Kihyun poprawił swój ciemny golf i wyszedł wraz z kubkiem kiepskiego lagru na ogromny taras. Stąpał powolnymi krokami po drewnianych deskach, próbując robić jak najmniej hałasu. Wcale nie śledził Changkyuna i wcale nie poszedł tam przypadkowo. W c a l e.Chang tymczasem rozkoszował się świeżym powietrzem, przy okazji przyglądając się małym, białym punkcikom rozłożonych na nocnym niebie. Lubił patrzeć na gwiazdy. Myślał nad tym ile przetrzymywały w sobie tajemnic i ilum osobą pomogły poskładać złamane serca. Nawet dawał im własne imiona. Clarissa, Caelino i Clay były jego ulubionymi. Błyszczały na niebie najmniej, ale nadal wyglądały wyjątkowo. Smugi ich światła tworzyły w swego rodzaju trójkąt równoramienny, dając im jeszcze więcej uroku. Dlatego uwielbiał gwiazdy. Były niewinne i delikatne. Nie lubiły zwracać na siebie większej uwagi. Wiedziały, że każda ma w sobie piękność, której nie można do siebie porównać.
- Serio pomyślałeś, że cię nie zauważę?- Changkyun parsknął w stronę Kihyuna, przyciągając kolana w stronę brody.
Było mu cholernie zimno, a dziury w jego czarnych dżinsach nic w tym nie pomagały. Wtedy starszy z chłopców obrócił szybko głowę, dostrzegając gdzieś w mroku postać kolegi. Siedział na dębowym krześle, a tuż nad jego głową wisiała rozłożysta girlanda z malutkimi lampkami. Kihyun obdarzył go promiennym uśmiechem.
- O! Hej Kyun!!
Grymas na twarzy chłopaka można było nawet zauważyć w ciemności, co też ujrzał starszy patrząc w jego stronę. Kihyun zachichotał, na co Changkyun tylko po cichu westchnął.
- Powoli zaczynasz mnie denerwować Kihyunnie- odetchnął świstem wypuszczając powietrze i mocniej przyciągając uda w stronę swojej klatki piersiowej.
Gdy tylko starszy usłyszał zdrobnienie swojego imienia, uśmiechnął się przyjaźnie, co bardziej speszyło Changa. Chłopak oparł swoją brodę o kolana i patrzył się gdzieś przed siebie.
- Kihyunnie?- odparł podnosząc lewą brew i zaśmiał się gardłowo.- Nie pamiętam kiedy pozwoliłem ci tak na mnie mówić.
- Przepraszam, hyun-ng...- Changkyun zdenerwował się. Nie wiedział co może mu odpowiedzieć. Czuł się skołowany.
- Ale!- podniósł głos, by chłopak nie przerwał przemowy.- ..uroczo to wymawiasz. Więc ostatecznie mogę zostać twoim Kihyunnie.
Serce Changkyuna miało ochotę tańczyć ze szczęścia, a hormony zaczęły szaleć. Czy Kihyun właśnie na stałe pozwolił mu mówić do siebie zdrobniale?! Naprawdę nie mógł w to uwierzyć. Bo przecież, hej jakiemu pierwszemu lepszemu chłopakowi Kihyun pozwolił mówić 'Kihyunnie'? Ale trzeba było przyznać, że w wargach młodszego brzmiało to niebiańsko. Uroczo. Doskonale. Zaczęło robić mu się gorąco z nadmiaru emocji. Starszy obrócił się całym ciałem w jego stronę i widząc zdębiałego Changkyuna, znów się zaśmiał.
Dostrzegając gęsią skórkę na jego ręce (czego nie było możliwe zauważyć w tej ciemności) ściągnął ze swoich ramion granatową bluzę, zarzucając ją na plecy chłopaka. Była mięciutka, ale zapach perfum Kihyuna bardziej zainteresował młodszego chłopaka. Jednego był pewien, Ki nie oszczędzał na perfumach. Zanim się obejrzał, chłopaka nie było na tarasie i został sam. Otulił się szczelniej ubraniem, dalej siedząc w tym samym miejscu. Nie ruszając się nawet na milimetr. Czuł się w pełni szczęśliwy.
Ostatecznie wyrzucił paczkę papierosów do kosza tuż przed szkołą. Co więcej obiecał sobie, że w najbliższym czasie nie weźmie ich do ust. Ruszył w stronę szkoły, poprzednio upewniając się czy nikt nie zauważył, gdy wyrzucał szlugów. Jedynie pozostawił tylko dwie fajki wraz z zapalniczką w różowe kotki.
W pobliżu liceum w grupce starszych chłopaków, Changkyun zauważył Jooheona. Był lekko zdziwiony. Przecież Jooheon nie kolegował się na tyle dobrze z Minkyukiem oraz Hoseokiem by stać i rozmawiać z nimi w jednej grupie. Ale bardziej zaniepokoiło go fakt, że jego Kihyun też tam był. Wtedy mocniej spanikował. Modlił się tylko o to, żeby go nie zauważyli. Przechodził koło kolegów tak cicho jak mógł. Ale Minkyuk zauważył go w ostatniej chwili. Zawołał go.
Niezręczność ze strony najmłodszego wobec Kihyuna, można było wyczuć z kilometra. Chłopak przysunął się lekko do niego. Co za szczęśliwe zrządzenie losu. W duchu przeklinał wszystkie bóstwa, które dobrowolnie na to pozwoliły. I znienawidził fatum, czekające na to, aż powie lub zrobi coś nie tak. Coś niestosownego. W plecaku trzymał bluzę Kihyuna. Wczoraj nigdzie nie mógł go znaleźć, aby oddać mu jego własność. Ale duża zgraja osób, którymi się otaczali, stanowczo zniechęcała Changkyuna do wyciągania ubrania. Mogliby pomyśleć coś nieprzyzwoitego.
- Widzę, że dotarłeś do domu cały.- powiedział wreszcie Jooheon, oglądając z wierzchu Changkyuna (choć nie wiedział jakie sentymenty kryły się w środku) i klepiąc po jego chudym ramieniu.- Yeonji powiesiłaby mnie, gdyby stałoby ci się coś po drodze.
- Wszystko gra.- mruknął, naciągając swoja czapkę bardziej na uszy.
Ki spoglądnął na jeszcze ospałego Changkyuna i delikatnie szturchnął go barkiem. Chłopak z lekka przysypiał.
- Hej nie śpij...- szepnął tak by nikt oprócz niego nie usłyszał.- Changkyunnie.
Wtedy usłyszeli dzwonek na lekcje. Cała piątka ruszyła na przód, zostawiając osłupiałego Kyuna. Młodszy był pewien, że takie wrażenia jakie doświadczył wczoraj, ale i również dziś, nie było na jego serce. Bo pikawa Changkyuna prawdopobnie urządzała imprezę w jego klatce piersiowej, głośno zapraszając wszystkie emocje na uroczyste otwarcie stwierdzenia 'Changkyun chyba zakochuje się w Kihyunnie'.
Bingo!
a/n: na bardziej słodkie changki przyjdzie czas, ale polecam teraz nacieszyć się tym
tak uprzedzam
CZYTASZ
love taste➸✕changki
Fanfiction'gdybym był w muzeum pełnym sztuki, i tak patrzył bym tylko na ciebie' westchnął przyglądając się uważnie chłopakowi aka nieśmiały Changkyun i jego krasz fluffy w trakcie korekty start: 150817 koniec:??????? changki | absurdalnie 2017•