i like your hair

44 4 10
                                    


- Michael... - zaczęła Suzan

- Czego? - odwarknął jej, trochę niezbyt przyjaźnie. To nie była jego wina, okej? No dobrze, może po części, ponieważ to właśnie z powodu Michaela wylała w jego mieszkaniu zmywarka, wyprał swoją ulubioną białą koszulkę Green Day z czerwonymi skarpetkami oraz pomylił kilka zamówień klientów.

Więc pomimo, że uznawał Suzan za swoją przyjaciółkę od siedmiu boleści to i tak nie miał dzisiaj nastroju na jakiekolwiek słowne przepychanki, które uwielbiali.

To był po prostu ten dzień, w którym Michael mógłby stanąć na środku pizzerii w której oboje pracowali i rozpłakać się jak małe dziecko. On już wstając z łóżka wiedział, że ten Ktoś u góry postanowił go dzisiaj nienawidzić.

- Uh, przestań na wszystkich warczeć niczym rasowy york któremu krzywo obcięto pazurki. - blondynka wywróciła oczami, zakładając ręce na klatce piersiowej. Czuła, że czerwonowłosy nie jest dzisiaj w nastroju. Wyczuwała to nawet w sposobie w jaki oddychał czy chodził; dlatego nie chciała mu się naprzykrzać i nie robiłaby tego, gdyby nie miała powodu. - Wszyscy dostawcy są w trasie a mamy jeszcze jedno zamówienie. Mógłbyś...

- Nie. - odpowiedział od razu, wracając do bazgrania w zeszycie za ladą. Tam było jego miejsce, nie zamierzał wychodzić z budynku tylko dlatego, że jakiemuś palantowi nie chciało się ruszyć do pizzerii i normalnie odebrać zamówienia. To Michaelowi miało się chcieć? Na tym to miało polegać? Nie miał zamiaru wykonywać czegoś co wykraczało poza jego obowiązki. Znając jego szefa, nawet nie zapłaciłby mu dodatkowo, gdyby zrobił cokolwiek innego niż to co robił zazwyczaj.

A Michael potrzebował pieniędzy na mieszkanie i studia. I tak zrobił sobie rok przerwy, żeby móc na nie zarobić.

- Mikey, proszę cię. Klient nasz pan, czy coś... - machnęła ręką bo i tak podejrzewała, że go to nie zainteresuje. - Kupię ci duże taco bell.

- Nie zgadzam się.

- Więc kupię ci karnet na siłownię. - wzruszyła ramionami, przestępując z jednej nogi na drugą.

- Popieprzyło cię? - spojrzał na nią z niedowierzaniem na twarzy.

- Może zmienisz swoje "najpierw masa, później masa" na "najpierw rzeźba bez masy". - odgryzła.

Mike nie miał kompleksów związanych ze swoim wyglądam, dlatego nie uznał tego za obrazę. Owszem, twierdził że ma za duży nos, że jego usta mogłyby być pełniejsze, a palce dłuższe, ale już do tego przywyknął. Zwyczajnie wyrósł z brania wszystkiego do siebie. Nie miał idealnie wyrzeźbionego ciała, ale nie był też gruby. Miał dość szybki metabolizm, a co za tym szło - nie musiał się martwić o kalorie, które spożywa.

A nawet, gdy czasem zdarzały się gorsze dni w które myślał sobie, że mógłby zacząć coś robić ze swoim ciałem, spoglądał na ulotkę taco bell i od razu mu przechodziło.

- Ugh... daj mi adres. - wstał z krzesła, kierując się po odpowiedni karton z pizzą.

Suzan klasnęła w dłonie, piszcząc jak mała dziewczynka i podała mu karteczkę z zapisaną nawą ulicy. Jednak nie przewidziała jednego.

Skoro wszyscy dostawcy są w trasie, to czym Clifford dojedzie na miejsce?



Michael zawsze w szkole był uznawany za mądre i inteligentne dziecko. Nauczyciele bardzo często go chwalili za pomysłowość i inne pierdoły. Nie był geniuszem, ale nie był też głupi. Mimo, iż nie uczył się za dużo to wiedział sporo. Większa część jego wiedzy była bardziej doświadczeniem życiowym z którego potrafił wysnuwać odpowiednia wnioski, niżeli książkowymi regułkami.

stolen bike | mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz