0.1

2.4K 157 13
                                    

To nie jest tak, że spojrzysz na człowieka i wiesz, że go kochasz. Nie ma żadnych motylków w brzuchu, nie ma fajerwerków wokół, nie ma świata widzianego przez różowe okulary. Nie.

Są jednak dwie rzeczy. Los, który sprowadza was w jedno miejsce i ciało, którego komórki przyciągają się jak magnes.

Dlatego kiedy zobaczyłam Cię, stojącego w progu mojego mieszkania, z butelką jakiegoś alkoholu i zadziornym uśmiechem błąkającym się na ustach, wiedziałam, że jeden Twój krok, a nie będę umiała się powstrzymać. Jedno skinienie Twojego palca, a będę w stanie wyłożyć na tacy wszystko, co z takim uporem trzymam wewnątrz i nie chcę wypuścić.

Kiedy więc widzisz tego jedynego człowieka, nie czujesz radości i podniecenia. Czujesz strach. Przed tym, jak bardzo będziesz od niego zależna i ile stracisz, jeśli pozwolisz, by coś między wami zaszło.

* * *

Kocham moją przyjaciółkę. Całym sercem, naprawdę. Po prostu czasem, kiedy człowiek wraca zmęczony z uczelni w piątek, ledwo zdąży się umyć, a już zasypia, nie marzy o niczym innym, jak o wolnej, bezstresowej sobocie. Może być nawet jakiś wypad na piwo dla rozluźnienia. Ale ostatnie, czego się w takim momencie chce, to być organizatorem, jak to nazywa Grace, spotkania towarzyskiego dla fajnych ludzi, którzy nie chcą soboty spędzać jak beznadziejni, użalający się nad sobą single. Nazwa przydługa, ale jakże trafna. Problem jednak nie tkwił w tym, że nie lubiłam się bawić. Leżał on gdzieś pomiędzy od dzisiaj nienawidzę ludzi, a sama sobie sprzątaj ten poimprezowy syf. Ostatni tydzień był wyjątkowo stresujący, co sprawiło, że odechciało mi się w ogóle oddychać. Moje jęki, protesty, próba zrobienia z siebie ofiary, aż w końcu wyzwiska, nie przyniosły jednak żadnego skutku. Grace uparcie dążyła do celu, podekscytowana krążąc po mieszkaniu i rozkładając miseczki z przekąskami, chipsami, m&m'sami i innymi, niezbyt zdrowymi rzeczami.

"Boże, ile osób ma tu być?" zapytałam przerażona, kiedy zobaczyłam, że brunetka niesie tackę, na której ustawione było zdecydowanie zbyt dużo szklanek, które brzęczały niebezpiecznie z każdym krokiem, który stawiała dziewczyna. Przewróciła ona oczami, nawet na mnie nie patrząc.

"Nie jesteś może przesadnie towarzyska?" zironizowała przyjaciółka, a ja z cichym westchnięciem usiadłam na fotelu. Zignorowałam jej komentarz, biorąc do ręki telefon i odczytując dwie nieodebrane wiadomości od kolegi, który domagał się, bym podała dokładniejsze informacje co do imprezy. Zmarszczyłam brwi.

"Cholera, Grace, dlaczego Alex wie, że coś organizujemy?" zapytałam z lekkim niedowierzaniem. Dziewczyna spojrzała na mnie znad talerza z nabitymi na kawałek drewna serkami, oliwkami i innymi rzeczami, unosząc jedną brew.

"Bo mu powiedziałam?" zapytała, kładąc ostatnie swoje dzieło na talerzyk, po czym wycierając rękę w spodnie. Założyłam nogę na nogę, opierając się o zagłówek.

"Powinnam cię za to wszystko zabić." fuknęłam, w głębi duszy starając się znaleźć jakiekolwiek pozytywy dzisiejszego dnia. Tygodnia. Całego życia.

"Ale tego nie zrobisz, bo mnie kochasz." powiedziała Grace, po czym podbiegła, pocałowała mnie w czubek głowy i zanim moja ręka, wędrująca w stronę jej ciała, zdążyła się z nim zderzyć, odbiegła zadowolona, uśmiechając się szeroko. Jak Led Zeppelin kocham, nie mam pojęcia skąd ta dziewczyna bierze tyle pozytywnej energii, kiedy nawet pogoda na zewnątrz krzyczy; miej depresję!

Nagle coś wpadło mi do głowy. Grace tylko w niektórych sytuacjach zachowywała się tak, jakby wciągnęła całą torebkę amfetaminy, więc podniosłam się z fotela i skierowałam za nią do kuchni, w nadziei, że uda mi się dowiedzieć, czy moje przypuszczenia są słuszne. Stanęłam w progu, opierając się ramieniem o framugę drzwi. Uśmiechnęłam się pod nosem, przyglądając się, jak brunetka szykuje kolejny zestaw czegoś, co nawet nie ma swojej nazwy, a pierwsze, co myślimy, kiedy na to spojrzymy to; to się je?

i love you ☾ luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz