Gdybym tylko, wiedział jak!

7 2 0
                                    

Biegłem właśnie przez ulice prowadzącą do nocnego klubu, kiedy z tyłu dobiegły mnie słowa Magnusa.

-Może się jeszcze spotkamy?!

Przystanąłem na chwilę. Odwróciłem lekko głowę przez ramie i rzuciłem cicho.

-Na pewno.—Nie były to zwykłe słowa. Dla mnie było to coś więcej. To było jak przysięga. „Kiedyś się jeszcze spotkamy" obiecałem sobie i pośpiesznie podszedłem do swojej już i tak zdenerwowanej siostry.

-Alec! Gdzieś ty się podziewał?! –zaczęła z wyrzutem. Po czym, jakby nagle coś sobie uświadamiając dodała łagodniej.—Od jakiś 15 minut cię szukam. Jace się upił, a musimy już wracać. Wiem, że jesteś pewnie zły na mnie za tą „randkę", ale chciałam dobrze. Dla ciebie. Chciałam, żebyś w końcu przestał myśleć o Jace'ie...

-Dobrze, już dobrze.—przerwałem jej przeprosiny. Już otwierała usta, żeby za pewne coś dodać, ale gestem dałem jej do zrozumienia, żeby już nic nie mówiła.—Nie musisz przepraszać. Już wszystko dobrze. Nie jestem zły.

-Naprawdę?—przytaknąłem.—No dobrze. To w takim razie... Gdzieś ty się podziewał?! No słucham. Skoro nie jesteś zły, to dlaczego tak nagle zniknąłeś? Co masz na swoje usprawiedliwienie?—zapytała, przewiercając mnie oczami na wylot. Nadal nie przestając się na mnie gapić, podparła się pod bokami i zaczęła tupać nogą. „Zachowuje się zupełnie jak mama" stwierdziłem, tłumiąc w sobie śmiech.

-No więc?

-Nie będę ci się tłumaczyć Isabelle!—odpowiedziałem sfrustrowany ruszając prosto do drzwi wejściowych.—Idziesz ze mną szukać Jace'a, czy chcesz tu zostać?—rzuciłem sarkastycznie.
-No idę, idę. Ale nie myśl sobie, że tak łatwo się wywiniesz od rozmowy ze mną!

Przewróciłem oczami i przepuściłem ją w drzwiach. W środku było masę ludzi. Emo, punków, rockmenów i wielu, wielu innych. Widziałem jak jeden z nich, niebiesko włosy chłopak patrzy się na Isabelle. Dosłownie rozbierał ją wzrokiem. Westchnąłem ciężko.

-Jeszcze tego brakowało—burknąłem sam do siebie. Jeszcze raz omiotłem całą salę spojrzeniem.—Jest!—wykrzyknąłem pokazując na dobrze zbudowanego blondyna o złotych oczach. Chłopak ledwo się trzymał. Wraz z Isabelle natychmiast podbiegliśmy do niego.—Jace! Chłopie, aleś się urządził!—powiedziałem przekrzykując dyskotekową muzykę. Wziąłem go pod pachy i próbowałem odciągnąć od baru, kiedy nasza siostra targowała się z barmanem.

-Nie! Puść mnie! Ja tu zostaję, nigdzie nie idę!—awanturował się złotowłosy.

-Nie marudź, tylko wstawaj!—odpowiedziałem mocniej go pociągając. Tym razem udało mi się go podnieść. Kiedy stanął na nogach, a przynajmniej próbował, podeszła do nas Izzy. —Izzy pomóż mi!

-Jasne! Już się robi.—odpowiedziała biorąc Jace'a pod drugie ramię. Pomału ruszyliśmy do wyjścia. Zanim wyszliśmy chłopak już słodko chrapał w naszych objęciach. Po kilku wzlotach i upadkach dotarliśmy w końcu do wyjścia. Kiedy wyszliśmy na świeże powietrze, od razu zatrzymałem pierwszą, lepszą taksówkę. Po chwili wepchnęliśmy Jace'a do środka, a sami usiedliśmy po jego obu stronach.

-Na Manhattan proszę.—zwróciłem się do kierowcy, płacąc z góry.—Reszty nie trzeba, byle szybko pan dojechał. Taksówka nawet nie zdążyła ruszyć z miejsca, a Isabelle znowu zaczęła gadać jak najęta.

