I. Może się jeszcze spotkamy?

16 2 0
                                    

Właśnie wracałem z Dzikiej Imprezy u mojego najlepszego przyjaciela, Ragnora. Niestety musiałem wyjść z niej wcześniej, bo moja kochana mamusia przypomniała sobie, że mam szlaban, za ostatnią imprezę, którą bez jej wiedzy urządziłem w naszym domu. Pamiętam jak pojawiło się w tedy więcej „znajomych", niż przewidywałem. Było to ogromne zaskoczenie dla mnie, Ragnora i Cate, którzy są moimi przyjaciółmi od zawsze i nawet te ostatnie przeżycia nie zniechęciły ich do mnie. A mianowicie, ostatnimi czasy , jakby to powiedzieć... nie byłem zbytnio lubiany. Ponieważ to właśnie w tedy wydało się, że jestem biseksualny. Chociaż tak na marginesie bardziej wolałem chłopców, niż płeć piękną. A najbardziej pociągali mnie tacy z bladą cerą, czarnymi włosami oraz z dużymi, błękitnymi jak bezchmurne niebo w bardzo pogodny dzień, oczami. No, ale nieważne... Chodzi o to, że moi goście po przyjęciu zostawili taki chlew, że gdy mama tylko wróciła do domu od razu dała mi szlaban na 2 miesiące. Zero imprez, zero przyjaciół. Tylko szkoła, szkoła, szkoła, bla, bla, bla...Ale wracając do tematu. Szedłem sobie spokojnie wzdłuż chodnika prowadzącego na Brooklyn. Dziwne, nikogo tutaj nie było. Po drodze spotkałem tylko jakiegoś starego kota, grzebiącego w śmietniku. Poza tym żadnej żywej duszy. „Cóż, w końcu mamy piątek wieczór, są wakacje. Pewnie wszyscy siedzą w domu, albo poszli na jakąś imprezę." Pomyślałem i z tą właśnie myślą ruszyłem dalej w stronę domu. Byłem już jakieś 15 minut drogi na chatę, kiedy po drugiej stronie ulicy, tuż przy nocnym klubie usłyszałem, bardzo mi dobrze znane wyzwiska. Zatrzymałem się. Spojrzałem w tamtą stronę, wśród wątłego światła jednej z latarni zobaczyłem grupkę pięciu ludzi, w dresach z kapturami na głowach. Otaczali jakiegoś chłopaka w moim wieku, który padł ofiarą ich wulgaryzmów. Chłopak wyglądał na przestraszonego, co dało się zobaczyć w tym mizernym świetle. Bez większego namysłu ruszyłem mu na pomoc.

-Zostawicie go.—powiedziałem, a kiedy dwoje z nich odwróciło się do mnie, rozpoznałem w nich Elliott'a i James'a z mojej szkoły. –Powiedziałem. Zostawcie go!

-Hahahahaha. No proszę, proszę kogóż my tu mamy. Magnus Bane, nasz biseksualny przyjaciel—przemówił szyderczym tonem James, podchodząc do mnie.—Przyszedłeś wybawić swojego nowego chłopaka od nas?

-To nie... -zaczął szykanowany, ale mu przerwałem.

-Pierdol się James. To nie twój interes. –Wyminąłem blondyna, chwyciłem chłopaka za rękę i pociągnąłem go za sobą. Chciał się wyrwać, ale uściskiem dałem mu do zrozumienia, żeby się uspokoił.—Do widzenia idioci!—rzuciłem, przez ramie na odchodne i ruszyłem szybkim krokiem ze „swoim" chłopakiem na druga stronę ulicy. Kiedy znaleźliśmy się poza zasięgiem wzroku prześladowców, nastolatek wyrwał rękę z mojego uścisku i przystanął. Z lekkim westchnieniem obróciłem się twarzą do niego.

-A było tak fajnie—powiedziałem spoglądając na niego z góry. Był trochę niższy ode mnie. Teraz w blasku księżyca i okolicznych lamp doskonale widziałem jego przepiękne rysy twarzy. Aż zaparło mi dech w piersiach. Miał półdługie, czarne włosy z grzywką opadająca lekko na jego błękitne jak ocean oczy. No po prostu ideał. „Fajnie by było, gdyby się okazał gejem tak jak ja."-pomyślałem. Niestety z zamyślenia wyrwał mnie jego melodyjny głos.

-Dlaczego mi pomogłeś? – zapytał, lekko się rumieniąc. Jego blada cera świetnie kontrastowała, z policzkami oblanymi czerwonym rumieńcem. Wyglądał tak niewinnie, tak beztrosko, a zarazem tak pociągająco. - Ale dziękuję. - szepnął po chwili. Stałem jak wryty podziwiając jego urodę. Jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś, kto działaby na mnie w ten sposób. Chłopak wyglądał na zdezorientowanego. – Nic ci nie jest?—zapytał. I to mnie otrzeźwiło. Powoli odzyskiwałem mowę.

-Nie...to znaczy nic mi nie jest. A tobie? Czy oni coś ci zrobili?—zapytałem z troską w oczach.

-Nie. Nie zdążyli, bo ty się pojawiłeś.—odrzekł rumieniąc się jeszcze bardziej. „Ale on jest słodki." pomyślałem. I zaraz sam siebie skarciłem, „Magnus! Opanuj się! Przecież prawie go nie znasz!". – A tak w ogóle to jestem Alec. –wyciągnął do mnie rękę w geście przywitania. Od razu ją chwyciłem szeroko się uśmiechając.

-Ja jestem Magnus. Magnus Bane.

-Miło mi ciebie poznać Magnusie—odpowiedział uśmiechając się do mnie przyjaźnie.-No, więc powiesz mi teraz dlaczego mi pomogłeś?

-Ach tak. To nic wielkiego, naprawdę. Po prostu nie zasłużyłeś sobie na te wszystkie wyzwiska, tylko dla tego że wolisz chłopców. –oznajmiłem. Niebieskooki popatrzył na mnie skonsternowany. Otwierał usta, żeby zapewne zaprzeczyć, ale go uprzedziłem. –Naprawdę nie musisz tego ukrywać przede mną. Ja też jestem gejem, znaczy jestem biseksualny. Ale to taki mały szczegół—powiedziałem i puściłem do niego oko.

-Ja... Ja nie jestem gejem...-zaprzeczał.

-Czyżby? Alec, naprawdę możesz mi zaufać.

-Ja... -zaczął.

-Alec! Alec, gdzie jesteś musimy już wracać?!—od strony klubu dobiegł melodyjny, kobiecy głos.

-Już idę!-odkrzyknął, po czym zwrócił się do mnie. –Prze...przepraszam muszę już iść, siostra na mnie czeka. Jeszcze raz dziękuję za ratunek.—zająknął się i ruszył po woli ku swojej siostrze.

-Nie ma za co.—odpowiedziałem, spoglądając za nim.—Może się jeszcze spotkamy?!—zawołałem nim straciłem go z pola widzenia. W odpowiedzi usłyszałem ciche na pewno, niosące przez wiatr. Całą drogę powrotną do domu rozmyślałem o moim nowym znajomym i o tym czy jeszcze kiedyś go zobaczę. Nawet kiedy już dotarłem do niego, a mama prawiła mi kazanie nie mogłem przestać o nim myśleć. Dlaczego zaprzecza że jest gejem? Dlaczego nie chce by ktokolwiek o tym wiedział? A może się boi, że wszyscy go znienawidzą, za to że jest inny? Te i inne pytania kłębiły się w mojej głowie, aż do zaśnięcia. 

Zaczarowałeś mnieWhere stories live. Discover now