Postać w czarnej szacie i kapturze na głowie przybyła na miotle do domu.
Czarnoksiężnik otworzył drzwi po czym niepewnie wszedł do pokoju.
Gdy zobaczył ciała leżące na ziemi przy łużeczku małego Salazara przez chwilę nie mógł się ruszyć. Stał wpatrzony w martwe ciało swego brata. W myślach -,, Zaopiekuję się nim "
Przemugł się wkońcu i przekroczył próg pokoju. Zauważył otwartą księgę na biórku. Podszedł i już wiedział co tu zaszło gdy zobaczył zaklęcie na otwartej stronie.
Zabrał księgę i chłopca wraz z sygnetem rodu i bez słowa polecieli do jego domu mieszczącego się na obrzeżach Londynu .
Była to willa z cegły w szarym porośniętym gdzieniegdzie mchem. Wyglądała z zewnątrz jak by była opuszczona, lecz mieszkańcom domu na tym zależało aby jej wygląd odstraszał obcych. Do okoła willa otoczona była kamięnnym ogrodzeniem a na środku ogrodu stał posąg węża o rubinowych oczach.
W daleka jej wygląd przyprawiał o dreszcze ludzi mijających ten dom.W środku dom był ruwnie ponury.
Królowały w nim kolory zieleni i czerni. Panował tam mroczny nastruj.************************************
Dwanaście lat później
************************************Z małego dziecka wyrusł chłopiec szkolony przez lata przez swego wója.
Uczył go od najmłodszych lat szacunku dla czystej krwii czarodziei, zaklęć i klątw czarnomagicznych.
Chłopiec chodź miał zaledwie 13lat potrafił już zachowywać się jak arystokrata.12 lipca
W mrocznym dworze w pokoju na piętrze siedział chłopiec o szarych oczach i przyglądał się swojej różczce.
Drzwi pokoju otworzyły się i wszedł do środka jego wój.
Chłopiec stanoł wyprostowany na widok postaci w drzwiach.
Już dziś Salazarze dowiesz się prawdy o sobie i swoich rodzicach- Powiedział do chłopca - Przyjdź za pół godziny do salonu.
Wieczorem przybędzie gość - dodał wychodząc.
Dobrze wuju- odpowiedział szarooki.Te pół godziny zdawały się wiecznością dla chłopca. Nigdy wcześniej wój nie wspominał nic o jego rodzicach, a każdą wzmiankę o nich szybko zbywał zmieniając temat.
Chłopiec siadł na łużku i wpatrywał się w zegar stojący na komodzie.
Wskazówka powoli acz nieubłaganie dotarła to celu.Godzina 21 ... Nareszcie- ucieszył się chłopiec.
Nie zwlekając wyszedł szybkim krokiem z pokoju i udał się do salonu.