-Widziałeś tamtego chłopaka w niebieskich włosach? Mówię ci, był mega przy...-ględziła i ględziła. Ale ja jej już nie słuchałem. Od czasu, do czasu wtrąciłem jakieś „Yhym", czy coś w tym stylu. Ale moją głowę całkowicie wypełnił Magnus. Magnus Bane. W moim umyśle ciągle kłębił się jego obraz. Miałem wielkie szczęście, że się w tedy pojawił. Był jak Superman z nutką brokatu. Co ja gadam, świecił się jak choinka na Boże Narodzenie w Central Parku. Ale właściwie...to mi nie przeszkadzało. To go wyróżniało spośród innych. Po prostu był wyjątkowy. Przystojny, mega przystojny. Jego rysy wskazywały na to, że mógł mieć jakieś Azjatyckie korzenie. Włosy tworzące koronę wokół jego głowy dopełniały cały strój, składający się głównie ze skórzanych tęczowych spodni, białej flanelowej koszuli oraz mnóstwa, mnóstwa biżuterii. Do tego te jego złoto-zielone oczy. Mmmmm. Aż ślinka napływała do ust. „Alec! Ogarnij się! Przecież to go nie znasz!" skarciłem się w duchu. To nie prawda, znam go. Można nawet powiedzieć, że uratował mi dzisiaj życie. Gdyby nie on ci dresiarze mogliby mi coś zrobić. Magnus spadł mi jak z nieba. Był taki odważny, kiedy mnie bronił. A kiedy wziął mnie za rękę, poczułem cos dziwnego. Ale było to miłe uczucie. Nawet bardzo. Poprzez dotyk jego miękkiej dłoni poczułem motylki w brzuchu. Ponadto jakieś dziwne dreszcze przebiegły po moim ciele. I w tedy spojrzałem w jego złoto-zielone kocie oczy. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, ale zapragnąłem zostać tak na zawsze. Po prostu zatraciłem się w jego elektryzujących oczach, które spoglądały na mnie przyjaźnie. A kiedy się do mnie uśmiechnął byłem w siódmym niebie. Było to dziwne, bo przecież kochałem Jace'a. A przynajmniej tak myślałem. Ale gdy spotkałem Magnusa, świat zawirował i nagle zapomniałem o swoim sekowanym przyrodnim bracie. W tym momencie poczułem jak moje policzki nabierają rumieńców. Najwidoczniej nie uszło to uwadze mojej siostry. Isabelle umilkła raptownie i spojrzała na mnie uważnie.

-Alexandrze Gideonie Lightwood!—zaczęła takim tonem, którego używał nasz ojciec, kiedy coś przeskrobaliśmy.—Czy ty mnie w ogóle słuchałeś?

-Ymmm....To znaczy tak. Zawsze cię słucham Izzy.—zapewniłem.

-Czyżby?—uniosła swoje wypielęgnowane brwi do góry.—Jeśli mnie słuchałeś, jak twierdzisz to powiedz o czym przed chwilą mówiłam?

-No emm...o tych chłopakach z klubu prawda?—zapytałem z nutką nadziei, że mi się upiecze.

-Nie! Wiedziałam! Wcale mnie nie słuchałeś Alec! Mówiłam ci o....—zawahała się na moment.—A, już nie ważne. Lepiej powiedz o czym ty myślałeś. I radzę ci, żeby to był jakiś ważny powód i dlatego mnie nie słuchałeś.

Przyjrzałem się jej uważnie. Zawsze się jej zwierzałem. Ale czy mogłem powiedzieć jej o Magnusie? W końcu spotkałem go tylko raz i nie wiedziałem co z tego będzie. A czy mogłem powiedzieć jej o tych dresiarzach? Na pewno będzie chciała coś z tym zrobić. Albo powie Jace'owi, a ten uzna mnie za tchórza. Jeszcze raz omiotłem ją wzrokiem. Patrzyła na mnie łagodnie, widziałem troskę w tych jej czekoladowych oczach. Westchnąłem. Nie, ona by tego nie zrobiła. W końcu była moją młodszą siostrą, a zaraz i najlepsza przyjaciółką. Znała wszystkie moje sekrety. Tylko ona z całej rodziny wiedziała, że jestem gejem. Nawet Jace o tym nie wiedział. To Izzy zawsze była moją podporą. Ona nigdy mnie nie osądzała. Zaakceptowała mnie takim jaki jestem. Moja orientacja nie miała dla niej żadnego znaczenia. Powoli wciągnąłem i wypuściłem powietrze. Podjąłem decyzje. „Opowiem jej o Magnusie. Ona mnie zrozumie." Jak pomyślałem tak zrobiłem. Oczywiście zręcznie pomijając fakt o dresiarzach, gdyż ostrożności nigdy za wiele. A szczególnie, kiedy masz Izzy za swoją siostre. Isabelle uważnie wysłuchiwała mojej historii. Nie przerywała mi. Cierpliwie czekała do końca, chociaż w jej oczach widziałem nutkę podniecenia. Kiedy skończyłem jej reakcja w ogóle mnie nie zaskoczyła.

-Musicie się spotkać Alec!—wykrzyknęła uradowana.

-Izzy ciszej! Nie wszyscy musza o tym wiedzieć.—powiedziałem zerkając wymownie na Jace'a. I przy okazji sprawdzając, czy czasem się nie obudził.

-Nie martw się. Śpi jak zabity.—westchnąłem i przeniosłem wzrok ze śpiącego na nią.—Ale Alec, posłuchaj musicie się jeszcze spotkać rozumiesz?—dodała ciszej. Widziałem jak bardzo ją to cieszy. Jednak ja nie wiedziałem co będzie dalej. Nic nie mówiąc odwróciłem twarz do okna. Patrzyłem w górę na bezchmurne niebo, pełne złotych gwiazd, które przywodziły mi namyśl Magnusa. Świeciły swoim złotym blaskiem, tak jak Magnus świecił brokatem. „Uwierz mi. Gdybym tylko wiedział jak" pomyślałem i w tym samym momencie taksówka stanęła pod naszym domem. 

Zaczarowałeś mnieWhere stories live. Discover now