rozdział 15

69 8 0
                                    

*Victoria* 05.05.1998r.

Od czterech godzin stoimy przed porodówką z której dobiegają krzyki Carmen. Teodor chodzi podenerwowany, a ciocia Cornelia pije już trzecią kawę wciągu godziny. Gdy wujek Henry miał iść do kawiarni po kawę usłyszeliśmy płacz dziecka i głos pielęgniarki mówiący, że to chłopiec. Uśmiechnęliśmy się na to i czekaliśmy na moment, w którym pielęgniarka powie, że dziewczynka też się urodziła. Po pięciu minutach było słychać kolejny płacz i słowo : dziewczynka. Spojrzałam na Teo i wiedziałam, że teraz tylko czeka nas spotkanie z pierwszymi maluchami nowego pokolenia. Odwróciłam głowę w stronę drzwi porodówki w momencie w którym wywożono Carmen na inną salę, tym razem po porodową. Poszliśmy wszyscy za nimi i w momencie gdy z sali wychodziła medyczka prowadząca ciążę Car, ja wraz z Teo, Draco, Dorianem i Pansy podeszliśmy do kobiety.

- Można wejść na salę? - spytał Teodor

- Kim jesteście dla pacjentki? - spytała

- Jestem kuzynką Carmen i matką chrzestną jej synka, obok stoi narzeczony Carmen i ojciec bliźniaków. Dalej jest brat Car i ojciec chrzestny dziewczynki, następnie stoi ojciec chrzestny chłopca i obok niego jest matka chrzestna dziewczynki. W dalszej części korytarza stoi rodzina i przyjaciele Carmen. - powiedziałam zirytowana

- Dobrze. Niech wasza piątka wejdzie, a potem niech wchodzą po dwie osoby. - odparła

Skinęliśmy głową i ruszyliśmy w stronę sali na której leży Carmen. Gdy weszliśmy do pomieszczenia Carmen leżała na łóżku z dwoma niemowlakami przy piersi. Jak tylko nas zauważyła uśmiechnęła się do nas i pokazał byśmy się zbliżyli co oczywiście zrobiliśmy. Pierwszy do łóżka Carmen podszedł Teodor. Po nim dotarliśmy wszyscy czworo ( ja, Pansy, Dorian i Draco ). Widać było, że Matthew już jest synkiem mamusi. Chłopczyk trzymał w swojej malutkiej pięści palec Carmel. Natomiast Allyson w swojej malutkiej pięści trzymała palec Teo. Spojrzałam na synka mojej kuzynki i zauważyłam, że rysy odziedziczył po swoim ojcu. Natomiast dziewczynka odziedziczyła rysy po mamie. Zastanawia mnie jaka czeka ich przyszłość. Oby nie była taka jak naszego pokolenia. Dobra koniec tych przemyśleń.

- My się już zbieramy, bo jeszcze ta gromada na korytarzu chcę wejść.  - odparłam

- Jasne. Znając życie to wyjdę najpóźniej jutro. - westchnęła Carmel

- Zakładam, że wyjdziecie jeszcze dziś. - odparła Pansy

- Ja się z tobą nie zakładam Pan. - odpowiedziała Carmen

Pożegnaliśmy się z Car i wyszliśmy na korytarz. Jako pierwsi po nas do sali Carmel weszli wujek Henry i ciocia Cornelia. Po piętnastu minutach wyszli i weszli do środka rodzice Teo.

*Carmen* 05.06.1998r.

Po porodzie wszyscy moi bliscy przychodzili i witali przedstawicieli nowego pokolenia. Przyszła nawet Vivianne ze swoją dziewczyną, Caroline. Byli też Dora z Remusem oraz ze swoim dwu miesięcznym synem, Teddy'm. Przez te wszystkie wizyty marzyłam tylko o tym, by znaleźć się z powrotem w domu. Mam dość tych białych ścian, oraz tego całego "pik, pik". Ja chcę już być w domku z Teosiem i naszymi dziećmi. Rozmyślając nie zauważyłam nawet, że do mojej sali weszła medyczka prowadząca moją ciążę.

- No Carmen. Widzę, że jest z tobą i bliźniakami dobrze, więc już dziś cię wypuszczę. Tylko masz się nie nadwyrężać. - powiedziała

- Jasne , Katherine. - odparłam

- Dobra ja idę szykować ci wypis, a ty się już pomału zbieraj.

Kiwnęłam głową, a w tym samym momencie do sali wszedł Teoś. Gdy usłyszał, że wychodzę już dziś na jego twarzy wykwitł uśmiech. Podszedł do mnie i pomógł z bliźniakami. Usiadł na moim łóżku i wraz z bliźniakami czekał, aż się przebiorę. Po pięciu minutach wróciłam gotowa, a mój kochany miał już mój wypis, a dzieci były gotowe do wyjścia. W końcu po tych kilku godzinach wyszłam stamtąd. Ruszyliśmy do bezpiecznego punktu, by świstoklikiem przenieść się do domu. Gdy byliśmy już na miejscu Teo pomógł mi zanieść wszystko do pokoju w którym stało już łóżeczko. Położyliśmy bliźniaki spać i przenieśliśmy się do kuchni, by mój kochany narzeczony mógł mi zrobić coś dobrego do jedzenia.

- No to teraz tylko czekać, aż bliźniaki podrosną i ślub. - powiedział

- Dokładnie Teo. - odpowiedziałam

Gdy już zjadłam wraz z Teo i dziećmi poszłam na górę spać. Oczywiście na pierwszą noc, bliźniaki spali z nami w łóżku.

***

Okej zostało 5 rozdziałów i epilog. Następny postaram się w przyszłym tygodniu napisać, ale nie wiem jak w ferie, gdyż muszę zacząć pisać opowiadanie na konkurs. Moja mama mi już oznajmiła, że ferie spędzę pisząc rozdziały do opowiadania na konkurs. Nie no kocham moją mamę ♥

KamiJJaiAnonimowa, Mrs_ignorant, panna Nott


Hello Darkness <<Teodor Nott>>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz