Luke Sailor
Siedziałem w stołówce wyczerpany po całym dniu biegania po mieście i sprawdzania każdego najmniejszego zakątka. Staraliśmy się wytropić włamywacza tuż przed jego kolejnym atakiem na nasz obóz, jednak bezskutecznie. Dodatkowo zauważyliśmy jedną pułapkę zamontowaną stosunkowo blisko naszego budynku, co może oznaczać jedynie, że w przyszłości ma zamiar jej użyć. Natknęliśmy się na nią przypadkiem i omal nie straciliśmy przez to życia. Rozmontowanie jej będzie kosztować nas sporo czasu i wysiłku, zwłaszcza że została przygotowana z niezwykłą precyzją.
Teraz, pierwszy raz od wielu tygodni mogłem w spokoju ustąpić miejsca emocją, które gotowały się we mnie od rana. Moi przyjaciele jak zwykle, przy porze posiłku, opowiadali sobie różne historie, na które nie zwracałem zbytnio uwagi. Nie słuchałem żadnego z ich słów, ponieważ nie wydawało mi się, by to pomogło mi się zrelaksować. Moją odskocznią w tym momencie stały się warzywa rozbryzgane na papierowym talerzu. Zdecydowanie za okrutnie je potraktowałem. Wyglądały okropnie, a przez to nawet nie chciało mi się sprawdzać czy smakują równie obrzydliwie.
Cały czas z tyłu głowy miałem moją młodszą siostrę, na której uczestnictwo w zwiadach się zgodziłem. Może powinienem jak najszybciej się z tego wycofać, zanim będzie za późno? Ciężko zniosła śmierć rodziców i od tamtej pory chciałem zapewnić jej bezpieczeństwo. Nawet kosztem własnego życia. Nie miałem przecież pewności, że Kenji nie zdecyduje się na coś głupiego. Był najlepszy, ale potrafił dopalić ludziom, których nienawidził. Kiedy w nocy śniłem o Sky, której drobne ciało jest rozszarpywane przez Koszmary, obudziłem się zlany potem i omal nie pobiegłem zobaczyć czy wszystko z nią w porządku. Może byłem zbyt nadopiekuńczy, ale nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej się stało.
Z transu, w który wpadłem wyrwał mnie zachrypnięty krzyk z korytarza. Gwałtownie oderwałem się od stołu i pobiegłem w stronę, z której dochodził. Paige, która właśnie zmierzała w stronę stołówki, przypatrywała się dwóm postaciom z rozszerzonymi oczami. Kulejący Kenji właśnie kładł nieprzytomne ciało Sky na podłodze. Zamarłem jedynie na krótką chwilę, w której moje ciało wypełniał gniew.
- Biegnij po Megan. Szybko! - krzyczał szatyn. Nawet nie zauważyłem momentu, w którym John wyprzedził mnie i porwał bezwładne ciało blondynki z podłogi, biegnąc z nią w kierunku sali chorych. Wiedziałem, że zajmie się nią dostatecznie dobrze, dając mi czas, bym rozmówił się z Kenjim.
Chłopak oparł się o ścianę z miną świadczącą o tym, że obrażenia jakie odniósł są bardzo bolesne. Zsunął się z niej z cichym sykiem, patrząc na mnie z chytrym uśmiechem. Podszedłem do niego bardzo powoli, by gniew, który kazał mi zabić go na miejscu lekko zelżał.
- Co się stało? - wycedziłem przez zęby, kiedy byłem wystarczająco blisko chłopaka.
- Komplikacje w treningu - odparł sucho.
Prychnąłem pod nosem i ciężkim butem wojskowym, stanąłem na rannej nodze chłopaka. Starał się nie okazywać bólu, jednak wiedziałem, że zabolało go to. I to bardzo. Uśmiechnąłem się.
- Chciałbyś podzielić się szczegółami tych komplikacji?
- Nie za bardzo - kolejna prowokująca odpowiedź z jego strony. Tym razem moja pięść spotkała się z jego twarzą, zadając bezlitosny cios. Niebieskooki splunął krwią na podłogę, ale nie zareagował niczym innym niż śmiechem.
- Słuchaj, Kenji - zacząłem, przyciskając go do ściany. - Nikomu nie pozwolę krzywdzić mojej siostry w ten sposób. Możesz zatem zapamiętać, że następnym razem nie przeżyjesz konfrontacji ze mną - odsunąłem się od niego. - A teraz wyjdź. Możesz poprosić o pomoc lekarską dopiero wtedy, kiedy moja siostra dojdzie do siebie, zrozumiałeś?
CZYTASZ
Death is Freedom
Teen FictionZiemie ogarnęły ciemności. Wszystko, co znaliśmy i kochaliśmy spłonęło, strawione przez płomienie epidemii. Teraz pozostaje nam tylko walka o lepsze jutro. A właściwie o to, by jutro w ogóle nastąpiło. Sky i Luke przeżyli. Pozostawiają za sobą dwa...