black jeans

17 2 8
                                    




Ten pochmurny poniedziałek zdecydowanie należał do Michaela. Zwyczajnie czuł, że to jego dnień. Od rana miał świetny humor i wszystko mu wychodziło. Nawet nie narzekał aż tak bardzo na swoją pracę. W dodatku, udało mu się zjeść kawałek pizzy z kuchni.

Zaczął swoją zmianę od trzynastej i miał zostać do zamknięcia lokalu za które zresztą był dziś odpowiedzialny. Musiał zatem siedzieć za ladą około siedmiu godzin, lecz dziś mu to nie przeszkadzało. Był nawet całkiem miły dla klientów i wyjątkowo nie pomylił ani jednego zamówienia.

W pierwszych godzinach jego pracy nie było dużego ruchu, gdyż ludzie raczej byli w pracy lub na zajęciach, dlatego mógł bezkarnie przeglądać Twittera, Instagrama i inne portale społecznościowe. Próbował znaleźć również tanią, ale nadal dobrą farbę do włosów, jednak uznał, że póki co, czerwień mu odpowiada.

- Mikey, idziemy na przerwę! - wykrzyczała z zaplecza Suzan.

Tak, Michael zdecydowanie potrzebował odpocząć od nie robienia kompletnie niczego.

- Nie mów na mnie tak. - odburknął, podążając za głosem przyjaciółki.

- Niby jak, Mikey? - drażniła się z nim.

- Srak. - odgryzł, wskakując na blat biurka znajdującego się w pomieszczeniu do którego oboje weszli.

- Twój chłoptaś już dzwonił? - uniosła jedną brew, siorbiąc colę ze szklanki.

Michael popatrzył na nią chwilę w niezrozumieniu, jakby zastanawiając się czy na pewno dobrze usłyszał. Chwilę zajęło mu przeanalizowanie słów przyjaciółki, jednak wpadł na świetny, w jego mniemaniu, pomysł.

- Ach, chodzi ci o tego blondyna? - udawał, że się zastanawia. Jakby musiał wyszukać imię chłopaka w wielkiej liście, którą stworzył w swojej głowie. - Logan, Larry, Lucas... Luke? Chyba tak...

- Do rzeczy, Clifford. - Suzan przewróciła na niego oczami, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Prawda była taka, że związki gejów ją jarały. Może odrobinkę, ociupinkę, troszeczkę... Bardzo.

- Cóż, dość ostro pieprzyliśmy się w tej pizzerii. Tak, dobrze to pamiętam. Oddał mi się na tym dywanie na którym właśnie stoisz. - wskazał głową w niedbałym geście, jakby to było zupełnie normalne.

A nie było. Michael nie był z grupy osób, które lubią zabawić się z nowo poznanym kolesiem. Nie chciał przecież załapać jakiegoś cholerstwa.

HIV, chlamydia i inne choroby weneryczne mogą się czaić tuż za rogiem.

Suza zakrztusiła się napojem, przez co czerwonowłosy nie dał rady powstrzymywać dłużej śmiechu. Parsknął tak głośno, iż był niemal pewien, że usłyszeli go klienci na sali.

Podszedł do przyjaciółki i poklepał ją w plecy, aby ta nie udławiła się na jego oczach. Rodziców miała fajnych, dość wyluzowanych, ale nie chciałby ich widzieć, gdyby naprawdę zadławiła się na śmierć.

- Czyli nie jesteś już crazy prawiczkiem? - spytała, gdy sytuacja była opanowana.

- A czy wyglądam ci na prawiczka? - uniósł zakolczykowaną brew, spoglądając na nią z góry.

Dziękował niebiosom, że nie był jakimś kurduplem biegającym w czarnych jeansach. To wyglądałoby dość nieudolnie, a on nie mógł sobie pozwolić na takie niejasności.

Przecież był punk rockowy.

- Cóż, skoro chcesz odpowiedzi...

- Och, zamknij się już. - wywrócił na nią oczami i wrócił za ladę.

W końcu zostawił tam telefon wraz ze słuchawkami, jak mógł o nim zapomnieć?

Więc został tam do końca swojej zmiany. Dobry humor mu dopisywał, dlatego nie widział potrzeby, aby ruszać tyłek z dość wysokiego stołka.

Siedział na swoim miejscu do godziny 20. Od poranka ruch był wyjątkowo niewielki, zatem dzisiejszy dzień nawet go nie zmęczył. Postanowili wraz z Suzan pójść tego wieczoru na imprezę do jednego z klubów. W końcu, kto by nie skorzystał z tak wyśmienitego humoru?

Umówili się na 21:30, zatem Michael miał jeszcze dość sporo czasu na przygotowanie. Wszedłszy do swojego mieszkania zdjął buty, następnie kierując się do łazienki. Wziął szybki prysznic i poszedł do swojej sypialni, aby przebrać się w szarą koszulkę bez rękawów z jakimś nadrukiem i, ku zapewne wielkiemu zaskoczeniu, parę czarnych jeansów. Oczywiście nie mogło zabraknąć dość pokaźnej liczby bransoletek na jego nadgarstku. W końcu one czyniły, iż był punk rockowy. Użył jeszcze swoich ulubionych perfum i można było śmiało powiedzieć, że był gotowy.

Jednak zegarek zgłosił sprzeciw, gdyż wskazywał dopiero 20:58. Uznał, że zje jeszcze coś na szybko bo nie lubił pić na pusty żołądek.

Zresztą, Michael zawsze był nienajedzony. Suzan nawet stwierdziła, że jego mama musiała być naprawdę głodna, gdy go rodziła.

Czerwonowłosy udał się do kuchni, a po zajrzeniu do lodówki uznał, że zje po prostu płatki z mlekiem.

To wcale nie było tak, że jego lodówka świeciła pustkami. Oh, i czy zaskoczę kogoś tym, że w pojemniku na płatki, tych płatków nawet tam nie było?

Jednakże, Clifford niespecjalnie się tym przejął. Zwyczajnie zaczął pić samo mleko. Tłumaczył sobie to nie lenistwem, a dbaniem o dietę.

Cholerny trend na bycie fit.

Usiadł na kanapie, stojącej kilka metrów dalej. Włączył telewizor, aby w mieszkaniu nie było aż tak cicho. Wolał gadanie Rogelio Montero Baez i Any Pauli Carmony Flores w Zakazanym Uczuciu[1], niż przypomnienie, że jest tu całkiem sam.

Michael nie mieszkał w jakiejś melinie. Miał dość przytulne mieszkanie w którym czuł się bardzo dobrze, tak samo jak jego nieliczni goście. Nie było nadmiary poduszek, zdjęć czy innych pierdół. Było widać, iż ktoś tu mieszka, ale samo lokum miało na tyle odpowiednie położenie i rozmieszczenie pokoi, że Mike nie potrzebował nawet czasu, aby się tu zadomowić. To miejsce od razu do niego przemówiło. Ściany były w ciepłych kolorach beżu, gdzieniegdzie leżały dywany, a przedpokój, salon i kuchnia były prawie jednym pomieszczeniem.

Gdy wchodziło się do środka, kuchnia była oddzielona zaledwie blatem. Salon natomiast był na przeciw, sypialnia za drzwiami po prawej, tak samo jak łazienka.

Idealne mieszkanie dla jednej osoby.

Mimo, że miejsce w którym mieszkał nie należało do wielkich to Michael często czuł się przytłoczony otaczającą go przestrzenią. Bywały dni w których potrzebował drugiej osoby obok, ale nikogo nie było.

Tak zwyczajnie.


-------

High hopes - Panic! At The Disco

[1] - meksykańska telenowela. myśleliście, że jej zabraknie? no way

czemu tak smutno to skończyłam :--( mikuś nie płacz, zaraz będą dzikie densy (żart, ty nie umiesz tańczyć <3)

stolen bike | mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz