Rozdział 4 "Zawodzimy ludzi, na ktorych nam zależy."

372 59 166
                                    

Landon's pov

Było już ciemno, gdy dojechaliśmy na wskazane miejsce. Nie dziwiło mnie, że Hale wybrał akurat to. North Park był najrzadziej odwiedzanym parkiem przez ludzi. Głównie dlatego, że chodzą plotki o zabójstwach i porwaniach dokonanym w tym właśnie miejscu. Wiedział więc, że nikt nie będzie interesował się tą częścią Dallas. O ile sukinsyn nie kłamał.

Rozejrzeliśmy się z Carterem po okolicy, czy ktoś nas nie śledził. Derek Hale należał do osób, które zawsze miały w zanadrzu plan B. Najbardziej niepokoiło mnie to, że poszło zbyt łatwo. Musieliśmy mieć oczy dookoła głowy.

— Dobra, Pierce. — zaczął Carter, gdy się zatrzymaliśmy — Musisz po nią iść.

Popatrzyłem na niego z niezrozumieniem. Wciął chciał udawać? Wciąż chciał prowadzić te nudną gierkę?

— Znajdź ją. — dodał, patrząc na mnie z błaganiem w oczach.

Jeszcze kilka sekund mierzyłem go wzrokiem, zanim wysiadłem z samochodu i w ciszy udałem się do ciemnego pomieszczenia. Było w nim chłodno, ale znośnie. Włączyłem latarkę z telefonu, dzięki czemu pokonałem ciemność.

Zdawało się, że długi korytarz prowadził donikąd, ale jak się okazało — na samym końcu znajdowały się drzwi. Z ostrożnością nacisnąłem klamkę i powoli je otwierałem, czemu towarzyszyło skrzypienie. Chwilę potem, odetchnąłem. W słabo oświetlonym lokum znajdowała się Victoria. Miała związane ręce i ledwo już trzymała się na własnych nogach. Podbiegłem do niej z prędkością światła i od razu zacząłem myśleć, jak ją uwolnić.

— Victoria, słyszysz mnie? — mój głos drżał.

Dziewczyna była słaba, ale wymamrotała coś pod nosem. Nie zrozumiałem nic, ale cieszyłem się, że jeszcze żyła.

— Proszę, nie zasypiaj, zaraz cię uwolnię.

Podtrzymując brunetkę, wyjąłem ze spodni broń i wymierzyłem w łańcuch. Oddałem strzał, a kula przecięła metal. Ciało Victorii bezwładnie opadło na mnie, ale zdążyłem ją złapać.

— Aaron? — usłyszałem jej cichy głosik.

Zmarszczyłem brwi; śniła, czy naprawdę myślała, że ja to Carter.

— Nie, koleżanko. Twój drugi bohater. — wywróciłem oczami — Nie zasypiaj, zaraz pojedziemy do szpitala.

— Nie mam siły... — ledwo powiedziała.

— Musisz złapać mnie wokół szyi. — oznajmiłem, biorąc ją na ręce, jak pannę młodą — Nie śpij, proszę! — wrzasnąłem, gdy powoli zamykała oczy — Victoria, mówię do ciebie!

— Ja wiem... — Zaczęła mamrotać — Ja wiem, że on żyje...

Wtedy jej głowa bezwładnie opadła; straciła przytomność. Zmarszczyłem  brwi, patrząc na nią z niepokojem w oczach. Co właściwie miało to oznaczać?

Zdenerwowany przyspieszyłem. Już raz prawie umarła, nie mogłem pozwolić na to drugi raz.

Wybiegłem szybko z ciemnego korytarza, a znalazłszy się na zewnątrz, ruszyłem w stronę samochodu, w którym czekał Carter.

— Odpalaj silnik, musimy szybko z nią jechać do szpitala! — krzyknąłem.

Aaron podbiegł do mnie i kiedy ją zobaczył, dostał jakiegoś szoku, czy coś w tym rodzaju. Zaczął głośno i szybko oddychać.

— Carter! — wrzasnąłem, delikatnie położywszy Victorię na tylnym siedzeniu. Blondyn wciąż stał i patrzył na dziewczynę, którą okryłem swoją kurtką — Nie czas na twój atak paniki, rusz się!

The Reason 2 : This Might Hurt.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz