*Maja*
Nienawidzę robić zakupów i to jeszcze z samego rana, ale mamie nie odmówię. Niosę dwie siatki z zakupami i kieruję się w prost do swojego domu. Pada deszcz i to okropnie mocno. Mimo że dopiero jest początek września a na drzewach widać śliczne kolory to deszczu mam już dość. Głowę mam spuszczoną w dół i nie kiedy tylko ją podnoszę żeby zobaczyć czy aby na pewno dobrze idę i czy nie potrąci mnie samochód. Poprawiłam reklamówki w moich dłoniach i nie wiem dlaczego ale z każdym krokiem wydają się coraz cięższe. Poczułam jak moje zakupy razem ze mną spadają w dół. Po chwili coś jeszcze na mnie leżało. Otworzyłam oczy i zobaczyłam podnoszącego się ze mnie bruneta. Uśmiechnął się w moją stronę przepraszająco na co prychnęłam pod nosem. Chciał podać mi rękę ale natychmiastowo została przeze mnie odtrącona. Wstanę sama!
- Chociaż pozwól mi to z tobą pozbierać - mruknął lekko rozbawiony chłopak. Kucnął i pomału zaczął zbierać moje zakupy. Jestem przez niego cała mora, a ten się jeszcze z tego śmieje?! - pomóc ci to zanieść? - zapytał podnosząc się na wyprostowane nogi
- Żebyś wiedział gdzie mieszkam, i żebyś mnie nachodził w nocy? Podziękuję - wyrwałam od niego reklamówkę i sprawnym ruchem go ominęłam.
- Tak po za tym to Jeremi jestem! - Krzyknął za moimi plecami na co przewróciłam tylko oczami.
***
- Jestem! - krzyknęłam na cały dom, odkładając torby na komodę. Zdjęłam kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku, gdy w framudze drzwi zauważyłam swoją mamę.
- Jak w pracy? - zapytała, kładąc rękę na swoje biodro.
- Dobrze, nic ciekawego się nie wydarzyło. - rzuciłam buty w kąt, biorąc torby w ręce i kierując się do kuchni. Ominęłam moją rodzicielkę, kładąc torby na blacie i wypakowując ich zawartość.
- Żadnych interesujących zamówień na zdjęcia? - zaczęła chować produkty do szafek i lodówki.
- Nie, nic interesującego. - wzruszyłam ramionami, chowając torby do szafki. - Mogę już iść do pokoju?
- Tak, tak możesz. - powiedziała kobieta, zakładając biały fartuch i wyciągając garnek.
Włożyłam rękę do kieszeni spodni, w celu wzięcia telefonu, jednak go tam nie było. Przeszukałam wszystkie kieszenie, w poszukiwaniu telefonu. Wróciłam się do korytarza, od razu podchodząc do kurtki. Włożyłam rękę w jedną kieszeń, potem w drugą, nie znajdując w żadnej urządzenia, na którym mi zależy. Po przeszukaniu całego powieszenia, wróciłam do kuchni, szukając na blacie i w szafkach, które otwierałam.
- Czego szukasz? - zapytała kobieta, krojąc warzywa.
- Telefonu. Widziałaś może? - odwróciłam się do niej, unosząc jedną brew w górę.
- Nie, nie widziałam. - podrapała się po głowie, rozglądając się po kuchni.
- Cholera! Przecież ja go miałam ze sobą! - wyrzuciłam ze zdenerwowania ręce w górę.
- Spokojnie, nie denerwuj się. Idź zapytaj się Konrada, może widział.
Westchnęłam, kierując się w stronę schodów. Wspięłam się na samą górę, podchodząc do odpowiednich drzwi z różnymi plakatami. Nacisnęłam na klamkę, otwierając drzwi.
- Widziałeś może mój telefon? - zapytałam, patrząc na chłopaka, który jest zaopatrzony w ekran monitora.
- Po pierwsze, puka się. - odwrócił się na krześle w moją stronę, zdejmując słuchawki i pokazując jeden palec. - A oo drugie - wstawił drugiego palca. - nie pilnuje twoich rzeczy. Więc.. Nie, nie widziałem twojego telefonu. - znów odwrócił się w stronę monitora, zakładając na uszy słuchawki.