*2*

2.1K 96 23
                                    

Po około 5 godzinach dojechałyśmy do naszego starego miejsca zamieszkania. Nasz stary dom był wciąż taki sam, wciąż te same kolory. Wysiadłam z auta i skierowałam się do tylnych siedzeń aby wziąć moje rzeczy. Kątem oka zauważyłam że dwie znajome mi sylwetki wychodzą z domu. Skojarzyłam w tamtym kierunku, i pobiegłam czym prędzej do mojego brata.
-Braciszku! - krzyknęłam i rzuciłam sie na niego obejmując go. On podniósł mnie tak że nogi miałam proste a wisiałam jakieś 5 cm nad ziemią
-Siostrzyczko, tak dawno cię nie widziałem - wykrzyknął mi do ucha na co się zaśmiałam. Puścił mnie i wyminął biorąc moje walizki. Poszłam za nim najpewniej do mojego pokoju. Dom od środka też był taki sam jak kiedyś. Weszłam za Henrym do pomieszczenia z zielonymi drzwiami, to były jedyne zielone drzwi w domu więc się nie zgubie. W moim pokoju panował odcień ciemnej zieleni oraz białego, jednym słowem wyglądał jak pokój dla chłopaka ale lubiłam takie klimaty. Ściany były zielone tak samo jak moje łóżko oraz duży dywan. Meble były oczywiście białe tak jak i podłoga. Małe ciasne pomieszczenie, a jakie piękne.
-To jest twój pokój Bleer, jak byś czegoś potrzebowała to mam pokój za ścianą-odezwał sie mój brat i poczochrał mi włosy wychodząc z mojego azylu. Postanowiłam że rozpakuje się później, przebrałam się w zwykle czarne rurki i czarną bluzę z kapturem, wyszłam z domu kierując się na spacer. Szłam tak bez celu jakąś godzinę aż doszłam do wejścia do lasu. Przeszłam przez ogrodzenie i weszłam pomiędzy krzaki w poszukiwaniu dróżki. Na całe szczęście trafiłam na odpowiednią drogę i dalej szłam przez gęsty las, nagle usłyszałam jakieś kroki za mną postanowiłam to zignorować albowiem to jest las w którym może być dużo ludzi. Szłam obserwując drzewa w ciszy i spokoju, gdyby nie jeden fakt że czuję się obserwowana. Tym razem nie wytrzymałam i odwróciłam się z impetem, nikogo nie było, postanowiłam odwrócić się i iść dalej. Odwróciłam się a przedmną był jakiś mężczyzna w masce klawna. Sparaliżowało mnie, strasznie boję się klawnów. Zrobiłam krok w tył, a on jeden krok w przód. Z kieszeni wyciągnął mały ale jakże poręczny scyzoryk. Zaczął powoli się do mnie zbliżać. Miałam łzy w oczach, nie wytrzymałam i zaczęłam biec omijając mężczyznę. Ten zdziwiony pobiegł za mną z prędkością światła. Zaczęłam jeszcze szybciej biec, powoli straciłam czucie w nogach a on nadal mnie gonił wydając z siebie dziwne okrzyki. W oddali zobaczyłam małą przepaści, ta przepaść na oko była taka niska że nie dało sie zabić. Skoczyłam, a morderca za mną. Otarłam sobie kolano o skalę ale dalej biegam co było trudne przez wode w której sie znajdowałam. Chwilę później ktoś złapał mnie za ramię i pociągneło mnie do tyłu przez to sie wywaliłam. Spojrzałam w górę, mężczyzna się zamachnął i miał wbić w moją głowę ostrze, ale oberwał kamieniem w głowę. Spojrzałam w tamtą stronę, było tam około pięciu chłopaków z kamieniami w dłoniach
-Z zostaw j ją! - krzyknął brunet z blizną na brwi i rzucił kamieniem w napastnika. Ten odwrócił głowę w moją stronę i zanurzył scyzoryk w mój brzuch. Otworzyłam bezdźwięcznie usta, wyjął ostrze i pobiegł w przeciwną stronę. Piątka chłopaków podbiegła do mnie. Mogłam bardziej im sie przyjrzeć, obok mnie był chłopak z blizną na brwi, obok niego był chłopak w okularach a dalej trochę stał jeden w lokach a drugi o masywnej posturze najdalej sie trzymał chłopak chyba z astmą bo dziwnie oddychał.
Chłopak obok mnie podwinął moją bluzę żeby zobaczyć jak głęboka jest rana.
-D dobra, rana jest d dość g głęboka. Jedziemy do mojego taty-odezwał się nagle-D dasz r radę wstać? - zapytał a ja spojrzałam w jego piękne zielone oczy i prawie się w nich zatraciłam ale sie ogarnęłam.
-Tak, raczej tak-odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Podtrzymałam się bruneta i wstałam ale zaraz runęłam na wodę, która w każdą minutą nabierała czerwonej barwy. Chłopak którego się trzymałam włamał mnie w stylu panny młodej i zaczął iść w stronę wyjścia z lasu.
-J jestem B Bill-odezwał sie chłopak ktory mnie niesie-ten który ma o okulary to R Richie, obok niego w lokach t to S Stanley, a za nami idzie Ben i Eddie. - powiedział to cicho
-Miło mi, ja jestem Bleer
-Jesteś tu nowa? - spytał Richie
-Niezbyt, kiedyś tu mieszkałam ale... Przeprowadziłam się z matką do Ameryki, no a teraz znowu tu jestem
-Czemu się p przeprowadziłyście? - Bill pytając podrzucił mnie bo spadałam na co syknęłam-Wybacz
-Nic sie nie stało, ymm przeprowadziłyśmy się bo miałyśmy problemy rodzinne. Matka zabrała mnie a mojego brata bliźniaka zostawiła tutaj.
-Kto jest twoim bratem? - spytał sie tym razem Stanley
-Henry- odpowiedziałam a oni się zatrzymali i spojrzeli na mnie przestraszeni.
-Ż że k kto? - zająkał sie Bill co było słodkie
-No Henry. Henry Bowers
-To on ma siostre? - podrapał sie po głowie Richie
-Jak widać.
-Wiecia co? Ja już muszę iść bo mama się będzie denerwować - powiedział przestraszony Eddie i pociągnął za rękaw Richie'go i poszli w przeciwnym kierunku
-A mi się przypomniało że muszę przeczytać Torę-wykrzyknął Stanley i dosłownie pobiegł w stronę tamtej odchodzącej dwójki chłopaków.
-A ja miałem pomóc w przeprowadzce - szepnął i odszedł zostawiając mnie i Billa na środku chodnika
-N no n nic, kiedyś wrócą - zaśmiał sie Bill i niósł mnie dalej
-Bill, co jest takiego złego w moim bracie?-spytałam a on sie na chwilę zamyślił
-W wiesz, on jest takim typem niegrzecznego chłopca, tylko że p przesadza. Bije, prowokuje wszystkich i i w wyśmiewa. U uważa się za k króla a n nim nie j jest- spojrzał na mnie jakby czekał na moją reakcje
-Nie wiedziałam. Dawno go nie widziałam. Zmienił się bo kiedyś by na nikogo ręki nie podniósł. To pewnie przez ojca sie zmienił
-D dlaczeggo tak uważasz?
-Bo był agresywny. Nawet bardzo, bił mnie i matke. Pewnie Henry się tego nauczył od ojca - nagle zakreciło mi się w głowie
-Bill słabo mi-wyszeptałam a potem widziałam tylko ciemność.

You caught my eye, do not waste it||Bill DenbroughOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz