go nie udobrucha. Poza tym modliłam się by brak stanika, nie był aż tak widoczny.

- Idziesz na randkę? - zapytał, przez co na chwilę wyrwał mnie z ciągu. - Nie sądzisz, że to trochę dziwne iść na nią, wcześniej wychodząc z mojego pokoju?

- Czemu miałoby to być dziwne? - odparłam lekko wkurzona. On mógł się umawiać z innymi dziewczynami gdziekolwiek i kiedykolwiek. Na pewno jego wcześniejsze smsowanie dotyczyło jego kolejnej zdobyczy. Nawet jeżeli  nie miałam tej randki, byłam rozzłoszczona. - Poza tym skąd wiesz, że idę akurat na nią?

- Przed chwilą uprawialiśmy seks, a ty już rzucasz się w ramiona innego. To widać, Josette. Nie poprawia się fryzury dla kolegi. Kolega przecież może wiedzieć, że przed chwilą miałaś najlepszy seks w całym swoim życiu i nie powinno go to obchodzić. I ty o tym wiesz.

Jak zawsze w punkt. 

Wzięłam głębszy wdech, przyglądając się mu. Jego szczęka była lekko zaciśnięta, co znaczyło, że był trochę zdenerwowany i wkurzony. Czyżby moje wyjście sprawiło, że był w takim złym humorze? Przecież jeszcze przed chwilą był radosny i skory do ponownego wskoczenia do łóżka. Co było nie tak i ja chyba wiedziałam, o co tu chodziło. 

- Podobam ci się? Dlatego nie chcesz, żebym tam szła?

- Po moim trupie - powiedział zdegustowany. - Po prostu nie chcę by koleś się rozczarował.

- A czemuż to?

- Ponieważ to ja ci się podobam - stwierdził przekonany swego. - Nie potrafiłabyś z nim być, bo miałabyś mnie cały czas z tyłu głowy.

- Teraz to ty prawisz bajki - prychnęłam, zakładając swoją kurtkę. 

- Stwierdzam fakty.

- To ty pozwoliłeś mi u siebie spać. - Zacisnęłam wargi, mrużąc lekko oczy. Noah nadal stał naprzeciwko mnie, patrząc na mnie wyzywająco. 

- To ty zasnęłaś na moim łóżku. Nie chciałem cię wyganiać. Chociaż raz chciałem być miły i oto, co otrzymuję w zamian.

- Może po prostu to skończmy - powiedziałam to, co wisiało niewypowiedziane w powietrzu. - Jeżeli nie potrafimy utrzymać tego w stosunkach czysto technicznych, to może nie róbmy tego w ogóle. 

- Z ust mi to wyjęłaś - odparł, wiążąc ręce na piersi. 

- Dobra.

- Dobra - podszedł do drzwi, otwierając je na oścież. - Możesz już wyjść. Skoro od początku nie chciałaś tutaj być. 

Uśmiechnęłam się do niego sztucznie, wychodząc na korytarz. Gdy drzwi zamknęły się za mną z hukiem od razu z mojej twarzy zszedł uśmiech. Zrozumiałam jedną rzecz. Noah nie będzie po mojej stronie już nigdy. Wrócimy do swojej nienawiści i do przepychanek słownych, co oznaczało tylko jedno. Będzie próbował sabotażować mój scenariusz. Nawet jeżeli to miałoby oznaczać, że nie wystąpi. On nie miał nic do stracenia. Ja natomiast wszystko. 

- Cholera.

Dopiero co wyszłam z jednej jamy smoka, a już za chwilę miałam wejść do kolejnej. Najpierw Isaac, później Noah. Miałam złe obawy co do mojego dzisiejszego spotkania z doktorem Railey. Nawet bardzo duże.

Zagraj ze mnąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz