*1*

2.8K 100 24
                                    

Rano wstałam jak zwykle nie wypoczęta. Wolnym krokiem podeszłam do małego lustra w kącie pokoju i zaczęłam oczyszczać mój brzydki ryj. Zdecydowanie mam urode po ojcu, moja mama jest śliczną niską blondyneczką o prawie że czarnych oczach. Ja zaś po ojcu mam brązowe włosy i zielone oczy. Mój brat bliźniak równierz ma urodę po ojcu. Czasami tęsknię za Henrym i nadal mam wyrzuty do mamy że równierz go nie uratowała od tego skurwiela który nas bił. Wsumie na mojego brata nie podniósł ręki ale to nie zmienia faktu żeby go też zabrać. Nie widziałam go tyle lat. Tyle miesiecy. Był moim najlepszym i jedynym przyjacielem. Przez całe dzieciństwo byłam sama aż poznałam dwie cudowne dziewczyny, Beatrix oraz Melanie. Beatrix ma piękne długie blond włosy oraz była wysoka, zaś Melanie była piękną rudą dziewczyną z włosami do uszu i dużą ilością piegów. Jednym słowem, one są pieprzoną perfekcją. Za nic nie chciałabym ich opuszczać i stracić są dla mnie... Jak rodzina. Stałam tak przed lustrem i rozmyślałam aż do mojej harmonii weszła moja mama żeby poinformować mnie że wychodzi do pracy. Ja tylko przytaknęłam głową i podeszłam do szafy żeby wyciągnąć rzeczy na dzisiaj. Postanowiłam założyć jeansowe spodnie z dziurami na udach i kolanach  i moją ulubioną bordową bluzke, było lato i końcówka roku szkolnego ale mi jest zawsze zimno przez co jak inni chodzą praktycznie nago, ja siedzie w dresach i bluzie marudząc że mi zimno. Wracajac, wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki się odświeżyć, ubrać i przypindrzyć. Wyszłam z łazienki po niecałych 15 minutach. Spojrzałam na zegarek była 7.30, uznałam że będę sie powoli zbierać bo się spóźnię na autobus. Szybko wbiłam się w swoje skarpetki z batmanem, założyłam swoje kozaki bo na glany mnie nie stać więc chodzę w kozakach ale takich czarnych, wzięłam plecak i ruszyłam ku śmierci. Na przystanku byłam przed czasem dlatego włączyłam sobie na słuchawkach playliste z moimi ulubionymi przebojami (nie, nie disco polo). I tak zleciały następne minuty aż do przyjazdu autobusu, w środku jak zawsze prawie nikogo nie było. W spokoju dojechałam do swojej nudnej i wyglądającej jak psychiatryk, szkoły. Przed budynkiem czekała na mnie Melanie oraz Beatrix.
-Hejka - przywitałam się pierwsza, a one kiwnęły mi głowami na znak że sie witają.
-Zrywamy się? - spytała się Melanie
-Jestem za-prawie krzyknęłam
-Ja równierz - poszła w me ślady i też krzyknęła
Wszystkie uznałyśmy że pójdziemy do lasu gdzie jest nasza ukochana ambona w której zawsze siedzimy. Popołudnie minęło nam na rozmowach i śmianiu się. Około godziny 16 postanowiłyśmy pójść do swoich domów. Miałam to szczęście że moja mama kończy pracę o 20 więc nie będzie pytać gdzie byłam i dlaczego tak późno wróciłam. Pewna siebie wyciągnęłam klucz od domu i chciałam go przekręcić ale drzwi były otwarte. Szybko wyszłam do budynku i wzrokiem szukałam czegoś do obrony. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to była moja parasolka. Chwyciłam ją i powoli ruszyłam za źródłem dźwięku. Weszłam do pokoju mojej mamy z kąd wydobywał się dźwięk. Weszłam. Zostałam tam moją mamę która sie pakuje.
-Co ty robisz mamo? - spytałam zdziwiona
-Wyprowadzamy się - rzuciła ostro
-Gdzie?-podeszła do mnie słysząc słowa z mych ust, złapała mnie za ramiona i wypowiedziała te cholerne słowa
-Do ojca, Bleer. Dzwonił z przeprosinami, był na terapiach. Zmienił się
-Potwór zawsze zostaje potworem - syknelam z zaciśniętymi zębami zdejmując dłonie z moich ramion, ta spojrzała się na mnie z wyrzutem
-Masz dopiero 15 lat, nie masz prawa tak nazywać ojca
-Niby nie jest potworem!? To kim niby jest!? Pieprzonym księdzem bez grzechów?! On nas BIŁ! - wykrzyczałam podkreślając ostatnie słowo
-Jesteś spakowana, za godzinę wyjeżdżamy - powiedziała wymijając mnie. Szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju, wzięłam swój telefon i zadzwoniłam do swoich przyjaciółek opowiadając całe zdarzenie sprzed kilku minut. Dziewczyny obiecały że na wakacje do mnie obie przyjadą. W sumie to zobaczymy sie za tydzień bo za tydzień bedzie koniec roku. Z walizkami zeszłam na dół do mojej matki
-Gotowa? - spytała z uśmiechem, ja jej tylko posłałam mordercze spojrzenie i wyprzedziłam ją otwierając drzwi od już mojego starego domu i zaczęłam sie kierować w stronę samochodu. Walizki położyłam na tylnie siedzenie a ja sama przeszłam na miejsce z przodu pasażera. Matka chwilę później do mnie dołączyła. Jechaliśmy spowrotem w paszcze lwa...

You caught my eye, do not waste it||Bill DenbroughOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz